Che bella tarantella! Magiczny taniec i radość życia
Magdalena GiedrojćZaczyna się niewinnie. Kilka kobiet, kilku mężczyzn, skoczna muzyka, taniec przypominający nasze ludowe wywijasy: trochę podskoków, drobnych kroczków i obrotów, czasem parami, czasem wspólnie, w kole. Mijają minuty. Tancerze wydają się niezmęczeni, choć muzyka wcale nie cichnie, a rytm nie zwalnia. Po pewnym czasie wszystkich ogarnia lekki trans – ani tancerze, ani widzowie, otoczeni rytmem szybkich uderzeń tamburynów, nie mogą oderwać się od tego spektaklu, tańca na pozór zwyczajnego, a jednak zupełnie niezwykłego. Taka jest bowiem tarantella, taniec z włoską duszą, pełen energii i siły. Taniec, który pochłania bez reszty. Taniec, któremu nie sposób się oprzeć.
Radosne, wirujące dźwięki tarantelli to jeden z najbardziej znanych motywów muzycznych z południa Włoch, wizytówka Apulii, Kalabrii, Abruzji czy Sycylii. Czasami przybiera inne nazwy: tarantellowe rytmy odnaleźć można w utworach znanych jako saltarella, pizzica czy tammuriata. Usłyszeć ją można przy różnych okazjach, do tańca ruszają mali i duzi, ludzie z miast i wsi, skąd zresztą bierze ona swój początek. Integruje społeczności lokalne, podziwiają ją turyści, oszołomieni rytmem, ale często nierozumiejący, na co tak naprawdę patrzą. Istnieje wiele wariantów tej melodii, każdy region ma swoją tarantellę, każdy jest przekonany, że to jego wersja jest tą najprawdziwszą i najbardziej magiczną. Bo tarantella to nie tylko muzyka, to cały magiczny rytuał, u którego podstaw stoi pewien niesympatyczny, duży pająk, melodyjnie zwany tarantulą. Jego ukąszenie nie zagraża życiu, jest jednak bardzo bolesne i przynosi ukąszonemu wiele cierpienia. Zgodnie z najdawniejszą tradycją, poszkodowany może wpadać potem w stany epileptyczne i histeryczne, wzburzenie, melancholię, zamroczenie umysłu, a także cierpienie duszy. Aby ulżyć jego boleściom, kilka stuleci temu zaczęto praktykować swoiste odczynianie uroków, przybierające formę długotrwałego i bardzo dynamicznego tańca, który musiał wykonywać chory. Wierzono, że tylko w ten sposób może on wyrzucić z siebie jadowitą pamiątkę po ugryzieniu pająka i zapobiec rozprzestrzenianiu się cierpienia. Taniec trwał tak długo, aż ukąszony opadł całkiem z sił, wyczerpany gorączkowymi rytmami. Zdarzało się, że rytuał kończył się dopiero po paru dniach. Wykończeni musieli być wszyscy, także grajkowie oraz towarzyszący choremu sąsiedzi i rodzina; w odczynianiu jadowitego uroku brała bowiem udział nierzadko cała wieś.
Ponieważ pająki, a także inne zwierzęta jadowite, których ukąszenia należało rytualnie odczynić, atakowały głównie podczas prac w polu, w niektórych wsiach w najgorętszym okresie na polach zawczasu pojawiali się muzykanci, gotowi w każdej chwili ruszyć na ratunek ukąszonemu nieszczęśnikowi. Częściej przygrywali kobietom, które, zbierając skoszone zboże, były bardziej narażone na wszelkie niemiłe niespodzianki czyhające wśród roślin na polach. Kiedy stało się to najgorsze, wystarczyła drobna opłata i tarantella rozpoczynała się skocznie, by trwać przez następne godziny i dni. Podobno w tym momencie roku grajkom specjalizującym się w tarantellach absolutnie nie groziło ubóstwo, choć bez wątpienia na każdy grosz musieli ciężko zapracować.
Najważniejszym instrumentem był zawsze tamburyn, dźwięcznie wybijający rytm. Do dziś nie może się bez niego obejść prawdziwa tarantella. Jego wibrujące, radosne rytmizowanie doskonale prowadzi w tańcu, nie przeszkadzając innym instrumentom we wzbogacaniu melodii. W jego towarzystwie pojawiają się także skrzypce, harmonijka ustna, katarynka, akordeon. Choć współcześnie tarantella zatraciła już swój pogański wymiar rytualny, nie służy do odczyniania uroków, wciąż jest niezwykle popularna. Z tańca magicznego przeistoczyła się w taniec charakterystyczny, podkreślający uroki wspólnej zabawy. Z jednej strony na fali poszukiwań powstają zespoły muzyczne powracające do tradycji, które odtwarzają rytualną muzykę, śpiew i taniec, z drugiej – tarantella przeszła do codzienności, tańczy się ją na festynach, podczas rozmaitych, tak licznych włoskich zabaw. Kroki nie są trudne do opanowania, szybko można złapać wspólny rytm, jednak dynamiczne tempo tańca sprawia, że nie jest to propozycja dla mniej wytrzymałych. Tarantella to wciąż taniec męczący, choć dziś to zmęczenie wyrażać ma wyłącznie radość ze wspólnej zabawy, a nie odczynianie uroków i walkę ze złymi mocami.
