ludzie wywiady

Od Hefajstosa do Don Kichota. Rozmowa z Cristianem Baitgem

Julia Wollner

Cristian Baitg jest uznanym barcelońskim fotografem, twórcą głośnego cyklu Mythology project, poświęconego greckim bóstwom. Opowiada nam o swojej pracy, o życiu na Półwyspie Iberyjskim i o byciu człowiekiem Śródziemnomorza.

Jakiś czas temu wywołałeś niemałe zainteresowanie internautów dzięki swojemu pięknie zrealizowanemu projektowi “Mitologia”. Zachwycił on i mnie, także dlatego, że wielu współczesnych śródziemnomorskich artystów odcina się od antycznej tradycji, widząc ją bardziej jako obciążenie niż dar.

Jako że całe swoje życie spędziłem w Hiszpanii, czuję się bardzo związany z kulturą grecko-rzymską. Nie ma w tym nic dziwnego – wiele starożytnych ruin znajduje się nieopodal mojego domu. Tarragona, czyli antyczne Tarraco, jest oddalone o 70 km ode mnie; w samej Barcelonie też znajdziemy sporo antycznych pozostałości. Jestem przekonany, że nie możemy próbować zrozumieć, kim jesteśmy, bez głębokiego spojrzenia w przeszłość. Zawsze interesowałem się literaturą i kinem historycznym, ale także fantasy i science fiction – a przecież znakomita część tych ostatnich czerpie ze starożytnych mitów i religii. Nordyckie sagi, grecki i rzymski politeizm, liczne bóstwa hinduizmu, wielkie religie monoteistyczne, które nastąpiły później – wszystkie te konstrukty stanowią absolutną podstawę konieczną do zrozumienia naszych współczesnych koncepcji: śmiertelności, moralności i etyki, tematów tabu, seksualności, przemocy i tak dalej. Liczne elementy antycznego spojrzenia na świat są ciągle obecne w naszym życiu. Poza tym, z czysto artystycznego punktu widzenia, przedstawienia tego, w co wierzył starożytny człowiek, są po prostu niezwykle ciekawe. O geniuszu antycznej sztuki powiedziano już chyba wszystko. Niedawno spędzałem deszczową niedzielę w Nowym Jorku i schroniłem się w Metropolitan Museum. W zasadzie cały dzień upłynął mi na podziwianiu kolekcji grecko-rzymskiej… To piękno, które naprawdę raduje serce!

Eros
Afrodyta

Gdy w mojej głowie pojawił się pomysł stworzenia fotografii antycznych bóstw, początkowo skłaniałem się ku Rzymowi. Po wnikliwej lekturze odpowiednich książek postanowiłem jednak skupić się na mitologii greckiej – to przecież tam wszystko się zaczęło! W decyzji tej utwierdziło mnie przeczytanie doskonałej pracy Roberta Gravesa Mity greckie. Nagle pomysł sfotografowania 2-3 postaci z mitologii rzymskiej zmienił się w dużo większe przedsięwzięcie, obejmujące najbardziej znane bóstwa greckiego panteonu. Pracowaliśmy jednak w niewielkim zespole – ja, mój asystant oraz makijażyści i fryzjerzy pod kierunkiem Miriam Tió Moliny. Pozowali nam modele pochodzący z różnych części Hiszpanii oraz, w wypadku Apolla, z dalekiej Szwecji.

Apollo

 

Hefajstos


Fotografie, które w ten sposób powstały, są pełne soczystych barw. I znowu jestem zachwycona – odszedłeś od niesłusznej, ale jakże rozpowszechnionej wersji antyku, w którym obecny jest tylko biały marmur i ewentualnie odrobina złota.

Przyznam, że na początku też próbowałem kombinować w tym kierunku – kiedy myślisz o greckiej rzeźbie, mimowolnie stają ci przed oczami białe postaci pełne światła. Jednak efekt nie był dla mnie zadowalający – zdecydowanie lepiej wyglądały zdjęcia, przy realizacji których zastosowałem technikę oświetlenia inspirowaną pracami Rembrandta. Uwielbiam chiaroscuro – moi mistrzowie to właśnie Rembrandt, Caravaggio, Velasquez, Goya. Po jakimś czasie z mojej strony internetowej znikły wcześniejsze, jasne, białe prace. Po prostu nie byłem z nich już zadowolony.

Hermes

 

Dionizos i Menady


Wśród tych, które zostały, na pewno masz swoje ulubione. Czy zdradzisz nam, które?

Jest ich kilka. Ogromną przyjemność sprawiło mi portretowanie bożka Pana (patrz zdjęcie główne – przyp. JW) i Hefajstosa, może dlatego, że zdjęcia te robiliśmy poza studiem, w ciekawych lokalizacjach. Aby przedstawić boga ognia i kowalstwa, przejechałem z moim asystentem 1.000 km aż do Asturii, do jednej z ostatnich i najstarszych czynnych kuźni w Europie. Model przybył do nas z Madrytu. Zdjęcia zajęły nam dwa dni spędzone wśród gorących płomieni. Było to wspaniałe doświadczenie – naprawdę czuliśmy się jak w kuźni Hefajstosa!

Kirke

 

Artemida

Wspominasz o tej odległej wyprawie, a ja muszę Cię zapytać o kolejną ważną część Twojej pracy – fotografię podróżną. Ciekawa jestem, czy fakt, że pochodzisz z wielokulturowej Barcelony, mocno ukształtował Twój stosunek do innych nacji?

