Jak stolicę Grecji wybierano
Katarzyna JakielaszekW październiku 1834 roku opublikowano dekret, na mocy którego Ateny stały się stolicą Królestwa Grecji. Dwa miesiące później, a dokładnie 13 grudnia 1834 roku, rząd opuścił Nafplio, dotychczasową stolicę kraju.
Nie od razu Kraków zbudowano i nie od razu Ateny stały się stolicą nowożytnego państwa greckiego. Pierwszą siedzibą prezydenta, a potem króla, było Nafplio (nazywane także Nauplion lub Nafplion) na Półwyspie Peloponeskim. Wyzwolona spod jarzma tureckiej okupacji Hellada organizowała swoje urzędy przez kilka dekad; najpierw we wspomnianym niewielkim miasteczku portowym, a następnie w małej, kompletnie zrujnowanej mieścinie, jaką 200 lat były temu Ateny.
Od prezydenta do króla
Mocarstwa zachodnie uznały odrodzenie się Grecji w roku 1830, czyli 9 lat po rozpoczęciu wojny narodowo-wyzwoleńczej, prowadzonej przeciwko Imperium Osmańskiemu. Ówczesna państwowość liczyła zaledwie 800 tysięcy osób, podczas gdy 6 milionów Greków pozostawało pod wpływami Turcji. Nowa Grecja obejmowała jedynie część terenów Attyki i Peloponezu, fragment Grecji Środkowej (Rumelię), Eubeę, wyspy Zatoki Sarońskiej oraz Cyklady i północne Sporady. Ateny wciąż pozostawały poza jej granicami. Oblegane dwukrotnie podczas działań wojennych z Turcją, w okresie walk (1821–29) zdążyły przejść kilkakrotnie z rąk tureckich do greckich, aby w końcu ponowie wrócić do Turcji.
Głową nowego państwa został Joanis Kapodistrias – pierwszy gubernator niepodległej Grecji, wybrany przez Zgromadzenie Narodowe w Trizinie w 1827 roku. Jego rządy upłynęły pod znakiem konfliktu między poszczególnymi ugrupowaniami politycznymi; zbudować trzeba było nie tylko kraj, ale i naród, elity, praworządność, edukację, a nawet język. Próby autorytarnych rządów zakończyły się dla prezydenta tragicznie: w roku 1831 zginął on z ręki swoich oponentów. Zamach miał miejsce w Nafplio; Kapodistrias zmarł na progu prawosławnego kościoła św. Spirydona.
Wobec realnego zagrożenia wybuchem wewnętrznej rebelii, w maju 1832 roku, w wyniku konferencji londyńskiej, podpisano międzynarodowy dekret, na mocy którego Grecja zmieniła ustrój na monarchię. Na nowego przywódcę młodej Hellady wybrano niespełna 18-letniego królewicza z Bawarii, katolika Ottona I Wittelsbacha. Młody władca rodem z Niemiec przybył do Grecji 6 lutego 1833 roku. Oficjalne powitanie nastąpiło w Nafplio, miasteczku pełniącym funkcję tymczasowej stolicy. Od początku wiadomo było, że nie spełni ono wszystkich warunków, aby stać się stabilnym centrum Grecji.
Wybór stolicy
W tempie możliwie najszybszym należało znaleźć nową siedzibę, która mogłaby pomieścić wszystkie urzędy i państwowe instytucje, a także, rzecz jasna, królewski pałac. Padały kandydatury rozmaitych miast: Argos, Tripolis, Koryntu czy Megary; pojawił się też pomysł, by Grecja nie miała permanentnej stolicy, a tytuł ten przyznawany był okresowo jako przechodni. W świetle tej idei Nafplio miałoby oddać urzędy Argos, Argos – Koryntowi, Korynt – po upływnie wymaganego czasu – odstąpić od bycia stolicą na rzecz Megary, Megara – na rzecz Aten, Ateny – dalej ku Larisie i Salonikom. Maraton miał kończyć się w Konstantynopolu. Pomysł ten nie spotkał się jednak z przychylnością większości decydentów, w związku z czym został odrzucony. Na stolicę wybrano Ateny, pozostające się wciąż w rękach władzy otomańskiej, której siedziba znajdowała się na skale Akropolu. Jako że liczba mieszkańców miasta nie przekraczała 5 tysięcy, nie będzie przesadą stwierdzenie, że urzędowym centrum kraju miała stać się mała, prowincjonalna osada, której skromne zabudowania pozostawały skupione wokół historycznego wzgórza Akropol.
