Wenecja ukryta
Kamila KowalskaTruman Capote mawiał, że być w Wenecji to jak zjeść całe pudełko czekoladek. Ja dodaję, że wizyta w Serenissimie może przypominać wizytę w sklepie z zabawkami...
W Wenecji są trzy magiczne, ukryte miejsca: pierwsze przy Calle dell’Amor degli Amici, drugie przy moście Ponte delle Maraviglie, a trzecie na Calle dei Marrani, niedaleko od kościoła św. Jeremiasza w Starym Getcie. Gdy wenecjanie zmęczą się już życiem pod dyktando władz, udają się tam, otwierają ukryte drzwi w głębi maleńkich podwórek i odchodzą na zawsze do innych pięknych miejsc i do innych historii.
(Hugo Pratt, Ukryte podwórka. Przewodnik Corta Maltese po ukrytej Wenecji, tłum. Kamila Kowalska)
Wenecja ukryta w niczym nie przypomina jej powszechnie znanej odsłony, olimpu kultury – ze światowymi premierami w odbudowanym z popiołów Teatrze Fenice, z transmitowaną na cały świat inauguracją Biennale sztuki współczesnej, z gwiazdorskim festiwalem filmowym i wyczekiwanym, również w dużej mierze przez turystów, karnawałem.
By poznać prawdziwą duszę Wenecji i dotrzeć do jej serca, trzeba raczej poprzeciskać się przez najbardziej wąskie uliczki, pobłądzić wśród podobnych do siebie niezliczonych kanałów i przejść przez setki mostów, mostków i kładek, próbując odnaleźć opisane przez Hugo Pratta trzy magiczne zakątki miasta. Trzeba też do Wenecji powracać albo mieć to szczęście, aby zatrzymać się tutaj na dłużej. Wówczas codziennie, ze szczerym zdziwieniem dopiero zaczynającego poznawać świat dziecka, odkrywa się wciąż inne, nowe odsłony Wodnego Miasta.
Wiele zależy od tego, gdzie akurat się zatrzymamy. Mieszkając np. przy Nadbrzeżu Tratw (Fondamenta delle Zattere), widzi się otwarte morze i rozmach niczym nie przysłoniętego nieba. W wąziutkich uliczkach najstarszego centrum z trudnością otwiera się okno tak, by nie dotknąć okiennic kamienicy z naprzeciwka. Pokój z widokiem na Canal Grande zapewnia wrażenia porównywalne z tymi, jakie odnajdziemy wśród zatłoczonych arterii wielkich metropolii, za to w małych, bocznych kanałach, wyglądając zza firanki, można zatrzymać wzrok na koszyku z zakupami wciąganym przez sąsiadkę z piętra wyżej, zaś w dzielnicy portowej natknąć się na suszące się za oknem pranie.
Wenecja to jedna przede wszystkim wodny świat. Próba poznania miasta z tej właśnie perspektywy uchyla drzwi do weneckiej – niezwykłej! – codzienności. Bo wszystko, co w powszechnej świadomości kojarzy się z ruchem kołowym, tutaj przenosi się na taflę wody. Motorówkami poruszają się służby porządkowe, straż pożarna, pogotowie i taksówki. Łódkami płynie się na targowisko i na kolację do restauracji; łódkami organizuje się karkołomne przeprowadzki. Mówi się, że weneckie kanały są po trosze jak żyły w organizmie człowieka – to dzięki ich właściwemu funkcjonowaniu toczy się tutejsze życie, bo to one tworzą swoisty krwiobieg tego zaczarowanego miasta.
Serenissima ma niebywałą siłę przyciągania. Niewiele jest osób, które potrafią oprzeć się jej sławie i nie marzą o spędzeniu chociażby jednego dnia wśród jej osławionych kanałów. Miasto, świadome swojej wartości i roztaczanego uroku, nie odsłania się jednak przed przyjezdnym od razu. Warto pozwolić mu na to, spacerując bez pośpiechu i pozornie bez celu, po prostu podziwiając wszechobecną historię, która spogląda na przypadkowego przychodnia z każdej fasady.
Pamiętając z dzieciństwa zachwyt, jaki towarzyszył każdej wyprawie do dużego sklepu z zabawkami, spójrzmy w ten sam sposób na Wenecję. Tak, by magię miasta chłonęły wszystkie nasze zmysły: nie tylko wzrok, ale też słuch, węch, smak i dotyk. W tym ostatnim przypadku, szczególnie gdy poznajemy je od strony wody, niech przekaźnikiem wrażeń będą również stopy, które – jak pisał w Znaku wodnym Josef Brodski – stają się w Wenecji dodatkowym wśród podstawowych zmysłów.
Autorka zachęca do lektury ebooka Wenecja. Po drugiej stronie lustra. Miniprzewodnik po mniej znanych zakątkach miasta.
Więcej na jego temat przeczytać można tutaj, na zakupy zapraszamy zaś pod tym adresem: Ebookpoint – Wenecja.