Na Moście Westchnień
Beata Zatońska118 wysp i wysepek połączonych ponad 400 mostami, mosteczkami i kładkami – to Wenecja, Serenissima, jedno z najpiękniejszych i najbardziej tajemniczych miast świata. Do jej najsłynniejszych zabytków zaliczamy niewielki Most Westchnień, po włosku Il Ponte dei Sospiri, zwany też przez niektórych mostem zakochanych.
Pary przyjeżdżające do Wenecji często wynajmują gondole, by przepłynąć pod tym niewielkim, bo mierzącym zaledwie na 11 metrów mostem, który łączy Pałac Dożów z sąsiednim, okazałym budynkiem. Wierzą, że pocałunek pod Mostem Westchnień gwarantuje dozgonną miłość. Legendę tę utrwaliła amerykańska komedia romantyczna pt. Mały romans w reżyserii George’a Roya Hilla (1979) – tego samego, który kilka lat wcześniej nakręcił Żądło. Film opowiada o parze zakochanych trzynastolatków z Paryża, który uciekają z domu do Wenecji, by pod Mostem Westchnień, w chwili, gdy zapada zmierzch, a w mieście rozbrzmiewają dzwony, wyznać sobie miłość.
Uwielbienie wolności
Czy romantyczne skojarzenia związane z tą barokową konstrukcją wzniesioną w 1614 r. mają jakiekolwiek uzasadnienie? Niespecjalnie. Z przekazów wynika, że z piersi ludzi, którzy przechodzili mostem, wyrywały się dawniej westchnienia bynajmniej nie miłosne. Albo paraliżował ich strach przed spotkaniem z Radą Dziesięciu (trybunałem wyjątkowym działającym w Wenecji od 1310 roku i zajmującym się sądzeniem ciężkich przestępstw, zwłaszcza politycznych), albo wiedzieli już, że czeka ich długoletnie więzienie lub wyrok śmierci. Most Westchnień łączy bowiem Pałac Dożów, siedzibę władz Republiki Weneckiej, z Prigioni Nuovi, czyli nowym więzieniem. Oskarżeni i skazańcy przemieszczali się między budynkami właśnie tym mostem. Nie spotykali się ze sobą – przemyślnie przygotowano dla nich dwa korytarze. Przez ażurowe, marmurowe okna, wyposażone wewnątrz w kraty, mogli zerknąć na Ponte della Paglia i wenecką lagunę lub w głąb kanału, na most Ponte della Canonica. Gdyby rozkrzyczani turyści tłoczący się na Ponte della Paglia wsłuchali się w słowa przewodników, zrozumieliby więc, że mają przed sobą most, którym rzeczywiście szli ludzie zakochani. Zakochani w utraconej wolności.
Potęga Wenecji
Historia Najjaśniejszej naznaczona jest ciężką pracą, wojnami, wielkim bogactwem i skomplikowanymi procesami politycznymi. Najpotężniejsi obywatele Wenecji dość szybko zdali sobie sprawę, jak wielkie zagrożenie może dla Republiki stanowić dziedziczna monarchia; na podstawie niezwykle skomplikowanej, wręcz zagmatwanej procedury zdecydowano się więc wybierać władcę, nazywanego dożą. Członkowie Signorii, czyli przedstawiciele najbogatszych rodów, gromadzili się w Sali Wielkiej Rady (Maggior Consiglio) w Pałacu Dożów. Najmłodszy spośród zebranych szedł na plac św. Marka i zaczepiał pierwszego napotkanego tam chłopca. Dziecko to, określane mianem ballotino, losowało później srebrne i złote kule, które wskazywały nazwiska członków Rady. Losowanie, za pomocą kul oraz czerwonych i czarnych losów, powtarzano wielokrotnie, aż do wyłonienia kolegium elektorów, które miało wybrać dożę.
Urząd doży łączył funkcję administratora i prezydenta. Tytularnym księciem doża nigdy nie został, bo patrycjusze weneccy jak ognia bali się dyktatury i tyranii. Pilnowano go wręcz obsesyjnie: doża nie mógł bez świadków otwierać listów ani rozmawiać sam na sam z ambasadorami innych państw. Każdą swoją decyzję musiał konsultować z Wielką Radą, nad którą czuwał innym, niezależny organ. Urzędów kontroli władzy było zresztą w Wenecji bez liku.
Złowroga Rada Dziesięciu
W 1310 roku, po nieudanym przewrocie zorganizowanym w dzień św. Wita pod wodzą niejakiego Bajamonte Tiepola, który wraz ze swymi zwolennikami postanowił obalić dożę i przejąć władzę, powstała Rada Dziesięciu. Ta wspomniana już swoista komisja bezpieczeństwa państwowego miała pracować przez krótki czas, wrosła jednak w wenecki system prawny bardzo głęboko. Rada zbierała informacje za pośrednictwem swojej służby wywiadowczej; stworzyła siatkę zawodowych i skutecznych szpiegów, którzy działali tak w Wenecji, jak i w całej Europie.Członkowie, których ślubowanie brzmiało przysięgaj, krzywoprzysięgaj i nie zdradź tajemnicy, pełnili rolę sędziów. Jak w Biografii Wenecji napisał Peter Ackroyd, oskarżeni nie mieli dostępu do materiału dowodowego, a świadkowie nie mogli być przesłuchiwani przez obronę. Przesłuchania oskarżonych na ogół odbywały się w ciemnościach, a schody z gabinetu trzech przewodniczących rady prowadziły prosto do lochów i sal tortur. Od jej werdyktów nie było odwołania (tłum. Tomasz Bieroń, Zysk i Sk, wyd. I, str. 94).
