Potrzeba nam mostów. Rozmowa z Angelą Ottone
Julia Wollner1 października rusza w Warszawie II edycja włosko-polskiego festiwalu teatralnego MOST. Jego pomysłodawczyni, aktorka i reżyserka Angela Ottone opowiada o wielokulturowej Italii, roli teatru w dzisiejszym świecie i o tym, dlaczego ważne jest, by Europa optymistycznie patrzyła w przyszłość.
Mieszkasz w Polsce od 1990 roku, ale na organizację festiwalu integrującego dwie nacje, mówiącego o kwestii wielokulturowości zdecydowałaś się dopiero teraz. Mam wrażenie, że takie milowe kroki czynimy najczęściej wtedy, gdy coś nas boli. Czy coś zaczęło Ci przeszkadzać w Polsce – tej Polsce, którą sobie sama wybrałaś?
Na pewno w kwestii integracji kulturowej jest w Polsce sporo do zrobienia, ale mam wrażenie, że jeszcze więcej jest do zrobienia we Włoszech– z tego względu coraz częściej myślę o powrocie do kraju. W Polsce jest dużo wspaniałych, prężnie działających osób, które będą edukować, pokazywać piękno wielokulturowości; we Włoszech ich zabrakło, bo ze względu na kryzys ekonomiczny bardzo wielu młodych ludzi wyjechało za granicę. Trzeba zapełnić tę lukę – i myślę, że doskonale zrobią to ci, którzy sami byli emigrantami, jak ja.
Organizacja festiwalu jest trochę jak rzucenie drobnego kamyka do wody – nie spowoduje tsunami, ale kręgi, które pojawią się na powierzchni, być może zainspirują kogoś do działania.
A więc bolą Cię Włochy. Wiesz, że w Polsce nie lubi się słuchać opowieści, które stawiają Italię w świetle innym niż to, które zapewnia wiecznie świecące słońce?
Nie powiedziałabym, że mnie bolą – widzę w nich raczej wyzwanie. Podam ci konkretny przykład. Mam wiele znajomych pracujących w edukacji, w tym szkołach podstawowych w Mediolanie. Są tam klasy, gdzie na na 20-25 dzieci, 22 pochodzi z innych krajów, a tylko trójka ma rodziców Włochów. Oznacza to szereg trudności – pojawiają się problemy językowe, komplikuje się kwestia wyboru tematyki zajęć. Nauczyciele czują się zdezorientowani; nie wiedzą, czego te dzieci uczyć, a czego nie. Któryś rodzic zawsze okaże się niezadowolony. To jest sprawdzian dla pedagogów.
Inny przykład: niedawno pojechałam do Mediolanu z moimi dziećmi, po 2 latach przerwy. To, co rzuciło im się w oczy, to fakt, że większość barów prowadzą teraz Chińczycy – szacuje się, że dzieje się tak w wypadku 70% wszystkich lokali. Kiedy wejdziesz na poranną kawę, pani zza kontuaru nie zapyta cię, czy chcesz takie samo cappuccino, jak zwykle, dając tym samym wyraz bliskiej, osobistej relacji, jaka łączy was od lat. W Polsce jesteście na początku tej drogi, my jesteśmy już w jej fazie kluczowej. Potrzeba pracy, więcej niż kiedykolwiek, zarówno wśród emigrantów, jak i wśród Włochów. Pracy, która pozwoli się poznać i nauczyć razem żyć.
A jednak swój MOST wznosisz na razie w Warszawie.
Od wielu lat pracuję z dziećmi, także w ramach teatru dwujęzycznego; wspólnie z maluchami przygotowałam kilka spektakli realizowanych po polsku i włosku jednocześnie. Pojawiały się wówczas sugestie, że brakuje w Polsce także włoskich spektakli dla dorosłych. Widziałam to zainteresowanie i postanowiłam zareagować. W tym roku przegląd odbędzie się już po raz drugi. Spotykamy się na polu artystycznym, ale nadrzędnym celem jest lepsze poznanie się dwóch społeczności, które żyją obok siebie, a nie ze sobą – Włosi w Polsce nie wszyscy łatwo się integrują.
Myślisz, że Polacy potrzebują zachęty, by otworzyć się na kulturę włoską? Sporo u nas zachowań ksenofobicznych, ale akurat Włosi od wieków cieszą się specjalnymi względami.
By się otworzyć – rzeczywiście nie. Jednak to otwarcie wypełniają stereotypy, wiedza bardzo powierzchowna, mity. Nie można ciągle myśleć o Italii jako o kraju pizzy, mozzarelli i toskańskiego słońca – nie tak wygląda dzisiaj rzeczywistość tego kraju. Ważny jest też fakt, że ze względu na swoją historię i położenie geograficzne Włochy są dziś obrazem tego, czym za kilka lat stanie się cała Europa – miejscem potrzebującym działań sprzyjających integracji, pracy u podstaw… Mostów właśnie.
