Obsesja sławy. Luigi Lucheni i Herostrates
Julia WollnerHistoria toczy się nierzadko dzięki ludziom skrajnie nieszczęśliwym, frustratom i szaleńcom. Niejeden z nich miał śródziemnomorskie pochodzenie. Poznajcie włoskiego zabójcę cesarzowej Sisi oraz szewca z Efezu, od którego imienia nazwę wziął kompleks Herostratesa.
W podcaście “Lente” poświęconym cesarzowej Sisi, wielkiej miłośniczce śródziemnomorskiej kultury, opowiadam o jej tragicznej śmierci z rąk włoskiego zamachowca Luigiego Lucheniego. Dorastał on w sierocińcu; w wieku 20 lat został wcielony do armii włoskiej i walczył w kampanii abisyńskiej w 1896 roku. Po zakończeniu służby zatrudnił się jako niewykwalifikowany robotnik w Genewie.
Należąc do najniższej klasy społeczno-ekonomicznej i przez całe życie borykając się ze skrajną biedą, zazdrościł lepiej urodzonym i dobrze sytuowanym, nienawidził ich. Swą nędzną egzystencję postanowił zakończyć w najbardziej spektakularny sposób, jaki przyszedł mu do głowy – poprzez zabójstwo wielkiego arystokraty. Wiemy, że początkowo planował zamach na francuskiego księcia Orleanu Henryka, który przebywał w Genewie w tym samym czasie, jednak zanim skupularnie obmyślił sposób zabójstwa księcia, ten zdążył już opuścić miasto.
Lucheni, ogarnięty obsesją zdobycia sławy poprzez widowiskowy czyn, wyczytał wówczas w gazecie, że Genewę odwiedza właśnie cesarzowa Elżbieta. Notabene, podróżowała ona incognito, wynajmując pokoje jako hrabina Hohenems; zdradził ją jednak podekscytowany właściciel hotelu. Lucheni nie wiedział o niej prawie nic – poza tym, że była władczynią wielkiego imperium. Na ofiarę nadawała się więc idealnie.
Zamordował ją 10 września 1898 roku, kiedy, planując udać się w kolejną ze swoich niezliczonych podróży, szła promenadą nad jeziorem Genewskim w stronę parowca wycieczkowego. By zakończyć życie Sisi wystarczyło dźgnięcie w pierś cienkim, ostro zakończonym pilnikiem.
W historii Lucheniego nietrudno dopatrzeć się podobieństwa do wydarzeń sprzed wielu wieków, które rozegrały się w Efezie, w dzisiejszej Turcji. To tam w lipcu 356 roku p.n.e. miał miejsce pierwszy bodajże zamach terrorystyczny w dziejach.
Jak widzimy, wyroku nie wykonano nazbyt skrupulatnie, do dziś znamy bowiem godność podpalacza. Wiele wieków później połączono ją ze schematem działania osób, które wymagają stałej aprobaty i nieustannie starają się zwrócić na siebie uwagę otoczenia, ukuwając termin „kompleks Herostratesa”. Wydaje się, że cierpiał na niego chociażby zabójca Johna Lennona.
Lucheni, popełniwszy samobójstwo w genewskiej więziennej celi w 1910 roku, przez długie lata nie zaznał spokoju. Zwłoki Włocha zakonserwowano bowiem w formaldehydzie, a do roku 2000 wystawiano je na widok publiczny w wiedeńskim Narrenturm.
Szewc z Efezu, choć stracił życie, zyskał rozgłos, o którym marzył – do jego czynu odwołujemy się wszak do dziś. Inaczej stało się w wypadku Luigiego Lucheniego. Jego nazwisko, poza miłośnikami historii habsburskiej cesarzowej, mało kto dziś pamięta. Kwiaty i inne dowody niegasnącej pamięci ludzie składają natomiast przy grobie Elżbiety w Krypcie Cesarskiej w Kościele Kapucynów. Choć całe życie uciekała od rozgłosu, ze wszystkich bohaterów tej opowieści to ona zdobyła go w sposób najbardziej skuteczny.