San Gennaro. Święty influencer
Agnieszka KwiatekSan Gennaro, czyli Święty January, to ktoś i coś więcej niż tylko patron Neapolu. Dzisiejsi cyfrowi nastolatkowie rzekliby, że jest influencerem, a jego “followersi” (czytaj: wierni) skupiają się głównie na dwóch obszarach: południowej części Włoch i wśród włoskiej emigracji na terenie Stanów Zjednoczonych.
San Gennaro, czyli Święty January, zajmuje w niebieskim gronie miejsce wyjątkowe, mogąc pochwalić się wyjątkowymi relacjami zarówno z oddanymi mu wiernymi, jak i, co bardziej zaskakujące, z osobami niewierzącymi. Dzisiejsi cyfrowi nastolatkowie rzekliby zapewne, że jest influencerem, a jego “followersi” (czytaj: wierni) skupiają się głównie na dwóch obszarach: południowej części Włoch i wśród włoskiej emigracji na terenie Stanów Zjednoczonych. Na takie miano zasłużyłby wśród młodych za sprawą wpływu na kolejne pokolenia artystów, rzemieślników i speców od marketingu, którzy upatrzyli w nim źródło inpiracji twórczej. W XX wieku January stał się ikoną lokalnej popkultury, odtwarzającej jego wizerunek we wszelkiej możliwej formie: od ludzika Lego, przez dzieła sztuki, po gigantyczne murale pojawiające się co i rusz w przestrzeni miejskiej. Jak na gwiazdę przystało, często jest też o nim głośno w mediach. Dzieje się tak za sprawą regularnie dokonywanych przez niego cudów oraz ze względu na stanowisko Kościoła, które w stosunku do jego kultu przez lata wielokrotnie się zmieniało. Uwielbienie, jakim darzą go wierni, świadczy zaś niezbicie o naturalnej tendencji neapolitańczyków do łączenia wiary i przesądu oraz o ich swoistym spoufaleniu z mieszkańcami zaświatów.
Sam żywot Januarego i losy jego relikwii pełne są spektakularnych zwrotów akcji, niewyjaśnionych zagadek, kontrowersji i spisków. Już samo imię świętego okazuje się wątpliwe – łacińskie Ianuarius pełniło raczej funkcję nazwiska i było nadawane dzieciom urodzonym w styczniu. Przydomek odnosił się do Janusa, rzymskiego boga wszelkich początków. Ze źródeł historycznych wynika, że nasz bohater urodził się w 272 r. n.e, najprawdopodobniej w Benewencie, a życie stracił w wieku lat 33, pełniąc funkcję biskupa tego miasta. Podania głoszą, że udał się do Pozzuoli, miejscowości znajdującej się w samym centrum Pól Flegrejskich, aby odwiedzić swojego diakona Sozjusza, który trafił do aresztu za sprawą wiary. Miało to miejsce za czasów cesarza Dioklecjana, który zasłynął z prześladowania chrześcijan. Ponieważ biskup January nie zgodził się na złożenie ofiary rzymskim bóstwom, namiestnik Drakoncjusz skazał go na pożarcie przez dzikiego niedźwiedzia. Legenda głosi, że zwierzę nie chciało tknąć Januarego; ostatecznie został on ścięty mieczem. Gdy ciało męczennika broczyło jeszcze krwią, chrześcijanka o imieniu Euzebia miała zebrać ją na chusteczkę i przelać do dwóch flakoników. Przekazała ją biskupowi Neapolu, ten zaś zlecił wzniesienie dwóch kaplic, aby fiolki godnie przechowywać.
W 472 r. św. January został ogłoszony patronem Neapolu. Wtedy to właśnie przypisano mu moc, która według wiernych chroni ich miasto od wszekich kataklizmów i nieszczęść. W 512 r., podczas erupcji Wezewiusza, biskup Stefan I poprosił świętego o wstawiennictwo, a następnie zlecił budowę kościoła, na którego fundamentach została później wzniesiona neapolitańska katedra. Relikwie świętego były kilkakrotnie przenoszone, a raz padły nawet łupem grabieży. Od 1497 r. niezmiennie znajdują się jednak w stolicy Kampanii.
Słynne zjawisko upłynnienia krwi świętego odnotowano po raz pierwszy w 1389 r.. Chociaż mówimy więc o wielowiekowej tradycji, Kościół nigdy nie uznał go za cud (miracolo) – przemianę zdefiniowano jako prodigio, czyli dziw. Podczas II Soboru Watykańskiego (1962– 1965) podjęto nawet decyzję o wykreśleniu św. Januarego z kalendarza, jednak na drodze ku realizacji tego postanowienia stanął sprzeciw neapolitańczyków, którzy skutecznie wybronili swojego patrona. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! W rezultacie duchowni poszli na rękę neapolitańczykom, oznajmiając przy tym jednak, że obchodzenie święta patrona Neapolu nie obowiązuje całego Kościoła; także na terenie archidiecezji ma charakter dobrowolny. Znani z żywiołowości mieszkańcy Neapolu wywiesili wówczas transparenty, mające okazać solidarność ze świętym. Widniał na nich napis San Gennaro futtitenn, czyli, ładnie rzecz ujmując, „Święty January, olej to!”.