Uważasz się za optymistkę w tej kwestii? Mam na myśli przyszłość Włoch i Europy.
Opowiadałaś mi niedawno o swojej wypowiedzi w radiu, gdzie tłumaczyłaś, że społeczeństwu starożytnego Rzymu daleko było do jednorodności etnicznej. Zapytam cię więc: czy ktoś, kto widział zmierzch potęgi Imperium, mógł być optymistą? Na krótką metę na pewno nie, bo coś rozpadało się przed jego oczami, ale przecież w dłuższej perspektywie oznaczało wielkie zmiany, nadejście wspaniałych epok.Trzeba przyjąć odpowiednią optykę. Coś musi się zawalić, aby mogło narodzić się coś nowego. Artyście także nie wolno rysować prostej linii – musimy szukać meandrów, zaglądać w zaułki. To jest właśnie nasza rola. Tadeusz Bradecki porównał kiedyś teatr do konia – dawniej był on jedynym i nieodzownym środkiem transportu; dziś jest luksusem, czymś na swój sposób elitarnym, ale mającym moc docierania w te zaułki i ukryte zakamarki.
Pragnę pokazać Polakom – zarówno publiczności, jak i ludziom teatru – jak pracują włoscy artyści. Most rozciąga się zawsze w dwóch kierunkach, więc oczywiście działa to także w drugą stronę. Tłumaczymy polskie scenariusze na włoski i odwrotnie, prowadzimy do spotkań, pokazujemy polskich autorów Włochom, a kawałek Włoch przynosimy do Polski. Czasem wielkie znaczenie mogą mieć pozorne drobiazgi, jak to, że usiądziesz na widowni koło osoby, która nie mówi w twoim języku. Dla niektórych może to być zupełnie nowe doświadczenie – wbrew pozorom nie każdy podróżuje! – a w dzisiejszym świecie staje się ono naprawdę konieczne. Dodam też, że wśród reżyserów, z którymi współpracuję, jest, oprócz Włochów i Polaków, także Turek. Jak przystało na inicjatywę mającą na celu integrację kulturową, znajdą się więc u nas również akcenty z innych rejonów świata.
Do kogo kierowany jest przegląd? Kogo spodziewasz się zobaczyć na widowni?
Osoby ciekawe – to jest istoty przymiotnik. Zarówno Polaków, jak i Włochów. Włochów, którzy tęsknią za domem – a tęskni się, wiem to z autopsji, za dźwiękami, za językiem, który tworzy rzeczywistość. Polaków, którzy z różnych względów nie mogą sobie pozwolić na wyjazd do Włoch, a marząo kontakcie z tamtejszą kulturą. O tym, jak liczna to grupa, przekonuję się na co dzień, prowadząc zajęcia językowe we Włoskim Instytucie Kultury.
Na afiszu znajdziemy m.in. spektakl stworzony w oparciu o Emigrantów Mrożka oraz wymowny tytuł Metamorphosis – scenariusz nawiązujący do Przemian Kafki. Miejsce, które wybraliście – warszawska Stacja Muzeum (dawne Muzeum Kolejnictwa) – też wydaje się prawie symboliczne.
Tak, bo stacja kolejowa jest symbolem podróży. Szukałam miejsca, w którym moglibyśmy wystawić nasze spektakle; trafiłam tutaj i zaniemówiłam. Pociągi, porzucone bagaże, piękna sala restauracyjna z ogromnymi lustrami… Zanim udało nam się zorganizować oświetlenie, sprzęt nagłaśniający, wszystkie konieczne teatralne sprzęty, mieliśmy jużdoskonale funkcjonujący teatro di vita. Tuż obok organizowany jest słynny Nocny Market, tu toczy się najprawdziwsze życie – to, które przeplata sztukę z kulinariami, rozmowę o pogodzie ze spotkaniami, które wywracają świat do góry nogami. Uznaliśmy, że jest to po prostu miejsce właściwe.
Przypominają mi się słowa Felliniego, który mawiał, że życie to mieszanka magii i makaronu. Oba elementy są nam koniecznie do życia potrzebne, bez względu na kulturę i miejsce zamieszkania. Bardzo się cieszę, że magii teatru Włosi i Polacy poszukają w najbliższych dniach razem. Dziękuję ci bardzo za tę możliwość, a Was serdecznie zachęcam do udziału w spektaklach.
Wśród planowanych 6 spektakli wystawianych w ramach przeglądu MOST 2017 zobaczyć będzie można aż 3 premiery; warto także rozważyć udział w warsztatach teatralnych dla dzieci i dorosłych.
Patronat nad przeglądem objęła Ambasada Włoska i Instytut Włoski w Warszawie.
Więcej informacji na stronie internetowej organizatora.