Perfumy Traversée du Bosphore L’Artisan Parfumeur – z wizytą nad cieśniną Bosfor
Julia WollnerCzym pachnie Turcja, a może bardziej konkretnie – czym pachnie Stambuł? Starymi dywanami, kardamonem, szafranem i tulipanami, cukrem obficie sypanym do gorącej herbaty, skórzanymi wyrobami na Wielkim Bazarze. I, oczywiście, lokum. Bez różano-pudrowego aromatu Turkish delight nie można w ogóle rozmawiać o Turcji.
Artykuł z serii: Perfumy pachnące Śródziemnomorzem
Zapachy, podobnie jak książki, opowiadają historie i odkrywają tajemnice. Czynią to językiem innym od powieści, a jednak równie przekonującym, trwale zapadającym w pamięć, grającym na emocjach, a zarazem przekazującym wiele konkretnych informacji. W niniejszej serii przedstawiać będę wybrane przeze mnie perfumy, które zamknięto we flakonach razem z opowiadanymi przez nie sekretami Śródziemnomorza.
Traversée du Bosphore L’Artisan Parfumeur
Czym pachnie Turcja, a może bardziej konkretnie – czym pachnie Stambuł? Pytam znajomych, bo sama do Stambułu jeszcze nie dotarłam, w moich wojażach po Turcji zatrzymując się na razie na ruinach antycznego Efezu. – Starymi dywanami i kardamonem – słyszę od przyjaciółki. – Szafranem i tulipanami – dopowiada kolega. Mieszkająca od niedawna nad Bosforem znajoma też długo się nie waha: cukrem obficie sypanym do gorącej herbaty. Skórzanymi wyrobami na Wielkim Bazarze. I, oczywiście, lokum. Bez różano-pudrowego aromatu Turkish Delight nie można w ogóle rozmawiać o Turcji.
Dwa brzegi Bosforu
Wszystkie wspomniane elementy składają się na niezwykle oryginalną kompozycję Traversée du Bosphore niszowej marki L’Artisan Parfumeur. Francuski producent zaprasza nas na przeprawę przez cieśninę łączącą Morze Czarne z Morzem Marmara, na olfaktoryczną wycieczkę po obu brzegach największego tureckiego miasta. Wrażenia z brzegu europejskiego mieszają się zapachami Azji, a zanurzenie w kulturze odmiennej od naszej stanowi fascynujące i ekscytujące wyzwanie. Stragany ze skórzanymi torbami sąsiadują tu ze stoiskami wypełnionymi regionalnymi słodyczami; sprzedawca pistacji zaprasza do zakupów tuż obok sędziwej kwiaciarki. Nad wszystkim unosi się zapach tytoniu i lekka mgiełka cukru pudru…Chociaż chwileczkę, może to tureckie irysy? A może odrobina piżma? Dobrze, że zmysły uspokoić można filiżanką gorącego napoju i kosteczką lokalnej słodkiej galaretki. Przepadała za nią chociażby Agatha Christie, która koiła nią nerwy skołatane kryminalnymi zagadkami opisywanymi we własnych książkach.
Wytchnienie dla zmysłów, wytchnienie dla gardła
Rahat lokum (dosłownie “ukojenie gardła) wypełnia usta delikatnym smakiem, tworząc klamrę spinającą zapachy i smaki Stambułu, a także podsumowanie tutejszych rytuałów i bliskowschodniego stylu życia – może dlatego wielu mówi nań “Turkish delight”. Słodki deser o konsystencji wspomnianej już galaretki, wyrabiany z mąki oraz cukru lub miodu, z dodatkiem wiórków kokosowych i wody różanej, łączy w sobie eteryczność spokojnych kwiatowych aromatów z pożywnym charakterem miejscowych bakalii. Podobno znano go już w XV wieku, jednak prawdziwą popularność zdobył w końcu XVIII stulecia za sprawą cukiernika Hacı Bekir, który przez wielu uważany jest za prawdziwego ojca tego smakołyku. Sklep marki Hacı Bekir nadal kusi wieloma rodzajami lokum, do którego dodaje się przeróżne ingrediencje: orzechy włoskie i laskowe, migdały, wanilię, miętę, rozmaite owoce. Każda wersja bezdyskusyjnie zasługuje na skosztowanie, zapraszając jednocześnie do przynajmniej krótkiego zatrzymania, do towarzyskiej rozmowy i cieszenia się chwilą w jednym z najbarwniejszych miast na świecie.
Pewne tureckie przysłowie mówi, że ci, którzy jedzą słodko, przemawiają słodko. Delektując się deserem rahat lokum, trudno rzeczywiście negatywnie komentować rzeczywistość. Podobnie jest z zapachem Traversée du Bosphore, który tak pięknie, choć nie dosłownie, lokum odwzorowuje, zamykając je w głębokim skórzanym kufrze, w towarzystwie kwiatowych bukietów i orientalnych akordów przyprawowych. Cieśnina Bosfor kusi i przyciąga, zapraszając na oba swoje wspaniale dopełniające się brzegi.