Akka. Małe miasto, wielka historia
Tomasz SkowronekAkka uchodzi za jedno z biedniejszych, ale i najciekawszych izraelskich miast. W 2001 roku tutejszą starówkę wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Aromat kawy, przypraw, świeżych wypieków i słodyczy miesza się z zapachem ryb, potu i morskiej wody. Wokół stłoczone stoiska, wąskie zaułki, towary i ludzie. Wszędzie porozwieszane kolorowe chusty, torebki, orientalne ubrania. Nieustannie ktoś nawołuje, zagaduje, aby pokazać, a przede wszystkim sprzedać swój towar. To część tradycji. Stare śródziemnomorskie miasta od wieków były podporządkowane handlowi.
Jestem na targu ulicznym w samym sercu starówki Akki (albo, jak kto woli, Akko, Acre, Akry), jednego z najbardziej wielokulturowych i wieloreligijnych miast w Izraelu, którego dzieje kapitalnie odzwierciedlają burzliwą historię tej ziemi. Zostało ono ukształtowane przez Fenicjan, Rzymian, Turków, krzyżowców, Greków, mameluków, Bizantyjczyków i Brytyjczyków. Od wieków stanowiło łakomy kąsek dla wszelkiej maści mocarstw, więc też często przechodziło z rąk do rąk.
Historia miasta sięga epoki brązu, jednak najbardziej znana jest z okresu wypraw krzyżowych, kiedy to Akka stała się jednym z centrów świata. W XII wieku była już największym i najbogatszym miastem w królestwie krzyżowców, a także jego najważniejszym portem i, wreszcie, ostatnim bastionem w Ziemi Świętej.
Dziś w Akce żyją koło siebie żydzi, chrześcijanie i muzułmanie. Miasto, choć niewielkie, oszałamia, zachwyca i poszerza horyzonty. Wpływy europejskie mocno przenikają się i mieszają z kulturą arabską; wciąż czuć tutaj duchową obecność Imperium Osmańskiego. Miejsce jest wręcz nasączone wielokulturowością i historią, co widać chociażby w toponimach: wiele nazw placów, ulic, charakterystycznych miejsc nawiązuje do zagranicznych miast czy postaci historycznych. Znajdziemy tu plac Genueński, Wenecki czy Pizański, ulice imienia Juliusza Cezara, Marca Pola czy Napoleona, a także malowniczy Turecki Bazar.
Temu ostatniemu warto przyjrzeć się bliżej. Zbudowany pod koniec XVIII wieku, został odrestaurowany w 2011 roku i od tamtego czasu stanowi jedną z atrakcji Starego Miasta. Na terenie Tureckiego Bazaru można znaleźć małe galerie, kawiarnie i sklepy sprzedające ręcznie robione pamiątki. Bazar jest jednym z najstarszych rynków sztuki na świecie, a odwiedza go ponad 400 000 turystów rocznie.
Zwiedzanie Akki warto zresztą zacząć właśnie od bazarów, zwanych w Izraelu szukami. Bliskowschodnie targowiska kuszą przyjezdnych orientalną egzotyką, zapachami i kolorami, które sprawiają, że zmysły szaleją. Od rana do wieczora sprzedaje się tutaj setki różnego rodzaju artykułów, od przedmiotów codziennego użytku, po wyroby skórzane, ręcznie wykonaną biżuterię oraz bogaty asortyment badziewia, kiczu i tandety, ze szczególnym uwzględnieniem chińskich zabawek dla dzieci. Po spędzeniu dłuższej chwili na szuku podróżnik może poczuć znużenie. Tłok miejscowych i turystów, gwar, ścisk, hałas, narzucający się sprzedawcy – to wszystko sprawia, że mózg zaczyna się męczyć. Wtedy najlepiej skręcić w jedną z wielu okolicznych alejek i zaułków. Całe tutejsze Stare Miasto stanowi ich plątaninę, a wędrowanie po nich przynosi ukojenie, pozwala się wyciszyć się i odpocząć w cieniu wiekowych kamienic. Większość z nich kres świetności ma już dawno za sobą; mury usypują się, ściany odpadają, wnętrza mieszkań niszczeją. Ludzkie życie dawno już stąd zniknęło, za to prawie na każdym kroku spotykamy koty. Jasne, ciemne, pręgowane, spacerują po uliczkach, krążą po restauracyjnych stolikach, leniwie pokładają się na murkach i maskach samochodów.
