kultura historia styl życia design

Orient Express. Podróż przez historię

Izabela Frankowska

Tajemniczy, ekskluzywny i jedyny w swoim rodzaju – Orient Express to coś więcej niż luksusowy środek transportu. To prawdziwa ikona podróżowania, która, prawie 150 lat od pierwszego kursu, wciąż fascynuje i rozbudza wyobraźnię milionów ludzi na całym świecie. Jak to się stało, że w dobie masowej turystyki Orient Express nie stracił nic ze swojego dawnego uroku?

Orient Express nie pojawił się przez przypadek: stanowił kontynuację mody na podróżowanie dla przyjemności, wymyślonej przez bogate europejskie mieszczaństwo w drugiej połowie XIX wieku. Ówcześni podróżnicy skupiali się przede wszystkim na odkrywaniu krajów Bliskiego Wschodu, co zbiegło się w czasie z dążeniami władcy Imperium Osmańskiego, sułtana Abdulaziza, pragnącego połączyć świat Orientu i Zachodu. Podobne aspiracje kierowały bawarskim przedsiębiorcą, baronem Maurycym de Hirschem, który na początku 1870 roku założył w Paryżu spółkę Chemins de fer Orientaux (Koleje Orientalne), służącą budowie transkontynentalnej linii kolejowej. Dzięki wysokiemu kapitałowi zakładowemu, wynoszącemu aż 50 milionów franków, w 4 lata udało mu się wybudować prawie 1300 km torów. Pomimo pewnych opóźnień, związanych m.in. z wybuchem powstania przeciwko Turcji w kwietniu 1876 roku, prace postępowały na tyle szybko, że w niedługim czasie pojawiły się pierwsze zapowiedzi informujące o planowanym otwarciu nowego połączenia kolejowego. Połączenia, które na zawsze miało zmienić bieg historii europejskiego kolejnictwa.

 

Grafiki z magazynu L’Illustration, 1884r
Grafiki z magazynu “L’Illustration”, 1884 r.


Pociąg dla wybranych

Pierwszy kurs Orient Expressu, obejmujący trasę od Paryża do Konstantynopola, zaplanowano na 4 października 1883 roku. Czerwony dywan, szampan, międzynarodowa prasa i wzniosłe przemowy – rozmach z jakim zorganizowano wydarzenie wywierał wrażenie nie tylko na zaproszonych gościach, ale przede wszystkim na tłumie przypadkowych gapiów. Kiedy pociąg wjechał na peron, okrzykom radości nie było końca. Nic dziwnego – sześć błyszczących wagonów (obejmujących dwie kuszetki, wagony na bagaże, salon i wagon restauracyjny), prowadzonych przez nowoczesną lokomotywę, stanowiło luksus, o jakim wcześniej nikomu się nawet nie śniło. Świadczy o tym również… niewielka liczba pasażerów – wysoka cena biletu (500 franków w złocie, co stanowi równowartość dzisiejszych 20 tysięcy euro) sprawiła, że pociąg był dostępny wyłącznie dla ludzi z najwyższych klas społecznych.

Pokonanie trasy liczącej 2880 kilometrów powinno zająć 67 godzin, jednak pierwszy tabor dojechał do celu nieco później niż zostało to zaplanowane. Dodatkowo, po przekroczeniu granicy z Bułgarią, pasażerowie musieli przesiąść się do innego pociągu, którym kontynuowali przejazd do wybrzeża Morza Czarnego. Ostatni etap podróży odbył się na specjalnej łodzi; dopiero od 1889 roku można było przejechać bez przesiadek całą trasę, kończąc wyprawę na stacji kolejowej Istanbul Sirkeci. Stamtąd przewożono podróżnych do Pera Palace Hotel, najbardziej luksusowego obiektu noclegowego w Konstantynopolu. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że odbywało się to w… szklanych lektykach. Pomysłodawcą rozwiązania był drugi ze współtwórców Orient Expressu, Belg Georges Nagelmackers. On również doprowadził do budowy Pera – pierwszego (i jedynego!) pięciogwiazdkowego hotelu w mieście. Elektryczność, ciepła woda, nowoczesna winda przypominająca wielką klatkę dla ptaków – czegoś takiego w Turcji wcześniej nie znano. Hotel oferował wszelkie wygody, a każdy gość czuł się w nim niczym gwiazda filmowa. Marzenie o luksusie na każdym etapie podróży powoli stawało się rzeczywistością.

 

George Nagelmackers
George Nagelmackers


Najbardziej luksusowy hotel na kółkach

Uruchomienie połączenia przyjęto z wielkim entuzjazmem – możni tego świata stawiali sobie za punkt honoru podróż „najbardziej luksusowym hotelem na kółkach”, jak wkrótce zaczęto mówić o Orient Expressie. Co ich wszystkich przyciągało? Przede wszystkim przedziały, spełniające najwyższe standardy epoki wiktoriańskiej. Czerwone welurowe sofy, ściany obite jedwabiem, ręcznie rzeźbione meble, tureckie dywany – tutaj można było poczuć się jak we własnym domu. O ile, oczywiście, dom przypominał z wyglądu luksusowy apartament w centrum Paryża, Londynu czy Nowego Jorku. Nawet toalety budziły podziw – pomiędzy przedziałami zamontowano porcelanowe umywalki z marmurowymi podstawami, można też było skorzystać z oddzielnych kabin prysznicowych. A to wszystko pod koniec XIX wieku!

Kwintesencję przepychu stanowił wagon restauracyjny z kryształowymi kandelabrami, aksamitnymi zasłonami i szklanymi panelami zaprojektowanymi przez najsłynniejszego projektanta art déco, René Lalique’a. W takim otoczeniu każdy posiłek nabierał wyjątkowości. A kosztować można było wszystkiego! Wśród serwowanych dań znajdowały się oczywiście przystawki, takie jak homary, ostrygi i kawior, dania główne złożone z ryb i najdelikatniejszych mięs. W ramach deserów podawano ciasta, sorbety, sery oraz różne owoce, można było też napić się kawy i herbaty lub wybrać mocniejszy trunek (koniak, szampana, białe i czerwone wino). Kelnerzy, odziani we fraki, jedwabne pończochy i pudrowane peruki, spełniali każdą, nawet najdziwniejszą zachciankę. Ich profesjonalizm oraz zaangażowanie sprawiały, że pasażerowie czuli jak prawdziwi arystokraci. W końcu tego oczekiwano w podróży – gościnności w wersji premium.

 

Plakat z sezonu zimowego 1888–1889 r.
Plakat z sezonu zimowego 1888–1889 r.


Kolej wysokiego ryzyka

Haute cuisine korespondowało z haute couture. Było to szczególnie widoczne w dwudziestoleciu międzywojennym. Jak pisał francuski dyplomata Paul Morand, pociąg stał się wtedy „mikrokosmosem świata”, wypełnionym po brzegi greckimi kupcami, brytyjskimi lordami, węgierskimi książętami i rumuńskimi bojarami. Największą ciekawość budzili osmańscy arystokraci – chronieni przez eunuchów, nie opuszczali swojego przedziału przez całą podróż. Nie chcieli i nie musieli – przebywali ze swymi cafedji bashis, którzy codziennie przygotowywali im aromatyczną kawę, o wiele smaczniejszą od tej serwowanej w pociągu.

Dyplomaci, ludzie biznesu oraz członkowie rodzin królewskich – w pociągu nie brakowało nikogo, kto liczył się w świecie. Do tego zacnego grona dołączyły wkrótce popularne tancerki i aktorki. Sarah Bernhardt, Isadora Duncan, Marlene Dietrich… lista pasażerów obejmuje najważniejsze nazwiska ówczesnej bohemy artystycznej. Słynnym pociągiem podróżowała również najbardziej znana kobieta-szpieg, czyli Mata Hari, a także liczna grupa artystów estradowych, ubarwiających swoją muzyką długie wieczory. Słynna piosenkarka i tancerka estradowa Josephine Baker wystąpiła w Orient Expressie wiele razy; uczestniczyła również w pamiętnym rejsie z 1929 roku, kiedy to pociąg utknął z powodu śnieżycy na 5 dni w tureckim mieście Çerkezköy. Europejska prasa rozpisywała się później o wielkiej akcji ratunkowej, poprzedzonej dramatyczną walką o przetrwanie. To wydarzenie wywarło duży wpływ na królową kryminału, Agathę Christie, która znalazła w nim inspirację do napisania jednej ze swoich najbardziej znanych powieści: Morderstwo w Orient Expressie[1]. Tak oto Orient Express wkroczył do świata popkultury, i, jak pokazują późniejsze wydarzenia, pozostał w nim na zawsze.