Od 1614 roku, gdy Most Westchnień połączył nowe więzienie z Pałacem Dożów, to właśnie nim więźniowie i skazańcy podążali na przesłuchania, procesy i do cel. Ci, krórzy mieli największego pecha, prowadzeni byli na Piazzettę, czyli niewielki placyk między wybrzeżem Canale di San Marco a placem św. Marka, strzeżony przez dwie kolumny – jedną z lwem świętego Marka, drugą – ze św. Teodorem. Tam właśnie odbywały się w Wenecji egzekucje. Nic dziwnego, że do dziś panuje przesąd, wedle którego przejście między dwoma filarami może ściągnąć na nas nieszczęście.
Casanova – najsłynniejszy więzień Wenecji
Cele więzienne znajdowały się po obu stronach Rio della Paglia. Te na parterze nazywano studniami (i pozzi), bo nieustannie stała tam woda, było mnóstwo robactwa i szczurów, a więźniowie cierpieli w głodzie, chłodzie albo nieznośnym zaduchu. Te na górnych kondygnacjach nazywano i piombi od ołowianych płyt, które pokrywały dach – tam z kolei bywało nieznośnie gorąco latem i bardzo chłodno zimą.
Do najsłynniejszych więźniów weneckich, którzy przechodzili przez Most Westchnień, należy bez wątpienia słynny uwodziciel, podróżnik i pisarz Giacomo Casanova. Oskarżony o szpiegostwo, 26 lipca 1755 roku został aresztowany i skazany na pięć lat w i piombi. W nocy z 31 października na 1 listopada 1756 roku uciekł z więzienia przez dziurę w dachu.
W 1797 r., gdy Wenecję zajęły wojska francuskie, z i piombi uwolniono ostatniego więźnia. W ciemnościach spędził 16 lat, a gdy wyprowadzono go na plac św. Marka, oślepł; niedługo potem zmarł.
Mostem do kultury
Więzienny most zapisał się oczywiście w historii kultury. Pojawiał się na licznych weneckich pejzażach, m.in. u Canaletta. Operetkę poświęcił mu w 1861 roku Jacques Offenbach, a w 1964 roku Charles Aznavour zaśpiewał po raz pierwszy swój wielki przebój Jaka smutna jest Wenecja. Jedna ze zwrotek piosenki brzmi: Żegnajcie wszystkie gołębie, które byłyście nam za towarzystwo. Żegnaj Moście Westchnień. Żegnajcie utracone marzenia.
Most zawędrował też do kina i literatury. Il ponte dei sospiri – taki tytuł nosił melodramat historyczny nakręcony w 1940 roku przez Maria Bonnardo. Była to adaptacje poczytnej w swoim czasie powieści awanturniczej Michela Zevaco. Akcja rozgrywała się w 1538 roku, w bardzo burzliwych czasach, gdy toczyły się jeszcze wojny włoskie, a flota admirała Andrei Dorii przegrała z otomańskimi siłami Barbarossy bitwę morską pod Prewezą. Na bohaterów tej romantycznej historii wybrano szlachetnego kapitana Rolanda Candiano i córkę doży, Eleonorę Grado. Rolando zostaje niewinnie oskarżony o zabójstwo i skazany przez Radę Dziesięciu na śmierć. Dzieje się tak z powodu misternej intrygi utkanej przez jego dawną kochankę. Rolandowi udaje się jednak uciec – rzuca się z Mostu Westchnień w wody Rio della Paglia, oczyścić z zarzutów i połączyć z ukochaną Eleonorą. Film cieszył się wielkim powodzeniem.
Piękniejsza niż dzisiaj?
O Republice Wenecji mówiło się różnie; przez setki lat przeważał jednak czarny PR. Według wielu historyków Serenissima była państwem policyjnym, gdzie rządzili despoci i oligarchowie, pod byle pozorem aresztujący i skazujący na więzienie lub śmierć niewygodnych ludzi. Nie zgadza się z tą opinią John Julius Norwich, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami w książce Historia Wenecji (tłum. Jakub Bartoszewicz, W.A.B.). Brytyjczyk wskazuje, że weneckich dożów nie sposób nazywać despotami czy tyranami , zwłaszcza że dysponowali oni znacznie mniejszymi uprawnieniami niż przywódcy pozostałych europejskich mocarstw. Szczegółowo zrelacjonowawszy 1000 lat historii Wenecji, rozwój jej struktur państwowych i świetnie zorganizowanej służby bezpieczeństwa, czyli Rady Dziesięciu, utrzymuje: nigdzie indziej ludzie nie byli równie szczęśliwi i wolni od strachu. Wenecjanie nie mieli wprawdzie wpływu na politykę swego kraju, ale też nie byli ciemiężeni przez władze. Choć zdarzało im się narzekać na decyzje rządu, to nigdy się przeciw niemu nie zbuntowali – za wszystkimi przewrotami stali rozgoryczeni arystokraci, nigdy lud. Obywatele Republiki pracowali ciężko i uczciwie, wielu z nich poświęcało życie sztuce lub rzemiosłu, jak nikt na świecie umieli się bawić z klasą i polotem. Ich Wenecja była piękniejsza – choć może się to zdać niemożliwe – nawet od tej, którą znamy dzisiaj.