Patron Neapolu dokonuje cudu trzy razy w roku. Dzieje się to w pierwszą sobotę maja, kiedy ulice Neapolu przemierza procesja z flakonikiem z krwią, złotym popiersiem świętego i srebrnymi popiersiami pozostałych 51 patronów miasta. Następne ważne daty to 19 września – dzień upamiętniający męczeńską śmierć świętego, oraz 16 grudnia, kiedy w 1631 r. January miał zatrzymać u bram miasta płynącą z Wezuwiusza lawę, ratując je tym samym przed niszczycielską siłą żywiołu.
Cud upłynnienia krwi wpisany jest w rytuał dokonywany przez Arcybiskupa Neapolu. Po wyjęciu ampułki ze skarbca, wykonuje on serię ściśle określonych ruchów. Następują po niej coraz głośniejsze nawoływania wiernych. Zazwyczaj cud dokonuje się w kilka minut; zdarza się również, że krew jest już płynna w momencie otwarcia skarbca. Jeśli January zwleka z dokonaniem przemiany, starsze kobiety, zwane krewnymi świętego, wzmagają modły i błagania, a także, jeśli trzeba, nie szczędzą mu… wyzwisk. Święty słyszy wtedy słynne faccia ‘ngialluta, czyli „żółta twarzy!”, co odnosi się do koloru popiersia wykonanego ze złota. Inna interpretacja wyzwiska wskazuje na bardziej obraźliwy charakter, odnosząc się do koloru skóry osoby chorej, co można by przetłumaczyć jako „ty zarazo!”.
W rytualnych ruchach arcybiskupa Włoski Komitet Kontrolujący Tezy Pseudonaukowe dopatrzył się potwierdzenia własnej interpretacji cudu. Naukowcy z tej znanej organizacji twierdzą, że w ampułkach znajduje się nie krew, a jedynie substancja o zbliżonym kolorze. W wyniku połącznenia molisite (minerału występującego na wulkanicznych ziemiach Kampanii), soli kuchennej i węglanu wapnia otrzymali oni substancję tiksotropową, czyli taką, która może zmieniać stan ze stałego w ciekły i vice versa, jeśli odpowiednio się nią porusza.
Naukowe tłumaczenia nie mają jednak dla neapolitańczyków znaczenia. Dokonując czy też odmawiając dokonania cudu, święty nawiązuje z nimi swoistą nić komunikacji. Upłynnienie krwi oznacza dla nich gwarancję opieki; tożsame jest z wyrwaniem miasta z wszelkiej opresji. Jeżeli święty zwleka z dokonaniem cudu, neapolitańczycy odczytują to jako ostrzeżenie. Bez względu na to, czy jest się wierzącym czy nie, cudu wyczekują wszyscy. Dobra wiadomość o jego dokonaniu przekazywana z ust do ust i przebiega miasto na wskroś, docierając do kawiarni, urzędów, sklepów i prywatnych domów. Miasto oddycha z ulgą. W XX w. święty kilkakrotnie odmówił współpracy – stało się tak na przykład w pamiętnych latach 1939 i 1940, w czasie tragedii wojennej, w 1943 roku, kiedy naziści wkroczyli do Włoch, w 1973 roku, gdy Neapol dotknęła epidemia cholery, oraz w roku 1980, kiedy nastąpiło bardzo silne trzęsienie ziemi. Miasto podnosiło się z niego przez długie lata.
Jak będzie dzisiaj? Wyczekując cudu, warto przyjrzeć się kaplicy Świętego Januarego, którą wierni wypełnili drogocennymi skarbami. W miejscu spoczynku relikwii patrona Neapolu znajduje się skarb przewyższający swoją wartością klejnoty królowej Anglii czy rosyjskich carów. Obejmuje on około 21 612 ofiar wotywnych, klejnotów i drogocenych przedmiotów. Naszyjnik św. Januarego, na który składa się 13 oczek z litego złota, 700 diamentów, 276 rubinów i 92 szmaragdów, zajmuje natomiast zaszczytne pierwsze miejsce na liście najcenniejszej biżuterii na świecie.
Wizerunek św. Januarego znaleźć można w wielu neapolitańskich domach. Neapolitańczycy próbują różnych technik, by przedstawić swojego patrona; zawsze ukazują go jednak w zwężającej się ku górze biskupiej tiarze. Zarówno wierni, jak i turyści mogą wziąć do domu ”swojego” San Gennaro – a to w formie ceramicznego popiersia, a to plakatu czy wizerunku na kubku lub koszulce. Można także zrobić sobie selfie z portretem gigantycznych rozmiarów, znajdującym się na budynku u skrzyżowania dzielnicy Forcella i via Duomo. Święty został tam przedstawiony z twarzą miejscowego robotnika. Robotnik użyczył mu twarzy, on – imienia licznym mieszkańcom. Dzięki miejscowej tradycji nadawania dzieciom imienia po dziadku ze strony ojca, imię patrona nosi wielu neapolitańczyków. Wybrzmiewa ono z balkonów i okien; usłyszymy je w tutejszych zaułkach. W Kampanii Gennarów, małych i dużych, są tysiące.