Pocztówka z roku 1900
Pocztówka z roku 1900


Jak za dawnych lat

Niestety, lata 30. XX wieku oznaczały początek końca spektakularnej kariery Orient Expressu. Już wcześniej pojawiały się pewne problemy w kursowaniu pociągu[2], zaś wybuch II wojny światowej pozbawił spółkę szans na dalsze sukcesy. Wysadzenie jednego z wagonów w powietrze[3] stało się zapowiedzią nadchodzących zmian. Po nastaniu pokoju w 1945 roku sytuacja nie uległa poprawie. Przyjemność z podróżowania została zastąpiona pogłębiającą się irytacją – podział Europy skutkował licznymi kontrolami, przesłuchaniami i innymi utrudnieniami na pierwotnej trasie. Na niekorzyść działał też rozwój transportu lotniczego i skrócenie przejazdu najpierw do Bukaresztu, a następnie do Wiednia. W 1962 roku wstrzymane zostały dwa z trzech połączeń, zaś w 1971 roku spółka Wagons-Lits Company zakończyła produkcję nowych wagonów, sprzedając istniejące składy przewoźnikom narodowym. Ostatni regularny kurs Orient Expressu na trasie Paryż-Stambuł miał miejsce 19 maja 1977 roku, a 32 lata później, w grudniu 2009 roku, luksusowy pociąg przeszedł do historii. Zanim jednak to nastąpiło, wielu śmiałków próbowało wskrzesić czar podróży z dawnych lat.

Pierwszym z odważnych był milioner James Sherwood, założyciel prywatnej spółki Venice Simplon-Orient-Express, która w 1982 roku pozyskała oryginalne wagony z lat 20. i 30. XX wieku, po czym podjęła się prób przywrócenia ich dawnej świetności. Po kilku miesiącach intensywnych prac, nowy Orient Express wyruszył w podróż przez Europę. Jako pociąg turystyczny zagościł również w Polsce. Miało to miejsce we wrześniu 1988 roku – pociąg o nazwie „Nostalgie Paris-Stambul Orient Express” jechał bowiem z Paryża przez Lyon, Kolonię, Berlin, Warszawę, Moskwę, Harbin, Pekin, kończąc swoją podróż po 19 dniach (i 15 tysiącach kilometrów!) w Hongkongu. Na dworcach kolejowych czekały tłumy; każdy chciał zobaczyć legendarny pociąg na własne oczy. Nic dziwnego – pomimo wielu zmian polityczno-kulturalnych, magia Orient Expressu nie przestała działać.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by ORIENT EXPRESS (@orientexpress)

Powrót legendy

Prawie półtora wieku od powstania, legendarny Orient Express wraca do gry. A to za sprawą firmy AccorHotels i niezwykłego znaleziska, jakie miało miejsce we wschodniej Polsce. W Małaszewiczach w województwie lubelskim odkryto 17 wagonów z oryginalnego składu pociągu. Obecnie przechodzą one renowację, aby w 2024 roku wyruszyć po raz kolejny w trasę, tym razem na terenie Włoch. Za nowy wystrój pociągu odpowiada francuski architekt Maxime d’Angeac, który zaprojektował mnóstwo elementów dekoracyjnych, zachwycających swoją elegancją i nowatorskim stylem. Lustrzane sufity, skórzane fotele i zagłówki z koralikami z masy perłowej – wystrój wnętrz czerpie inspiracje z dawnych technik rzemieślniczych, wykorzystywanych  przy urządzaniu pierwszych pociągów Orient Expressu. Nie można zapomnieć również o apartamencie prezydenckim – zainspirowany światem art déco, obejmuje on m.in. salon doświetlany kominkiem i tzw. cabinet de l’egoïste, czyli połączenie gabinetu i biblioteki. Wszystko razem emanuje magią i elegancją, pamiętającą czasy pierwszej wyprawy do Stambułu.

Romans, przygoda i tajemnica. Elegancja, luksus i komfort najwyższej klasy – Orient Express jest jednym z tych doświadczeń, o których fantazjuje się przynajmniej raz w życiu. I choć dzisiaj możemy skorzystać z innych ekskluzywnych pociągów, takich jak hiszpańskie El Transcantábrico Gran Lujo czy tureckie Cappadocia Express, to legendarny „Grand Hotel na kołach” pozostanie na zawsze niepowtarzalnym symbolem wielkich podróży.

[1] Angielska autorka również utknęła w śnieżycy w grudniu 1931 roku, podczas powrotu do domu z Iraku, w którym to przebywał na wykopaliskach jej ówczesny mąż, archeolog Max Mallowan.
[2] W czasie I wojny światowej połączenie Paryż-Stambuł zostało zawieszone. W zastępstwie uruchomiono Pociąg Bałkański (z niem. Balkanzug), kursujący od Berlina do stolicy Turcji przez m.in. Pragę, Wiedeń, Budapeszt i Sofię.
[3] W jednym z nieużywanych wagonów Orient Expressu (numer boczny 2419), cesarskie Niemcy podpisały w 1918 roku akt kapitulacji. Dokładnie w tym samym miejscu, w czerwcu 1940 roku, Francuzi ogłosili kapitulację w wojnie z III Rzeszą. Jednak gdy było wiadomo, że Niemcy przegrają wojnę, Hitler kazał ów wagon wysadzić w powietrze.

 

Zdjęcie główne:  / Flickr, CC BY 2.0