Decyzją Królewskiego Dekretu z dnia 6 marca 1833 roku, bawarskie i greckie wojska wyruszyły z Nafplio do Aten, aby włączyć miasto w obszar państwa greckiego. Garstkę Turków przepędzono z Akropolu bez większych kłopotów; 12 marca 1833 roku, wśród wielkiego entuzjazmu mieszkańców, zeszli oni ze „świętej skały”. Wieczorem zorganizowano miejską fetę, a dowódca turecki wydał pożegnalny bankiet dla grona zagranicznych dyplomatów, przebywających w owym czasie w Atenach.
Posępne rudery
Niestety, w latach 30-tych XIX-go wieku antyczna metropolia znajdowała się w opłakanym stanie. Panował głód, szerzyły się groźne choroby, a przybywający do dawnego centrum kultury znajdowali zamiast niego posępną, brudną i zrujnowaną wioskę. Większość mieszkańców ewakuowała się na wyspy Zatoki Sarońskiej. Pozbawione chodników ateńskie ulice były zablokowane przez gruzowiska, a wędrujący przez osadę ludzie musieli przeskakiwać przez potrzaskane skalne bloki. Z 2 tysięcy domów zamieszkanych w chwili wybuchu wojny niepodległościowej w 1821 roku, jedynie 150 znajdowało się w akceptowalnym stanie; w prawdziwie zadawalającej kondycji był tylko jeden (!) budynek. Goście skarżyli się na okropne warunki: brak ogrzewania, szyb w oknach, a nawet drzwi i dachów. W Atenach nie było kościoła, w którym odbywałyby się nabożeństwa; nie działała ani jedna szkoła, ani jeden szpital, ani jedna poczta. Docierające z Nafplionu listy odczytywano na centralnym placu; jeśli po korespondencję nie zgłosił się żaden odbiorca, ulegała ona spaleniu. Towary z portu w Pireusie transportowano do centrum za pomocą wielbłądów.
Przebywający w sierpniu 1832 roku w Atenach francuski poeta, historyk i polityk Alphonse de Lamartine zapisał: Kilka kroków stąd wjeżdżamy do miasta, czyli do niedającego się rozwikłać labiryntu wąskich drożyn, zarzuconych bezładnie szczątkami zwalonych murów, połamanymi dachówkami, kamieniami i kawałkami marmuru, to zjeżdżając w podwórze jakiegoś zburzonego domu, to znów wjeżdżając na schody albo nawet na dach innego domu, do małych, białych, pospolitych, nędznych ruder, do zwaliska zwalisk, do jakichś nor brudnych, cuchnących, gdzie tłoczą się i ukrywają całe rodziny wieśniaków greckich. Gdzieniegdzie, na odgłos stąpania naszych koni, kilka kobiet z czarnymi oczyma i pełnymi wdzięku rysami atenek wyszło na próg: uśmiechały się do nas uprzejmie, ze zdziwieniem i zasyłały nam uprzejme powitanie Attyki: „Witajcie w Atenach, panowie cudzoziemcy!” W istocie Ateny są ołtarzem bogów, najpiękniejszym fundamentem, na którym minione wieki mogły umieścić posąg ludzkości. Dziś ich krajobraz jest ponury, smutny, ciemny, jałowy, opuszczony, ciężarem kładzie się na sercu; nie ma tu życia, zieleni, wdzięku, ruchu; wyczerpaną przyrodę tylko Bóg mógłby ożywić, wolność temu nie podoła; dla poety i malarza na tych jałowych górach, na tych przylądkach bielejących zwalonymi świątyniami, na tych pustych, bagnistych lub kamienistych brzegach, z których pozostały tylko dźwięczne nazwy. Ziemia apokaliptyczna, którą jak gdyby dotknęło przekleństwo Boga, jakieś wielkie słowo proroka; Jerozolima narodów, w której nie ma nawet grobu: oto jakie wrażenie budzą Ateny. (Podróż na Wschód, tłum. Jan Tomasz Seweryn Jasiński)
