Zorba. Specjalnie dla turystów
Beata ZatońskaWyrwani ze snu i zapytani o najpopularniejszy taniec grecki, bez wahania odpowiemy: zorba! Niejeden z nas uczył się jej przecież podczas wakacji. Tak naprawdę jednak zorba to sztuczny taniec, który powstał w 1964 roku na potrzeby hollywoodzkiego filmu. Greków nie porywa on i nie wzrusza; zdecydowanie wolą bawić się przy swoich ulubionych, lokalnych melodiach.
– Naucz mnie tańczyć – prosi Basil. – Tańczyć? Powiedziałeś, tańczyć! Chodź, chłopcze – odpowiada z łobuzerskim uśmiechem Zorba, zdejmuje kurtkę, zakasuje rękawy i pstryknięciami palców nabija rytm. W tle rozbrzmiewa liryczna muzyka Mikisa Theodorakisa. Dwaj mężczyźni pląsają na piaszczystej plaży. – Szefie, jaka piękna katastrofa – Zorba śmieje się coraz głośniej i bardziej zaraźliwie. Radosny nastrój udziela się Basilowi. Już nie jest ważne, że właśnie pożegnał się z myślą o złotym interesie, którzy zrobi na odziedziczonej po ciotce kopalni. Muzyka przyspiesza, taniec staje się żywiołowy.
Scena z udziałem Anthony’ego Quinna (Zorba) i Alana Batesa (Basil) przeszła do historii kina. Taśma jest czarno-biała, ale i tak czuje się palące słońce, pod którym bohaterowie oddawali się tańcowi radości. Basil doznał łaski olśnienia i zrozumiał, o co chodziło Grekowi, gdy ten tłumaczył mu, że warto żyć tu i teraz, cieszyć się chwilą i szczęściem, które przynosi każdy dzień. Hopa!
Atrakcja dla turystów
Filmowy taniec, czyli zorbę, znają ludzie na całym świecie. Wyrwani ze snu i zapytani o najpopularniejszy taniec grecki, bez wahania odpowiemy: zorba! Niejeden z nas uczył się jej podczas wakacji; ja sama uczestniczyłam w jednym z takich pokazów połączonych z kolacją w greckiej restauracji. Bawiłam się świetnie, popijając retsinę i tańcząc razem z innymi turystami w długim korowodzie. – Zorba, czyli sirtaki, to sztuczny taniec, który powstał w 1964 roku na potrzeby filmu – tłumaczy mi jednak Irena Argira Tsermegas, która od lat zajmuje się upowszechnianiem kultury greckiej w Polsce i prowadzi w naszym kraju warsztaty taneczne. – Nie porywa Greków ani ich nie wzrusza. Tańczą dla turystów do znanej na całym świecie muzyki, ale bez większej przyjemności. Świetnie bawią się natomiast przy swoich ulubionych, lokalnych tańcach ludowych. Ich echa pobrzmiewają w filmowej muzyce Mikisa Theodorakisa – przyznaje. – W sirtaki słychać m.in. motywy chasapiko i kreteńskiego sirtós; sama nazwa “sirtaki” to zresztą zdrobnienie od “sirtós”. Warto pamiętać, że tradycja taneczna w Grecji jest bardzo długa i bardzo bogata. Każdy region, każda wioska ma w tym względzie swoją specyfikę. Choreografia filmowej zorby jest inspirowana figurami oryginalnych tańców ludowych, które, szczerze mówiąc, są o wiele ładniejsze od tego filmowego – podkreśla Thsermegas, dodając, że wiele greckich tańców ludowych ma charakter korowodowy. – Jednocześnie może je tańczyć kilkaset osób, czasem nawet tysiąc. Nieco inne jest chasapiko. Wystarczą dwie lub trzy osoby; muszą jednak znać te same kroki i figury.
Przypadki Zorby
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Greka Zorby. Najpierw była wydana w 1946 r. powieść, napisana przez Nikosa Kazantzakisa, najsłynniejszego greckiego pisarza XX wieku, do dziś otoczonego w swoim kraju wielkim szacunkiem. Kazantzakis pracował jako tłumacz, publikował teksty filozoficzne, uprawiał poezję, tworzył dramaty. Paradoksalnie sławę przyniosło mu to, co w swej własnej twórczości cenił najmniej, czyli powieści – spod jego pióra, obok Greka Zorby, wyszło także słynne Ostatnie kuszenie Chrystusa. Akcja Greka Zorby rozgrywa się w latach dwudziestych na Krecie, gdy Grecja chwyta za broń, by wyzwolić się spod okupacji tureckiej. Jednym z bohaterów jest niejaki Basil, neurotyczny Anglik, intelektualista i aspirujący pisarz, który przyjeżdża do Grecji, by zająć się kopalnią węgla brunatnego, zapisaną mu w spadku przez ciotkę. Jego towarzyszem staje się Alexis Zorba, biedny jak mysz kościelna włóczęga, prostak i analfabeta, który, choć nie posiada nic, doskonale wie, jak smakować życie. Zgodnie z filozofią epikurejską, żyje z dnia na dzień i cieszy się każdą chwilą. Tego samego chce nauczyć Basila, czyli swojego „szefa”.
