artykuły styl życia zapachy

Nobile 1942 La Danza delle Libellule

Magdalena Maciejewska

Na początku lat '40 ubiegłego wieku Umberto Nobile założył w Rzymie dom perfumeryjny Nobile 1942. Marka do dziś kultywuje tradycyjne metody tworzenia pachnideł, a bodaj najsłynniejszym zapachem spod jej szyldu jest La Danza delle Libellule.

“Taniec ważek”, bo tak można przetłumaczyć nazwę wspomnianych perfum z włoskiego na nasze, ujrzał światło dzienne w 2012 roku. Od tej pory zdążył w sobie rozkochać spore grono kobiet łasych na słodkie, gourmandowe aromaty.

Pierwsze psiknęcie, pierwszy wdech — zaskoczenie.

Jak może pachnieć ważka, dość kruchy owad o połyskujących skrzydełkach, cienkich niemal do niewidoczności? I jak wygląda jej taniec? Porusza się ciut w przód, ciut w tył, kołysze nieznacznie zawieszona w powietrzu. Na myśl przychodzi woń wiatru, chłodnej wody, wilgotnego tataraku i resztek mgły, rozwieszonej obok pajęczyn na zielonych łodygach.

Tymczasem La Danza delle Lilellule pachnie jak… szarlotka. Tak, tak, jak domowe ciasto z miłością upieczone przez babcię. Jeszcze gorące, stygnące w foremce z ceramiki na kamionkowym parapecie. Okno wychodzi na zalany słońcem ogród, jest południe, a nad ciastem tańczą co najwyżej muchy, które zresztą babunia cierpliwie przegania kuchenną ścierką. Jest swojsko i przytulnie.

 

Wpierw w La Danza delle Libellule czuć sad pełen bielonych jabłoni, których gałęzie uginają się od ciężaru dojrzałych, soczystych jabłek. Kędzierzawy brzdąc wbija mleczaki w lśniącą skórkę, po brodzie cieknie mu sok, kleją się palce. W apetycznym otwarciu kompozycji pierwsze skrzypce gra duet czerwonego jabłuszka i bergamoty.

W sercu pękate owoce odarte są ze skórki, pokrojone w drobne plasterki, posypane korzennymi przyprawami i przykryte kołderką kruchego ciasta. Prócz rozgrzanych ciepłem piekarnika jabłek  można wywąchać tu cynamon; wprawne nosy doszukają się też cienia cedru. Zapach gęstnieje, staje się bardziej esencjonalny i intensywny — noszącą go osobę nie tyle otula, co oblepia, łapczywie zagarniając w swe wonne ramiona.

Jakiś czas później znowu subtelnieje. Baza to już ten moment, kiedy brytfanka opuściła piekarnik, szarlotka szykuje się na spałaszowanie. La Danza delle Libellule rozluźnia objęcia, staje się miękka i kremowa od kokosa i piżma, przede wszystkim jednak — od wanilii. Zmieszana z pieczonymi jabłkami i cynamonem w idealnych proporcjach nie da się nie lubić. Można nie przepadać za gourmandami, nie nosić słodkich pachnideł, ale ciężko nie uśmiechnąć się, kiedy ten aromat podrażni zawadiacko nozdrza.

Taniec ważki uwieczniony przez Nobile 1942 nie przypomina ani trochę sennych, dekadenckich pląsów. La Danza delle Libellule to radosne podrygiwania, beztroskie kręcenie się wkoło i podskoki. Jakby dorosłość na chwilę przestała istnieć.

 

Zdjęcie główne: Eugène Séguy (ilustracja z lat ’20 XX w.)