Wydaje się, że łaskawszy los spotkał starożytne zabytki. Antyczne świątynie czy teatry pozostawały w znacznie lepszym stanie niż domy współczesne. Jeden z podróżujących po Atenach Anglików odnotował, że żaden budynek nie dorównuje kondycją świątyni Hefajstejon, a cytowany już przed chwilą Lamartine tak pisał o swoim spotkaniu z monumentami, których nie wyjałowiły historia miasta ani działania wojenne kilku ostatnich wieków: Tu są Ateny! Tu człowiek wyczerpał swój geniusz i wyzwał przyszłość! I chociaż było to bezładne, ogromne, posępne, nieporządne skupisko zrujnowanych chat, szczątków jeszcze stojących murów, zapadłych dachów, spustoszonych ogrodów i dziedzińców, stosów kamieni tamujących przejścia i staczających się pod nogi; widząc go w obecnym stanie, tak jak go teraz widzę, z jego majestatycznymi szczątkami, które ostały się po bombach weneckich, po wybuchu prochowni podczas oblężenia przez Morosiniego, po uderzeniach młota Teodora, po działach Turków i Greków, widząc jego kolumny w ogromnych złomach leżące na posadzkach, jego zniszczone kapitele, jego tryglify rozbite przez ajentów lorda Elgina, jego posągi zabrane przez okręty angielskie, widząc tylko to, co zostało z tego zabytku, wiem już, że jest to najdoskonalszy poemat napisany w kamieniu na powierzchni ziemi. Jest to najwznioślejsze wrażenie zwalisk, jakie ludzie mogli kiedykolwiek sprawić, ponieważ są to zwaliska tego, co wykonali najpiękniejszego.
Dwa pałace
Pomimo swej dramatycznej kondycji Ateny nadal wydawały się najlepszym kandydatem do funkcji stolicy. Miasto stanowiło symbol greckiej wolności, wspomnienie wspaniałej przeszłości i kolebkę europejskiej tożsamości. Wniosek popierał zresztą sam grecki król Otton i jego ojciec, Ludwik Bawarski.
Otton po raz pierwszy odwiedził Ateny 40 dni po opuszczeniu Akropolu przez wojsko tureckie. Dnia 23 maja 1833 roku, wyraziwszy nadzieję, że potomkowie wspaniałych Hellenów będą mieli jeszcze niejedną okazję do kontynuacji chwały swoich przodków, został entuzjastycznie powitany przez mieszkańców. Grecy i Albańczycy (sprowadzeni do miasta w celach zasiedleńczych jeszcze przez Turków), górale i wyspiarze, żołnierze, żeglarze i wieśniacy, ubrani w swoje różnorodne, kolorowe stroje, wiwatowali na cześć młodego monarchy, zamykając na dobre znienawidzony okres tureckiej tyranii. Uroczystość miała miejsce w przedsionku antycznej świątyni Hefajstejon wznoszącej się ponad ateńską agorą.
