O izraelskich znaczkach pocztowych
Marcin KoźlińskiHistoria pierwszych izraelskich znaczków pocztowych to opowieść o zapale, nadziei i wytrwałej walce z przeciwnościami losu.
Historia poczty w Erec Israel sięga starożytności. Najstarsze znalezione ślady zorganizowanej sieci połączeń kurierskich pochodzą z epoki brązu i czasów imperium akadyjskiego. Znaczna rozbudowa sieci dróg i stacji kurierskich nastąpiła natomiast w czasach panowania Persów; o perskich gońcach rozwożących królewskie rozkazy po całym imperium można przeczytać w Księdze Estery. Własną pocztę, znaną jako Cursus Publicus, miała też oczywiście administracja Imperium Rzymskiego. System ten powstał na rozkaz cesarza Oktawiana Augusta, aby usprawnić przesyłanie dokumentów, paczek, pieniędzy, a także urzędników, pomiędzy prowincjami.
Jerozolima z wąsatym Franciszkiem
Jak doskonale wiemy z kart historii, Ziemia Święta przechodziła z rąk do rąk jeszcze kilka razy; władali nią Arabowie, Krzyżowcy, Mamelucy czy Osmanie. Wszyscy mieli swoje systemy pocztowe, służące przede wszystkim władcom i administracji. Poczta, jaką znamy dziś, a więc dostępna dla zwykłych obywateli, pojawiła się dopiero u schyłku Imperium Osmańskiego. Zasadnicze usprawnienie przeszła w roku 1841, kiedy ustanowiono regularne połączenia konne między Jerozolimą a Bejrutem; nadal jednak było jej daleko do doskonałości. Turecka flota handlowa nie potrafiła zapewnić jej regularności, a że większość mieszkańców imperium była niepiśmienna, to zapotrzebowanie na usługi pocztowe ograniczało się do instytucji religijnych, pielgrzymów i zagranicznych kupców. Administracja turecka nie była specjalnie skora do stworzenia systemu pocztowego z prawdziwego zdarzenia i wręcz zachęcała obywateli do korzystania z prywatnych usług pocztowych.
W tej sytuacji, w trosce o swoje interesy na Bliskim Wschodzie, blisko pół tuzina państw (Rosja, Austria, Francja, Włochy i Niemcy) zawarło z sułtanem umowę pozwalającą im na prowadzenie własnych instytucji pocztowych na terenie Imperium. To właśnie dzięki niej w wielu kolekcjach znaleźć można kartki pocztowe z Jerozolimy, gdzie na znaczkach widnieje wąsaty cesarz Franciszek. Kiedy w 1875 roku Turcja ostatecznie stała się członkiem Światowego Związku Pocztowego (U.P.U.), utrzymywanie zagranicznych poczt w na terenie imperium stało się zbędne, choć dla europejskich mocarstw pozostawienie ich przez jakiś czas wydawało się jeszcze kwestią prestiżu.
Biegnij, gazelo
W 1918 roku kontrolę nad Palestyną, zrazu jako korpus ekspedycyjny, a później w ramach Mandatu Ligi Narodów, przejęli Brytyjczycy. Szybko zaczęli oni organizować systemy przesyłek po swojemu, dając tym samym początek poczcie Państwa Izrael, które, wraz z wycofaniem się Brytyjczyków w 1948 roku, przejęło istniejące struktury organizacyjne instytucji pocztowych. Izraelczycy odziedziczyli też gustowne czerwone skrzynki pocztowe, które służyły im jeszcze długo po usunięciu insygniów królewskich.
Zaprojektowanie logo nowej poczty powierzono braciom Gabrielowi i Maksimowi Szamir, tym samym, którzy zaprojektowali herb Izraela – menorę otoczoną gałązkami oliwnymi. Za symbol wybrano biegnące zwierzę: prawdopodobnie gazelę lub jelenia. Według ogólnie przyjętej wersji jest to nawiązanie do Księgi Rodzaju i błogosławieństwa, którego Jakub udzielił swojemu synowi Naftalemu, przyrównując go do łani: był szybki jak ona i przynosił dobre wieści. Poroże zwierzęcia w logotypie należy jednak raczej do samca; prawdopodobnie jest to więc licencja artystyczna. Bracia Szamir chcieli uniknąć wzbudzania wątpliwości, czy w znaku nie pojawił się koń lub inne zwierzę kopytne. Odpowiedzi na pytanie, czemu gazele miałyby przynosić akurat dobre wiadomości, możemy natomiast poszukać u rabina Nachmanidesa z Katalonii. Pisał on, że królowie żydowscy mieli zwyczaj trzymać u siebie oswojone gazele, których używali do wysyłania sobie wiadomości. Gazela urodzona w pałacu króla północnego państwa (Izraela) trafiała do pałacu króla państwa południowego (Judy). Gdy zaszła potrzeba, przywiązywano jej do rogów wiadomość i wypuszczano, a zwierzę biegiem wracało do miejsca swego urodzenia. Ze względu na ekskluzywność zwierzęcia, rozwiązanie to rezerwowano na najbardziej wyjątkowe okazje.
Czas na znaczek
Od wieków najważniejszy atrybut niepodległości danego kraju stanowiła przede wszystkim własna waluta. Swoje monety bili cesarze i królowie, by każdy obywatel wiedział, czyim jest poddanym; gdy dane terytorium wybijało się na niepodległość, w pierwszej kolejności planowało emisję własnych pieniędzy. Tak przed wiekami postąpił Szymon Bar Kochba, przywódca rewolty przeciwko Rzymianom, wypuszczając własne monety głoszące niepodległość Izraela. Do tego celu, nota bene, wykorzystał monety rzymskie, z których zeszlifowano portret Cezara. Ot, dodatkowy aspekt symboliczny. Kiedy po blisko 2 000 lat Żydzi stanęli przed szansą na niepodległy kraj, właśnie obrazy tych monet, symbolizujących opór wobec okupantów i przywiązanie do ziemi przodków, postanowiono umieścić na znaczkach pocztowych nowego-starego państwa.
Niepodległość to coś, co zwykle przytrafia się dość niespodziewanie; nowo powstałe państwa w okresie przejściowym muszą zazwyczaj korzystać z tego, co pozostawiła im poprzednia administracja. Wiele krajów rozpoczyna swą filatelistyczną historię od znaczków poprzedniej władzy, dodając tylko odpowiedni nadruk. Ojcom współczesnego Izraela wariant ten niespecjalnie jednak odpowiadał; już „na dzień dobry” pragnęli pokazać, że są doskonale przygotowani do przejęcia władzy. Prędko rozpoczęła się więc – bodaj najszybsza w dziejach! – procedura projektowania, zatwierdzenia i drukowania nowego znaczka pocztowego. W listopadzie 1947 roku, po głosowaniu ONZ nad podziałem Mandatu Palestyny, kierownictwo syjonistyczne rozpoczęło budowę infrastruktury państwa, powołując między innymi pięcioosobowy komitet d/s poczty, który zebrał się w marcu roku kolejnego, gdy władze brytyjskie zapowiedziały koniec świadczenia usług pocztowych. Nie zgadzały się one jednak na drukowanie znaczków dla niepodległego Izraela. Cała operacja musiała więc zejść do podziemia.
Papieros marki „Broadway”
Kiedy do wygaśnięcia Mandatu Brytyjskiego pozostało jakieś 5 tygodni, Agencja Żydowska Dla Izraela (HaSochnut haJehudit L’Erec Israel), znana w skrócie jako Sochnut, zwróciła się do wydawcy gazety Haarec w sprawie wydrukowania znaczka. Jako że Brytyjczycy sprowadzali znaczki z Anglii, w Izraelu nie dysponowano ani odpowiednimi maszynami, ani materiałami; nie było też specjalnych ekspertów. Drukarnia Haarec w Tel Awiwie miała jednak doświadczenie w drukowaniu znaczkopodobnych naklejek na zlecenie Funduszu Narodowego dla Izraela. Ponieważ ceniący sobie spokój w, i tak już wrzącym, Mandacie, Brytyjczycy mieli oko na wszelkie media prasowe, całą operację trzeba było przeprowadzić w tajemnicy przed służbami Jego Królewskiej Mości i z dala od pracowników redakcji, którzy mogliby niechcący spalić operację. Próbki, konieczne do zatwierdzenia kolorów przez kierownictwo, dla niepoznaki wydrukowano z użyciem matryc papierosów marki “Broadway”, akurat dostępnych w drukarni, i wysłano do Jerozolimy samolotem.
Początkowo produkcja miała odbywać się w drukarni w Bat Jam, jednak pomysł ten porzucono w obawie przed arabskimi bojówkami. Maszynę drukarską wywieziono ciężarówką nocą do opuszczonego budynku w miejscowości Sarona, obecnie modnej dzielnicy Tel Awiwu. Była to wówczas opustoszała niemiecka kolonia, założona przez sektę pietystyczną “Wspólnota Świątynna”; w czasie wojny jej mieszkańcy zostali internowani w Australii, gdzie większość pozostała.
Budynek, jak się okazało, służył wcześniej jako drukarnia artykułów propagandowych. Na naszych filatelistycznych spiskowców spoglądał więc z plakatów posiadacz najsłynniejszego w dziejach wąsika i fryzury w ząbek. Walające się po podłodze papiery z charakterystyczną “wroną” wykorzystano do testowania maszyny drukarskiej.