W drodze do Hollywood
Mało kto pozostaje obojętnym wobec tarantelli. W jej skocznych rytmach ukrywa się wszystko to, co sprawia, że południowe Włochy, a może Włochy w ogóle, są tak autentyczne, pełne energii i blasku. Nie powinno więc dziwić, że tą muzyczną siłą zaczęli się interesować twórcy znacznie mniej tradycyjni, lepiej wykształceni i wyrafinowani.
Urokowi tarantelli ulegli najpierw mistrzowie muzyki klasycznej. Czasami wykorzystywali dość dosłownie rytmikę i taneczność, czasami pozwalali się porwać atmosferze i tworzyli dzieła lekko tylko zbliżające się do tańca. Fryderyk Chopin w Tarantellli As-dur op. 43 na fortepian wirtuozersko przemknął nad tanecznością utworu, tworząc dzieło wystylizowane i odbiegające daleko od oryginału. Nie sposób odmówić mu uroku, świetnie się tego słucha, niewiele jednak pozostało tarantelli w Tarantelli. Nieco bliżej oryginału pozostał Ferenc Liszt w Tarantelli z cyklu Wenecja i Neapol, stworzył dzieło radosne, musujące, lekkie, a przy tym wysokiej próby muzycznej. I do tego jednak nie da się zatańczyć tarantelli. Znacznie łatwiej dać się porwać dziełu Gioacchina Rossiniego La Danza. To już jest tarantella w czystej postaci, tak energetyczna, gorączkowa i radosna, że nogi same rwą się do tańca. Śpiewali ją najwięksi: Luciano Pavarotti, Cecilia Bartoli, Andrea Bocelli. Zainspirowała wiele pokoleń twórców, a świat rozpoznaje ją już po pierwszych taktach. Lista zarażonych tarantellą wcale nie jest krótka – z Polaków Karol Szymanowski i jego Nokturn i Tarantella czy Henryk Wieniawski ze swoim utworem Scherzo-Tarantella, a do tego Niccolo Paganini, Dymitr Szostakowicz, Siergiej Rachmaninow, Nikolaj Rubinstein, Ottorino Respighi.
Tarantella doskonale poradziła sobie również w świecie muzyki lżejszej. Przejmująco zaprezentowała ją Amalia Rodriguez, najsłynniejsza portugalska śpiewaczka fado. W Polsce Irena Santor zaśpiewała piosenkę pod tytułem Tarantella na niedzielę, a Michał Bajor wykonał skoczną Tarantellę z niewesołym tekstem. Ze żniwnych pól południa Włoch tarantella zawędrowała w końcu na filmowe salony. Fragment tarantelli pojawił się w musicalowym widowisku Peter Pan. Niedużą, acz niezwykle ważną rolę odegrała w Ojcu chrzestnym; to ona właśnie rozbrzmiewa w sycylijskiej części tej opowieści. W końcu włoski kompozytor Ennio Morricone skomponował utwór pod tytułem Rabbia e Tarantella, w którym zaskakująco łączy się mrok i blask, gniew i radość. Utwór wzbogacił ścieżkę dźwiękową filmu Bękarty wojny.
Magiczna tarantella z całą swą mroczną, jadowitą przeszłością, to dziś już tylko wspomnienie. Nikt nie odczynia uroków, wieś nie tańczy do upadłego po każdym ugryzieniu pająka. Ale drobniutkie kroczki, wytupywane na boki i w podskokach, obroty, szybkie zmiany, gorączkowe tempo – wszystko to sprawia, że nawet dziś można się zatracić w tarantelli, poddać się jej oszałamiającej sile porywania w górę, ku przyjemności i zabawie. Zatańczmy tarantellę, odczyńmy urok smutnych jesiennych dni. Niech ogarnie nas nieokiełznana, niedająca się powstrzymać włoska radość życia.
Zdjęcie główne: Roberto Ferrari / Flickr, CC BY-SA 2.0
TARANTELLA W POLSCE
Jeśli chcecie nauczyć się tarantelli, najlepiej zgłosić się do Magdaleny Dąbrowskiej –
– aktorki, tancerki, instruktorki europejskich tańców tradycyjnych, liderki grup tańca (m.in. Balfolk Białystok, Tarantella w Polsce).
Magdalena jest miłośniczką kultury południa Włoch i tańców z rodziny tarantelli. Od wielu lat fascynuje ją fenomen tarantyzmu i jego terapeutyczny wymiar, który coraz częściej wykorzystuje w pracy z aktorami i tancerzami. Uczestniczyła w mistrzowskich warsztatach tańca Giovanniego Amatiego i wystąpiła z nim na koncercie mistrzów festiwalu „Skrzyżowanie Kultur”. W Paryżu uczyła się u włoskiej choreografki i performerki Maristelli Martelli ze szkoły DAMA w Bolonii i zagrała w jej performansie Danze Terra w krakowskiej Cricotece. Magdalena współpracuje też z zespołem Addhrai, grającym muzykę południa Włoch – jako instruktorka tańca i performerka. Wygrała z nimi I nagrodę w konkursie „Nowe Źródła” organizowanym przez festiwal Folkowisko. Współpracuje też z włoskim stowarzyszeniem Neapolis Balfolk z którym tworzy projekt taneczny „Folkultura”.
Kontakt: Tarantella w Polsce