Zanim młody król mógł przeprowadzić się do nowej stolicy, minęło półtora roku. W październiku 1834 roku opublikowano dekret, na mocy którego Ateny zostały oficjalnie mianowane królewską siedzibą oraz stolicą Królestwa Grecji. Dwa miesiące później, w zagmlony i zimny dzień 13 grudnia 1834 roku, rząd opuścił Nafplio; urzędnicy Narodowego Zgromadzenia oraz Gwardia Królewska popłynęli do Aten. W porcie w Pireusie uformowano skromną procesję, która skierowała się do Akropolu. Nie było żadnej ubitej drogi, jedynie błotnisty trakt, po którym wielbłądy, osły i muły niosły cały dobytek nowych mieszkańców stolicy. Podróżnicy przypominali karawanę wysiedleńców, zmierzających po raz kolejny w nieznanym sobie kierunku, raz jeszcze sięgających po niepewną przyszłość.
Warunki życia w Atenach uległy sporym zmianom. Z ulic zniknęły potężne zwały gruzów, połowa zrujnowanych kościołów i łaźni została odbudowana. Deputowani nadal nie mieli jednak stałego lokum na obrady, a ulice w mieście pozostawały bezimienne. Młodego władcę uznawano za nieudolnego względem zacofanego ludu, a zagraniczna prasa krytykowała „budowę królewskiego pałacu dla króla, który został wybrany, zanim powstało jego państwo”. Na dodatek miał on tak naprawdę… dwa pałace. Pierwszy z nich, sfinansowany przez ojca z Bawarii, miał pierwotnie stanąć w okolicy placu Omonia. Władca nie przyjął jednak tej propozycji, ponieważ uważał zaproponowany mu obszar za niezdrowy. Wynikało to z doświadczenia, jakie nakazał przeprowadzić: po Atenach porozkładano surowe kawałki mięsa, aby zobaczyć, które miejsca są najbardziej przewiewne, a w których powietrze wręcz stoi. Surowizna najszybciej zepsuła się przy dzisiejszym placu Kotzia, sąsiadującym z placem Omonia. Pierwsza rezydencja króla wyrosła więc w zalesionej wówczas części miasta – przy dzisiejszym placu Syntagma czyli Konstytucji. Masywna, czterokondygnacyjna, raczej niepiękna budowla powstała na osi dwóch wzniesień, Akropolu i Likawitosu, w połowie drogi między tymi górami. Obecnie w gmachu mieści się siedziba parlamentu. Natomiast drugi pałac wzniesiono z tyłu budynku; dziś ma tu swoją siedzibę prezydent Grecji. Obydwie rezydencje są od siebie oddzielone Ogrodami Narodowymi, zwanymi kiedyś Królewskimi, założonymi przez Amalię, żonę Ottona. Warto wspomnieć, że brat króta, książę Maksymilian Bawarski, upierał się, aby pałac zbudować na wzgórzu Akropolu, z wykorzystaniem istniejących tam ruin. Widowiskowy plan tego przedsięwzięcia, autorstwa niemieckich architektów, był już nawet gotowy; miało ono stanowić zwieńczenie mariażu klasycznej Grecji z nowożytną monarchią bawarską. Szczęśliwie idea ta nie została zrealizowana. Wygrały miłość do antyku i budząca się do życia archeologia, władca zaś zamieszkał ostatecznie w centrum Aten.
Fotel i hotel
W pierwszych latach panowania Ottona w mieście osiedliło się niewielu cudzoziemców. Wśród garstki tej wspomnieć warto amerykańskiego misjonarza Johna Hilla, który otworzył szkołę dla dziewcząt. Jego dom zasłynął faktem, że znajdował się tam jedyny w Atenach bujany fotel. Przybywający do miasta obcokrajowcy zwykle zatrzymywali się właśnie u Hilla. Do 1832 roku w Atenach nie było wszak ani jednego hotelu, a podróżni nocowali w zrujnowanych domach, które zamieniano w prowizoryczne gospody; niektórzy woleli gościć na dachu, mając nad głową rozgwieżdżone niebo. Korzystano również z prywatnych pokoi. Pierwszy regularny hotel, prowadzony przez Włocha i jego austriacką żonę, został zainaugurowany w 1832 roku w pobliżu placu Monastiraki; nadano mu nazwę „Europa”. Cytowany wyżej francuski poeta Alphonse de Lamartine zanotował o swoim pobycie w tym miejscu: miał bielone pokoje, umeblowane, chłodny dziedziniec z fontanną i odrobiną cienia. Grecka służba chętna i inteligentna. Nie było gorzej, niż spotkalibyśmy się na ulicy we Włoszech, Anglii czy Szwajcarii. Edmond About w swej książce o Grecji czasów Ottona pisał natomiast: większość hoteli w Atenach zapewniała jedynie zakwaterowanie. Pokoje były słabo umeblowane, a meble zostały przejęte przez klientów. Grecy z klasy średniej podróżują ze swoim łóżkiem, które często składa się z koca.