Barcelona to rzeczywiście wielokulturowe i bardzo wzbogacające doświadczenie, a najgorszą rzeczą, jaka może zdarzyć się twórcy, jest jednolitość, w dowolnym jej przejawie – homogenii idei, postaw, kultur. Dziś jesteśmy świadkami ścierania się dwóch przeciwnych sił: z jednej strony mamy wielkie, mieszane kulturowo metropolie, gdzie różnorodność wręcz eksploduje; z drugiej strony wszystkich dotyka globalizacja, która sprawia, że miasta te, a za nimi całe kraje, stają się do siebie coraz bardziej podobne. Ludzie jedzą w tych samych sieciowych restauracjach, słuchają tej samej muzyki, ubierają się w tych samych sklepach. Nawet dalekie podróże nie łączą się już z takim kulturowym szokiem, jak przed laty – i przyznam, że bardzo mi tego brakuje. Inspiracji zacząłem więc szukać w ciszy – mieszkam teraz w małym miasteczku Sant Sadurní d’Anoia, 30 minut drogi od centrum Barcelony. Jesteśmy blisko pulsu miasta, ale mamy więcej spokoju niż 10 lat temu, gdy żyliśmy w samym jego sercu.

Pan z nimfą

 

Demeter

Myśl o malowniczej prowincji, gdzieś na Półwyspie Iberyjskim, przypomniała mi o innych Twoich wyśmienitych fotografiach – tych, które poświęciłeś Don Kichotowi. Jesteś, obok mitologii, miłośnikiem dzieł Cervantesa?

Choć zawsze lubiłem tę postać, to muszę Cię rozczarować – zdjęcia te powstały trochę przypadkiem. Prowadziłem casting do projektu, w którym portretuję średniowieczne i renesansowe postacie (skrybę, alchemika, astronoma itp.). Wśród chętnych do udziału w sesji pojawił się mężczyzna, który po prostu… wyglądał jak Don Kichot. Nie mogłem przeoczyć takiej okazji! Dalej nie było już jednak tak łatwo – znalezienie równie przekonującego Sancho Pansy okazało się dużo bardziej czasochłonne, a cały projekt dosyć kosztowny.

Don Kichot

Nie udało nam się zorganizować sesji w mojej wymarzonej lokalizacji – sam koszt wypożyczenia rekwizytów  z epoki i wyprawy do La Manchy byłby nie do udźwignięcia. W rezultacie zdecydowałem się więc na zdjęcia studyjne, w mojej pracowni; udaliśmy się też do pobliskiego klubu jeździeckiego, gdzie modele pozowali mi na tle wielkiego białego ekranu. Następnie, kilka tygodni później, pojechałem z moim asystentem do La Manchy – sfotografowane tam młyny i charakterystyczne pejzaże zostały dodane cyfrowo do wcześniejszych zdjęć. Wracając zaś do samej postaci Don Kichota – bliska mi jest jego postawa życiowa. Bez odrobiny szaleństwa zginiemy! Jest ono konieczne, by poznawać świat; bez ryzyka i gotowości do odniesienia porażki życie staje się nie do zniesienia.

Cristian Baitg
Cristian Baitg

 

Jestem… i zawsze będę odkrywcą. Nigdy nie mam dość poznawania nowych ludzi, nowych miejsc, zbierania nowych doświadczeń. Nasz czas na tej planecie jest ograniczony; z drugiej strony nawet tysiąc żyć nie wystarczyłoby na odkrycie wszystkiego, co świat ma nam do zaoferowania.

Kultura śródziemnomorska… jest jak wspólny dziedziniec otoczony budynkami w różnych kolorach, wzniesionymi w rozmaitych stylach. Jednak za każdym razem, gdy wchodzisz do jednego z nich, czujesz się jak w domu.

Obrazy to dla mnie… nie tyle rzeczywistość, co sposób jej przedstawienia.

Wracam… nad morze, kiedy tylko mogę. Moja rodzina żartuje, że w poprzednim wcieleniu byłem rybakiem.

Moje miasto i to, co tworzę… mają ze sobą oczywiście sporo wspólnego, jednak myślę, że sztuka jest wszędzie i wszędzie może się rodzić. Bardziej niż barcelończykiem czuję się wędrowcem. Kocham miasta i miasteczka, w których przyszło mi żyć, ale nie one decydują o tym, co robię.

Hiszpania… to bardzo różnorodny i naprawdę wspaniały kraj, w którym współistnieją różne języki i różne mentalności. Ma do zaoferowania niezwykłe krajobrazy – od górskich szczytów wiecznie pokrytych śniegiem po gorące pustynie, od bujnych lasów po rajskie wyspy. Dodaj do tego pyszne jedzenie i historyczne korzenie… Hiszpania jest naprawdę dobrym miejscem do życia.

Pozostaję optymistą w kwestii… ludzkiej odporności, elastyczności – tego, co nazywa się dzisiaj rezyliencją. Mamy w sobie niezwykłą siłę, która pozwala nam przetrwać najgorsze sytuacje. To wielki dar, który często pozostaje niezauważony.

Być człowiekiem Śródziemnomorza oznacza… wiele rzeczy; jednak z całą pewnością mamy pewne jasno określone wspólne cechy. Kochamy słońce i światło, zrelaksowany tryb życia i, ponad wszystko, uwielbiamy bliski kontakt z drugim człowiekiem.

Atlas

 

 

Ares

 

Zdjęcie główne: Bożek Pan, fot. Cristian Baitg