książki

Paweł Bravo, Czekolada i kapuśniak. Felietony do czytania przy zagniataniu masy na ciasto albo karmelizowaniu cebuli

Julia Wollner

Tuż przed Świętami, kiedy zagniatamy i karmelizujemy wszyscy, trudno o lepszą lekturę, niż felietony Pawła Bravo Czekolada i kapuśniak.

Za zbiór swoich felietonów publikowanych na łamach “Tygodnika Powszechnego” Paweł Bravo otrzymał Nagrodę Literacką im. Leopolda Staffa. Tessa Capponi-Borawska tak napisała w swojej laudacji:

W kalejdoskopie wnikliwych obserwacji, wspomnień z nostalgiczną nutą i sugestywnych opisów, Paweł Bravo zabiera nas w świat drobnych przyjemności codziennego życia, wśród których jest kuchnia, ta prawdziwa, bez zjawisk mody czy trendów. Smaki, zapachy są tutaj autentyczne i bezpretensjonalne. Włochy są obecne w ludziach, w  miejscach, w  produktach, w powiedzonkach i naturalnie w przepisach. Książka jest napisana w trzeźwy sposób, bez przesadnych entuzjazmów; nawet słuszna irytacja wobec teatralnych przejawów wątpliwego smaku wyrażona jest w cichy, ale stanowczy sposób.

Ze słowami wybitnej znawczyni włoskiej kuchni trudno się nie zgodzić; warto jednak dodać, że w książce Pawła Bravo docenić można także inne elementy. Podzielona jest ona na rozdziały odpowiadające rytmowi kalendarza, a więc zgodna z ideą sezonowości – jakże bliskiej śródziemnomorskiemu podejściu do kuchni, zdrowemu, a zarazem ekologicznemu. I choć opowiada o codzienności, smakach, kuchennych pomysłach, to daleko jej do kulinarnego poradnika. Weźmy grudniowy felieton poświęcony kompotom. Rozważania autora rozpoczynają się przy warszawskiej ulicy Nalewki, w sercu dzielnicy żydowskiej i getta. O fragmencie historii, który doświadczył ją najboleśniej, niełatwo jest pisać bez patosu, a jednocześnie z zachowaniem najwyższego szacunku dla jej poległych mieszkańców. Pawłowi Bravo udaje się to znakomicie – i oto od najtrudniejszej karty naszej historii pięknie przechodzimy do lokalnych ogródków, których resztki zachowały się wśród zabudowy, i do rosnącej tam mirabelki, o której pisała Hanna Krall. Spod mirabelkowych gałęzi niedaleko już do pysznego przepisu – deseru weneckich biedaków zwanego  pinza, który autor określa mianem pestkowego wspomnienia.

Jak dobrze jest je z nim dzielić, kosztując nie tylko na podniebieniu, ale także sercem.

Więcej moich rozważań o książce Pawła Bravo dostępnych jest w poniższym nagraniu – fragmencie audycji La Pausa Italiana w Radiu 357, prowadzonej przez Justynę Godz: