Natalie Haynes, Puszka Pandory (fragment książki)
Przeczytaj fragment książki Puszka Pandory. Kobiety w mitologii greckiej! Będzie ona dostępna w księgarniach od 8 listopada 2023 roku. Magazyn "Lente" jest patronem medialnym publikacji.
Materiał stworzony ramach płatnej współpracy z wydawnictwem WAB.
Kiedy w filmie Zmierzch tytanów Raya Harryhausena Harry Hamlin z twarzą lśniącą od potu stał za kolumną w mrocznej jaskini Meduzy, a płomienie odbijały się od jego tarczy, mój brat i ja byliśmy jak zaczarowani. Perseusz trzyma przed sobą puklerz na wysokości oczu, żeby uchronić się przed spojrzeniem Meduzy, które wszystko zamienia w kamień. Obserwuje oblicze potwora wijącego się na tle ognia, który odbija się w tarczy. Meduza smaga wężowym ogonem, wężowe ma także włosy. Uzbrojona w łuk i strzały, bez trudu może powalić jednego z towarzyszy Perseusza. Człowiek leży na ziemi, a Meduza sunie w kierunku światła. Gdy w jej oczach pojawia się jasnozielony błysk, mężczyzna z miejsca zamienia się w kamień.
Meduza wypuszcza kolejną strzałę, tym razem wytrącając Perseuszowi tarczę z rąk. Drgający jak u grzechotnika ogon nie może doczekać się mordu. Gdy Meduza przygotowuje trzecią strzałę, Perseusz próbuje uchwycić jej spojrzenie w błyszczącym ostrzu broni. Potwór zbliża się do niego, a on obraca w dłoni miecz. Górną wargę zrosiły mu kropelki potu. W decydującym momencie bierze zamach i odcina Meduzie głowę. Jej ciało wije się, a z szyi tryskają krople gęstej czerwonej krwi. Kiedy spadają na tarczę, przeżerają metal, wydając świszczący dźwięk.
Ten film – podobnie jak Jazon i Argonauci – stanowił podstawę mojej dziecięcej filmoteki: rzadkością były wakacje, kiedy telewizja nie wyświetlała jednego z nich. Nie przyszło mi do głowy, że wizerunek Meduzy zawiera coś niezwykłego, ponieważ to nie była postać, a jedynie potwór. Komu żal kreatury, która zamiast włosów ma węże i zmienia niewinnych mężczyzn w kamienie?
Tym filmom i prawdopodobnie też dziecięcej wersji mitologii greckiej, którą czytałam (chyba wydanie opublikowane przez Puffin, autorstwa Rogera Lancelyna Greena. Brat twierdzi, że mieliśmy także wydanie mitologii nordyckiej), zawdzięczam to, że postanowiłam uczyć się w szkole greki. Minęły lata, zanim natknęłam się na inną wersję historii Meduzy, taką, dzięki której dowiedziałam się, w jaki sposób i dlaczego stała się potworem. Podczas studiów wciąż natrafiałam na prace starożytnych autorów. Mocno się różniły od uproszczonych historii, które czytałam i oglądałam w dzieciństwie. Meduza nie zawsze była monstrum, Helena Trojańska nie zawsze była cudzołożnicą, Pandora nigdy nie była czarnym charakterem. Nawet postaci z gruntu złe – Medea, Klitajmestra, Fedra – często okazywały się dużo bardziej finezyjne, niż się pierwotnie wydawało. Na ostatnim roku studiów napisałam dysertację o dzieciobójczyniach w tragedii greckiej.
Komu żal kreatury, która zamiast włosów ma węże i zmienia niewinnych mężczyzn w kamienie?
Ostatnich kilka lat poświęciłam na tworzenie powieści, które opowiadają w znacznej mierze zapomniane historie z mitologii greckiej. W starożytnych wersjach tych opowieści bardzo często kluczowymi bohaterkami były postaci kobiece. Dramaturg Eurypides jest autorem ośmiu tragedii o wojnie trojańskiej, które przetrwały do dzisiaj. Jedna z nich, Orestes,ma w tytule postać męską, pozostałe siedem – kobiece. To: Andromacha, Elektra, Hekabe, Helena, Ifigenia w Aulidzie, Ifigenia w Taurydzie i Trojanki. Gdy zaczęłam wyszukiwać historie, które chciałam opowiedzieć, czułam się jak Perseusz w filmie Harryhausena: mrużąc oczy, wypatrywałam cieni w półmroku. Te kobiety ukrywały się na widoku, na stronach Owidiusza i Eurypidesa. Ich wizerunki zdobiły gliniane naczynia przechowywane we wszystkich muzeach świata. Były we fragmentach rozproszonych wierszy i rozbitych posągów. Były tam.