Akka uchodzi za jedno z biedniejszych izraelskich miast. Starówka, zasiedlona w większości przez ludność arabską, przez wiele dziesięcioleci była zaniedbywana. Izraelskie władze bardziej inwestowały w nowoczesne osiedla położone na obrzeżach, zamieszkiwane głównie przez społeczność żydowską – to tam powstają apartamentowce, szkoły i centra handlowe. W 2001 roku wpisano jednak Starą Akkę na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO; od tamtego czasu coraz częściej remontuje się budynki, przekształca w bazy noclegowe albo restauracje.
Snując się bez celu po uliczkach, natrafiam na meczet Al-Dżazzara, znany w języku arabskim jako Jama El-Basha (Meczet Paszy), a wcześniej jako Jama El-Anwar (Meczet Świateł). Otaczają go smukłe, wysokie palmy. Jest to drugi największy meczet w Izraelu – większa jest tylko Al-Aksa w Jerozolimie. Zbudowany przez Turków w 1781 roku, dominuje nad miastem, a jego charakterystyczna zielona kopuła przykuwa wzrok. Ponieważ meczet stanowi najwyższy punkt zabytkowego centrum, jest dla przybyszów doskonałym punktem orientacyjnym.
Tuż obok meczetu znajduje się cytadela. Zwiedzający mogą wejść na taras na szczycie dawnego donżonu zwanego Wieżą Skarbca (Burj el-Khazna). Cytadela została wzniesiona w XVIII wieku na ruinach budowli krzyżowców. Po pierwszej wojnie światowej Brytyjczycy urządzili w niej więzienie o zaostrzonym rygorze, w którym przetrzymywali arabskich więźniów politycznych oraz imigrantów żydowskich; wielu z nich skazano na śmierć przez powieszenie. Warto wspomnieć o tym, że jednym z więźniów cytadeli był Bahá’u’lláh, założyciel bahaizmu, a w mieście znajduje się także jego grób. Te dwa punkty stały się centralnymi miejscami bahaickiego kultu.
Następnym must see jest turecka łaźnia, mieszcząca się w oryginalnym otomańskim budynku w samym sercu starej części Akki. Została wybudowana w 1795 roku przez Dżazzara Paszę i nazwana od jego imienia. Prawdopodobnie powstała na ruinach wcześniejszej łaźni pochodzącej z czasów krzyżowców – mieszkańcy Akki relaksowali się i wypoczywali w tym miejscu od pokoleń. Od 1954 roku mieści się tutaj Muzeum Miejskie, w którym oglądać można przestrzenne prezentacje ukazujące funkcjonowanie tureckiej łaźni.