Duże wydarzenie stanowiło więc otwarcie w 1837 roku kolejnego lokum – hotelu Aeolos, który wzniesiono na rogu ulic Aeolou i Adriannou. Na dwa lata przed zakończeniem budowy i inauguracją, w ateńskiej prasie donoszono: W Atenach zostaje otwarty hotel pod nazwą „Aeolos” w pobliżu placu Platanos i Pnykos. Hotel posiada pokoje wyposażone w łóżka i meble europejskie. Sprzedawane będą różne rodzaje win europejskich i różne inne napoje alkoholowe. Śniadanie będzie serwowane z herbatą i różnymi wytrawnymi zapachami. Jedzenie przy stole będzie przygotowane zarówno po europejsku, jak i po turecku, a stoły będą gotowe w każdej chwili. Hotel Aeolos – wszystko za umiarkowaną cenę.
Funkcję środków transportu miejskiego pełniły w Atenach dziesiątki osiołków. Zwierzęta dźwigały na swoich grzbietach damy obwieszone drogą biżuterią i ubrane według ostatniej mody, udające się na tańce do pałacu królewskiego, na herbatkę do cudzoziemskich dyplomatów lub na koncert do prywatnej rezydencji. Często zdarzało się niestety, że panie przybywały na miejsce spryskane zimowym błotem lub z toaletami ubrudzonymi ulicznym kurzem.
Początki pełne kontrastów
W pierwszych latach funkcjonowania stolicy, rozwijały się zarówno ulice pod Akropolem, jak i pobliskie miasto portowe. W Pireusie, na terenie którego w 1834 roku stał zaledwie jeden dom i działało 8 sklepów, kilka lat później można było doliczyć się około 50 budynków, zamieszkałych przez niemal 2 500 osób. W Atenach pierwszą nowoczesną ulicą była Ermou (Hermesa), łącząca ze sobą dwie inne: Athinas i Aeolou. Dzieliła się ona na dwie części. Po jednej stronie znajdowały się stare bazary, stare ulice, stare zabudowania i zabytki (Wieża Wiatrów, pomnik Lizykratesa czy ruiny Akropolu), natomiast po przeciwnej stronie tego traktu otworzono nowe kawiarnie, restauracje, sklepy i sąd.
Nie ulega wątpliwości, że Ateny były miastem kontrastów, wynikających z silnego wpływu elementów kultur Wschodu i Zachodu. Obok tureckiego sklepu działała francuska kawiarnia, z której korzystali zarówno ubrani w tradycyjne stroje Grecy, jak i elegancko odziani dyplomaci. Do dziś miasto obfituje w kontrowersyjne obrazy, ostre dysharmonie, będąc jednocześnie aglomeracją żywiołową i emocjonalną. Młody Otton – pomimo rozmaitych o nim opinii – był człowiekiem, który pokochał Grecję i jej kulturę. Przenosząc stolicę z Nafplio do Aten, sam nie wiedział, jak potoczą się losy tej wówczas prowincjonalnej osady. Podobnie jak dziś mało kto wie, jak potoczą się nasze losy za rok.
Korzystałam z książek:
Molly MacKenzie, Turkish Athens – The Forgotten Centuries 1456-1832
Mary Beard, Partenon