Na pomysł napisania tej książki wpadłam, kiedy zastanawiałam się nad postacią kobiety niepochodzącej z Grecji. Gościłam w programie Radia 3, brałam udział w dyskusji na temat roli Dydony, fenickiej królowej, która założyła Kartaginę. Dla mnie Dydona była bohaterką tragiczną, ofiarną, odważną, ze złamanym sercem. Według mojego rozmówcy – podstępną intrygantką. Ja opowiadałam o niej na podstawie Eneidy Wergiliusza, zaś mój interlokutor – na podstawie sztuki Marlowe’a Dido, Queen of Carthage (Dydona, królowa Kartaginy). Poświęciwszy wiele czasu rozmyślaniom o starożytnych źródłach, zapomniałam, że większość ludzi czerpie swą wiedzę o starożytności ze źródeł współczesnych (Marlowe to dla klasyka dzieło współczesne). Uważam, że film Troja jest fatalny, ale prawdopodobnie obejrzało go więcej osób, niż przeczytało Iliadę.
Postanowiłam zatem, że wybiorę dziesięć kobiet, których historie zostały opowiedziane i powtórzone – w obrazach, sztukach, filmach, operach, musicalach itp. – i pokażę, jak inaczej postrzegano je w świecie starożytnym. Jak główne postaci kobiece u Owidiusza stały się nieistniejącymi hollywoodzkimi żonami w XXI-wiecznym kinie. Jak artyści przedstawiali Helenę w taki sposób, by odzwierciedlała ideał piękna ich własnych czasów, a my straciliśmy z oczu tę mądrą, zabawną, czasami przerażającą kobietę, jaką była dla Homera i Eurypidesa. Pokażę jednak również, że niektórzy współcześni pisarze i artyści widzieli je tak jak ja i przywracali im miejsce w sercu opowieści.
Każdy mit ma w sobie wiele płaszczyzn czasowych: czas, w którym się rozgrywa, czas, kiedy opowiada się o nim po raz pierwszy, oraz czas każdego kolejnego przedstawienia. Mity mogą być świątynią opowieści, ale są także lustrem dla każdego z nas. Ta wersja, którą zdecydujemy się opowiedzieć, te postaci, które umieścimy na pierwszym planie, i te, którym pozwolimy rozpłynąć się w cieniu, odbijają zarówno obraz opowiadającego, jak i czytelnika, tak samo, jak pokazują mitycznych bohaterów. Nasza opowieść to miejsce ponownego odkrycia kobiet, które zaginęły lub zostały zapomniane. Nie są czarnymi charakterami, ofiarami, żonami i potworami. Są ludźmi.
Pandora
Kiedy myślimy o Pandorze, w głowie prawdopodobnie pojawia się nam pewien jej obraz. W dłoniach trzyma puszkę albo siedzi obok puszki. Otwiera ją, ponieważ jest ciekawa, co znajduje się w środku, albo może wie, co naczynie zawiera, i chce to coś wypuścić. Zawartość pojemnika jest abstrakcyjna, ale przerażająca: całe nieszczęście zostało właśnie wypuszczone na świat. I ku naszej satysfakcji dokładnie wiemy, kogo o to obwiniać: piękną kobietę, która nie mogła tego zostawić w spokoju.