Włócząc się dalej labiryntami ciasnych uliczek, mijam budynki naznaczone radykalnymi zwrotami i zawieruchami tutejszej historii, a po drodze spotykam pojedynczych, nieśpieszących się nigdzie turystów. W końcu docieram do przystani morskiej. Kiedy Morze Śródziemne nie szaleje, jest to miejsce spacerów i spotkań. Na kamiennym nasypie przesiadują zarówno młodzi, jak i starsi ludzie. Można tam spotkać także rybaków łowiących ryby, które potem znajdą się na stole jednej z wielu lokalnych restauracji. Szum morza uspokaja, małe łodzie rybackie leniwie się kołyszą się na falach, jak miało to miejsce od wieków. Losy miasta od zawsze związane były z morzem. Przez wieki tutejszy port stanowił dla Europejczyków strategiczną „bramę do Lewantu”, czyli Palestyny, Jordanii, Syrii i Libanu. To właśnie do Akki przypłynął z Wenecji Marco Polo wraz z ojcem, aby następnie wyruszyć stąd w podróż do Chin. Drogą morską przybywali kupcy, pielgrzymi, najeźdźcy; tędy docierały rozliczne towary. Morze powodało cały zgiełk i ruch tego orientalnego miasta. Dziś sytuacja odwróciła się, a przystań morska dotkliwie straciła na znaczeniu na korzyść sąsiedniego miasta portowego – Hajfy. Dziś to tam znajduje się największy port w kraju, zaś samo miasto jest ważnym ośrodkiem naukowym, z dwiema światowej klasy uczelniami wyższymi oraz kilkoma ośrodkami naukowo-badawczymi znanych zagranicznych koncernów. Dla Izraela Akka to miasto przeszłości, zaś Hajfa staje się miastem przyszłości i innowacji.
Wzdłuż morza rozciągają się mury obronne wzniesione przez krzyżowców. Przypominają, że Akka to średniowieczna, niezdobyta twierdza, której w 1799 roku nie zdołał podbić nawet Napoleon Bonaparte. Po samych murach można się przejść, zobaczyć po drodze kościół oraz latarnię morską, albo po prostu usiąść i podziwiać z tego miejsca zachód słońca. Do listy miejsc wartych odwiedzenia z pewnością należy także dopisać podziemne miasto krzyżowców. Zwiedzanie sal i korytarzy bankietowych rycerzy to nie lada gratka dla miłośników historii.
Po zwiedzaniu warto zatrzymać się w jednej z tutejszych knajpek. Chociaż Akka słynie z restauracji serwujących rozmaite gatunki ryb i owoców morza, możemy też spróbować tu innego, typowo bliskowschodniego specjału, czyli hummusu. W mieście można znaleźć co najmniej trzydzieści niezłych knajp serwujących ten przysmak. Izrael przyjął hummus jako swoje nieoficjalne danie narodowe, ponieważ odpowiadało ono żydowskim prawom kaszrutu (koszerności) – religijnym zasadom dotyczącym jedzenia i przygotowywania żywności. Nazwa tego dania oznacza po arabsku ciecierzycę, a chociaż samo pochodzenie hummusu nie jest do końca znane, na Bliskim Wschodzie spożywano tę gęstą pastę od tysiącleci. Średniowieczne książki z przepisami dowodzą, że jedzono ją zarówno w Egipcie, jak i w Lewancie, zanim dotarła do Turcji, Grecji i innych krajów basenu Morza Śródziemnego.
Od początku powstania Izraela hummus był podstawową potrawą mieszkańców. Według Sabra Salads, izraelskiego producenta hummusów, Izraelczycy spożywają dwa razy więcej hummusu niż ich arabscy sąsiedzi. Najpopularniejsza wersja podawana jest na ciepło w dużej misce, z dodatkiem dużej ilości pasty tahini, posypana natką pietruszki. Ma konsystencję bardzo gęstej zupy i jest zgarniana gorącym chlebem pita. Na terenach palestyńskich hummus zazwyczaj podaje się na śniadanie, czasami z dodatkiem zimnego jogurtu zwanego labaneh i świeżych liści mięty. W ubiegłym wieku żydowscy imigranci z takich krajów, jak Irak, Jemen, Tunezja czy Maroko, przywieźli ze sobą swoje wyjątkowe nawyki hummusowe: Irakijczycy serwują hummus z sabichem (smażonym bakłażanem i jajkiem na twardo), a Marokańczycy uwielbiają Hasa Al Hummus, wegetariańską zupę z ciecierzycy.
Hummus doskonale symbolizuje tygiel izraelskiej kultury. Warto spróbować różnych wariantów, tak jak warto poznać wiele oblicz jednego z najbardziej orientalnych miast w Izraelu, czyli Akki.