Kłopot stanowiło także zdobycie specjalnego papieru pokrytego warstwą kleju, czyli tzw. gumy. Pracownicy Sochnutu zjeździli całą Palestynę, wykupując i szmuglując do Tel Awiwu cały dostępny papier, jaki udało im się znaleźć. Był on przeróżnej jakości, grubości i o różnym zabarwieniu, a że do wykonania perforacji użyto różnych maszyn, powstała ogromna liczba odmian każdego znaczka. Przysporzyło to wiele pracy późniejszym autorom katalogów filatelistycznych, wyceniających poszczególne odmiany; jak łatwo się domyślić, otworzyło także drogę do wielu fałszerstw.
Im bliżej daty wygaśnięcia Mandatu, tym sytuacja stawała się bardziej gorąca. Maszyna drukarska ciągle się psuła, części zamiennych szukano na szybko, a główny drukarz zginął podczas egipskiego bombardowania. Jednak kolekcjonerskie koperty pierwszego dnia obiegu drukowano już całkiem jawnie w głównej drukarni Haareca – siedzący już na walizkach Brytyjczycy wreszcie poluzowali obostrzenia.
7 ijar 5708
Serię dziewięciu znaczków zaprezentowano na konferencji prasowej 4 dnia miesiąca ijar. Nazajutrz, w dniu ogłoszenia Deklaracji Niepodległości, zakończono druk. Ponieważ 6 ijar wypadał w sobotę, urzędy pocztowe były zamknięte; kolejki filatelistów niebaczących na ryzyko egipskiego nalotu ustawiły się więc przed urzędami pocztowymi rankiem w niedzielę. Znaczków nie udało się dostarczyć jedynie do oblężonej Jerozolimy.
Bulim, jak mówi się na znaczki po hebrajsku, zaprojektował pochodzący z Moraw artysta Otte Wallish, wzorując się na wspomnianych wcześniej monetach Bar Kochby. Wspierali go w tym eksperci od numizmatyki i archeologii, którym jednak nie udało się uniknąć kłopotliwej pomyłki – jako wzór podsunęli Wallishowi monetę pochodzącą z okresu późniejszego, już po powstaniu Machabeuszy. Nie zmieniło to biegu kariery Otta, który pozostał wziętym grafikiem; zaprojektował jeszcze sporo znaczków i monet dla Państwa Izrael. To właśnie jemu zawdzięczamy także pięknie wykaligrafowany oryginał Deklaracji Niepodległości. Na tle innych artystów wyróżnia go także ciekawy fakt, że jego studio w Tel Awiwie, w dzielnicy Nahalat Binjamin, służyło za przykrywkę dla Szerut Jediot znanej jako Szaj – agencji wywiadowczej, poprzedniczki Amanu i Szin Bet.
Jako że napisy na monetach, które przedstawiono na znaczkach, wykonane były w języku starohebrajskim, eksperci towarzyszący Wallischowi zaproponowali, by na marginesie arkusza umieścić opis w hebrajskim współczesnym. Tak narodził znak rozpoznawczy izraelskich znaczków pocztowych: tak zwana przywieszka. Choć przywieszki można było spotkać już wcześniej w innych krajach, to w Izraelu stały się prawdziwą filatelistyczną instytucją. Znaczki kolekcjonerskie sprzedawane są wyłącznie z przywieszkami. Początkowo nieobeznani filateliści oddzierali je od arkusza – dziś wczesne znaczki izraelskie wraz z przywieszkami są więc szczególnie cenne.
To, co rzuca się w oczy na izraelskich znaczkach – przynajmniej hebrajsko- lub arabskojęzycznym filatelistom – to brak napisu “Izrael”. Związane jest to z faktem, że kiedy projektowano znaczek i wykonywano jego matryce, wciąż nie ustalono, jak brzmieć będzie oficjalna nazwa niepodległego państwa żydowskiego. Możliwości było kilka: jedni optowali za Judeą, inni za Izraelem, jeszcze inni chcieli Syjonu. Tę ostatnią nazwę wykluczono dlatego, że wiele wskazywało, że Jerozolima może być (w najlepszym razie) eksterytorialna; co to zaś za Syjon bez góry Syjon? Podobnie rzecz miała się z określeniem „Erec Israel” – nie wszystkie ziemie Izraela miały się znaleźć w jego nowych granicach. By rozwiązać ten problem, zdecydowano, że na znaczkach widnieć będzie napis Doar Iwri– Poczta Hebrajska. Zgodnie z zaleceniem Ligi Narodów, administracja brytyjska drukowała swoje znaczki opisane w trzech językach: angielskim, arabskim i hebrajskim. Państwo Izrael na późniejszych znaczkach trzymało się tego zwyczaju.