To oczywiście historia, która współbrzmi z opowieścią o Ewie. W raju możesz robić, co tylko chcesz, powiedział Bóg Adamowi. Jeść owoce z każdego drzewa. Z wyjątkiem drzewa poznania dobra i zła, które jednak rośnie w zasięgu ręki, w pobliżu węża obdarzonego darem przekonywania. Potem zostaje stworzona Ewa, ale Bóg nie mówi jej, co może, a czego nie może jeść. Przypuszczalnie usłyszała o tym od Adama, ponieważ wie, co odpowiedzieć, kiedy wąż (którego także stworzył Bóg) pyta ją, czy wolno im jeść owoce ze wszystkich drzew w ogrodzie. Tak, odpowiada Ewa, wolno nam. Oprócz jednego, bo umrzemy. Z drzewa poznania dobra i zła? – pyta wąż. Nie, nie umrzecie. Będziecie potrafili odróżnić dobro od zła, tak samo jak Bóg. Ewa dzieli się owocem z Adamem, który jej towarzyszył, czego dowiadujemy się z Księgi Rodzaju. I wąż ma rację: nie umierają, chociaż Ewie obiecano trudny poród w nagrodę za posłuchanie gada, za którego istnienie i głos całkowicie odpowiedzialny był Bóg.
Jednak szczególnie nikczemnie historia potraktowała Pandorę, nawet w porównaniu z Ewą. Ewa ostatecznie posłuchała węża i zjadła to, co – jak się dowiedziała – jest niebezpieczne. Pandora nie otworzyła puszki ani z ciekawości, ani ze złej woli. Prawda jest taka, że puszka pojawia się w opowieści o niej, dopiero kiedy w XVI wieku Prace i dni Hezjoda zostają przetłumaczone na łacinę przez Erazma z Rotterdamu, ponad dwa tysiąclecia po tym, jak Hezjod napisał swe dzieło po grecku. Erazm szukał słowa, które oddałoby greckie pithos, oznaczające beczkę. Jak pisze badacz dziejów starożytnej Grecji i tłumacz M.L. West, Hezjod miał na myśli gliniany dzban czy też beczkę około metrowej wysokości. Greckie beczki są wąskie u podstawy i rozszerzają się ku górze. Nie są zbyt stabilne: zajrzyj do dowolnego muzeum sztuki starożytnej, a zobaczysz wiele pęknięć oraz miejsc napraw, które stanowią dowód ich kruchości. Gliniane naczynia są często pięknymi, bogato zdobionymi arcydziełami. Nie są jednak pojemnikami, w których ktoś zdecydowałby się umieścić wszelkie zło mające przynosić rodzajowi ludzkiemu nieopisane cierpienia przez kolejne tysiąclecia. Pomijając całą resztę – co bez ogródek potwierdzi każdy, kto kiedykolwiek zamiatał kuchenną podłogę – wieczka nie zawsze są szczelne. Nasza przewaga jednak polega na tym, że mamy zakrętki, których Pandora z pewnością nie miała.
Historia Pandory współbrzmi z opowieścią o Ewie
West przypuszcza, że Erazm pomylił historię Pandory z historią Psyche (innej postaci z greckiej mitologii), która wysłana w zaświaty z misją ma ze sobą puszkę – pyxis.
Jest to z pewnością wiarygodna teoria. Czy zatem Erazm pomieszał dwie kobiety: Pandorę i Psyche, czy dwa podobnie brzmiące słowa: „beczkę” – pithos, i „puszkę” – pyxis? Tak czy owak przegraną jest Pandora. Bo o ile otwarcie puszki może wymagać wysiłku, o tyle dużo prościej jest strącić wieko z ciężkiej glinianej beczki lub ją rozbić. A jednak w naszej kulturze zagościł językowo zafałszowany obraz Pandory z premedytacją otwierającej puszkę.
Kiedy przyglądamy się artystycznym wizerunkom Pandory z czasów poprzedzających powszechną lekturę dzieł Erazma (który zmarł w 1536 roku), to widzimy ją z beczką lub dzbanem. Malarz starał się obsadzić kobietę w roli czarnego charakteru, co odzwierciedla jego obraz. Jean Cousin około 1550 roku namalował tę postać jako Eva Prima Pandora, połączenie Pandory i Ewy: kobieta pozuje w pozycji leżącej, naga, z wyjątkiem tkaniny między udami, pod jedną ręką ma dzban, a pod drugą – ludzką czaszkę. Na późniejszych obrazach też widać ją z dzbanem, na przykład na The Opening of Pandora’s Vase (Otwarcie wazy Pandory) Henry’ego Howarda z 1834 roku. Jednak jej najsłynniejszy wizerunek opatrzony jest datą o czterdzieści lat późniejszą i pochodzi z czasów, kiedy poprawki Erazma z Rotterdamu musiały się już mocno osadzić w zbiorowej świadomości artystycznej.