Film i muzyka Theodorakisa
W 1964 r. na podstawie powieści Kazantzakisa powstał kultowy dziś film, nakręcony przez Michaela Cacoyannisa. Główne role zagrali w nim Alan Bates i Anthony Quinn. O tytułowym bohaterze Aleksander Jackiewicz napisał, że (…) ta realistyczna przecież figura przypomina bogów greckich. Porównywałem go kiedyś do Dionizosa. Wprawdzie nie zrodził się on z uda Zeusa, ale jak mityczny bóg, długo przebywał poza krajem, powrócił z krzykiem i szumem, i wypełnia radością ziemię grecką, pije wino, je za trzech i kocha kobiety (patrz książka: Mistrzowie kina współczesnego). Dla Mikisa Theodorakisa, kompozytora filmowej muzyki i twórcy baletu pod tym samym tytułem, Zorba był archetypem człowieka, który żyje w zgodzie z pierwotną naturą i docenia każdy przejaw rzeczywistości, bez względu na to, czy poniesie porażkę czy odniesie zwycięstwo. Co ciekawe, Theodorakis, równolegle z pracą artystyczną był bardzo zaangażowany w politykę, działał w lewicowych ugrupowaniach. Wspominając po latach pracę nad filmem Cocoyannisa, powiedział: Nie miałem wtedy serca do tej pracy. Zajmowała mnie przyszłość Grecji. Może dlatego muzyka wyszła tak dobrze, że napisałam ją szybko i bez zbędnego wahania. Irena Argira Tsermegas dodaje: – Mikis Theodorakis z muzyką ludową zetknął się w 1946 r., gdy w Grecji wybuchła wojna domowa. Zesłano go wtedy na wyspy Ikarię, skąd zresztą pochodzę. Był też na Makronisos. Tam spotkał więźniów przybyłych z różnych regionów Grecji. Grali oni i śpiewali swoje pieśni, żeby umilić sobie czas na wygnaniu. Ludowe utwory bardzo się Theodorakisowi spodobały i chętnie inspirował się nimi potem w pracy kompozytorskiej. Grecy oczywiści Theodorakisa znają, poważają i kochają, chętnie słuchają jego muzyki, ale raczej nie przychodzi im do głowy, żeby przy niej tańczyć – zaznacza moja rozmówczyni.
Tańczący rzeźnicy i melodie ze spelunek
– Chasapiko, czyli taniec rzeźnicki, przywędrował do Grecji z Azji – Tsermegas przybliża jeden z najważniejszych greckich tańców. – Wywodzi się z Konstantynopola, gdzie tańczyli go członkowie cechu rzeźników. To typowy folklor miejski, znany pod nazwą rebetiko. Na początku lat dwudziestych XX wieku Grecja przegrała wojnę z Turcją i Grecy, którzy tam mieszkali, musieli uciekać. Byli to głównie prawosławni mieszkańcy miast z wybrzeży Azji Mniejszej i z Konstantynopola. Często nie znali dobrze greckiego. Wyjeżdżali tak jak stali, zostawiając za sobą wszystko. Było ich około miliona. Chętnie osiedlali się w Atenach i w ich pobliżu. Powstawały wtedy m.in. Nea Filadelfia, Nea Ionia czy Nea Ionia, które teraz leżą w granicach Wielkich Aten. Imigranci to był socjologiczny fenomen. Tam, skąd uciekli, żyli dostatnio i wygodnie, a w Grecji spadli na ostatni szczebel drabiny społecznej. Musieli wszystko zaczynać od zera. Ich pieśni były smutne, pełne tęsknoty.
Wiadomo, że bieda niesie ze sobą przestępczość. – Rebetiko to kultura wyjętych spod prawa; ich muzyka rozbrzmiewała w podejrzanych klubach, gdzie paliło się przemycany z Turcji haszysz. Najlepsze, najważniejsze pieśni rebetiko powstały przed wojną, ale popularność zdobyły po jej zakończeniu. Sławni stali się też wtedy muzycy, którzy je tworzyli. Wojna sprawiła, że wszyscy byli tak samo biedni i melancholijny nastrój rebetiko doskonale oddawał ówczesny stan ducha Greków. Na dodatek przez jakiś czas była to muzyka zabroniona, a wiadomo, że zakazany owoc kusi najbardziej – tłumaczy Irena Argira Tsermegas.
Czego słucha przeciętny Grek dzisiaj? Przy jakich utworach podrywa się z krzeseł? – W Grecji, inaczej niż w Polsce, w radiu i telewizji słychać przede wszystkim greckie utwory. Każdy Grek zna kilka tańców ludowych, najczęściej z regionu, z którego pochodzi. Polacy o tańcach ludowych coś słyszeli, a ich kroki znają tylko wtedy, gdy należeli do zespołu folklorystycznego. Grecy taniec i muzykę mają we krwi. Gdy Grecja odzyskała niepodległość, trochę na siłę próbowano stworzyć taniec narodowy. Wybór padł na kalamatiano o typowo bałkańskiej rytmice, który pochodzi z Peloponezu. Wszyscy go znają, bo jest w szkolnym programie, ale z przyjemnością tańczy się go tylko na Peloponezie – informuje mnie Irena Argira Tsermegas.
Po przygotowanej specjalnie dla turystów zabawie instruktorzy tańca zdejmują regionalne stroje i idą odpocząć. Często zatrzymują się po drodze w położonej nieopodal tawernie. Przy lampce wina i granej na żywo lokalnej muzyce nogi, mimo zmęczenia, same rwą się do tańca. Taneczne figury przypominają te, które wymyślono w starożytności. Grecki świat tańczy przecież od zarania dziejów. Według Platona człowiek wykształcony powinien wszak umieć śpiewać i tańczyć.
Więcej o Greku Zorbie czytaj w Lente #01.