W 1871 roku Rossetti ukończył portret Pandory trzymającej w rękach małą złotą szkatułkę. Pokrywa puzderka wysadzana jest dużymi zielonymi i fioletowymi kamieniami, które odpowiadają klejnotom w jednej z bransoletek na jej prawym nadgarstku. Przystępując do otwarcia pojemnika, objęła go długimi smukłymi palcami prawej dłoni. Lewą mocno podtrzymuje dno. Niewielka szpara pod pokrywką jest ledwie cieniem, ale ze środka wydobywa się już smużka pomarańczowego dymu i otacza rudobrązowe loki Pandory. Nie wiemy dokładnie, co znajduje się w środku, ale czymkolwiek by to było, jest złowrogie. Gdy dokładniej przyjrzymy się jednej ze ścianek szkatułki, łaciński napis, tuż nad lewym kciukiem Pandory, porazi nas jeszcze bardziej: Nascitur Ignescitur – „rodząca się w płomieniach”. Rossetti sam wykonał szkatułkę, ale z czasem puzderko zaginęło.
Obraz ma ponad metr wysokości, a głębia kolorów jest równie ognista jak napis w jego centrum: Pandora nosi szkarłatną suknię z okrągłym dekoltem, która opływa jej ramiona i ciało. Usta ma idealnie umalowane – mają tę samą barwę jaskrawej czerwieni. Niewielki cień pod nimi sprawia wrażenie, jakby kobieta wysuwała dolną wargę w kierunku obserwatora. Bez skrępowania patrzy na nas wielkimi niebieskimi oczami. Modelką była Jane Morris, żona artysty Williama Morrisa, z którą Rossetti miał, jak można sądzić, gorący romans. Krytycy zadawali sobie pytanie, co William Morris myślał o dziele innego artysty, które ukazywało jego żonę w tak niezaprzeczalnie erotycznym świetle. Mniej osób zastanawiało się, jak Jane Morris musiała czuć się z tym, że jej wizerunek ilustrował opis Pandory z Narodzin bogów (Teogonii) Hezjoda jako kalon kakon – „pięknego zła”. Nikt nie pytał, co mogła myśleć Pandora o przedmiocie, który tak kurczowo i z takim przerażeniem ściskała w pięknych dłoniach.
Może więc czas spojrzeć na historię Pandory od początku i zobaczyć, jak ewoluuje i jak sama Pandora zmienia się w zależności od tego, kto ją opisuje lub maluje. Jak to często bywa z pięknymi rzeczami, musimy się cofnąć do starożytnych Greków, by zobaczyć początki. Najwcześniejszym źródłem, jakie posiadamy, jest Hezjod, który żył pod koniec VIII wieku przed naszą erą w Beocji, w środkowej Grecji. Epik przedstawia jej historię dwukrotnie, po raz pierwszy dość pobieżnie w eposie Narodziny bogów (Teogonia).
Tłum.: Agnieszka Szling
Fascynująca, otwierająca oczy opowieść o niezwykłych kobietach w sercu klasycznych mitów greckich, od Heleny Trojańskiej po Pandorę, Amazonki i Medeę.
Opowiadacze greckich mitów – historycznie mężczyźni – odsuwali na bok postacie kobiece. Kiedy już odgrywają większą rolę, kobiety są często przedstawiane jako potworne, mściwe lub po prostu złe – jak Pandora, której ciekawość ma wywołać całe cierpienie i niegodziwość świata.
Nathalie Haynes odwraca sytuację, stawiając kobiety z greckich mitów na równi z mężczyznami. Rewolucjonizuje nasze rozumienie epickich wierszy, opowieści i sztuk, wskrzeszając je z kobiecej perspektywy i śledząc pochodzenie ich mitycznych postaci kobiecych. Niuansuje tysiącletnie mity i legendy oraz zadaje pytanie: Dlaczego tak szybko stygmatyzujemy te kobiety – i tak chętnie akceptujemy historie, które nam opowiedziano?
Magazyn “Lente” jest patronem medialnym publikacji.
Materiał powstał w ramach płatnej współpracy z wydawnictwem WAB.