Powrót do domu. Dedal i Ikar
Julia WollnerI believe that Icarus was not failing as he fell, but just coming to the end of his triumph. Jack Gilbert, poeta amerykański
Lubię o nich rozmyślać. Wyobrażać sobie, jak gorączkowo szykują się do powrotu. Po kryjomu, drżącymi rękoma, niecierpliwie, z trudem opanowując emocje. Kto przeżywał ucieczkę bardziej, ojciec czy syn?
Dedal tęsknił za wolnością, wracał do domu. A Ikar? Ikar wracał do niewiadomego – do stanu, który jest nam wszystkim pisany, życie po życiu, nieubłaganie, poza możliwością jakiejkolwiek negocjacji. Czy jednak na pewno chciał tej wyprawy? Wychował się przecież na Krecie, nie znał innej rzeczywistości. Dał wyraz synowskiej miłości czy został zmuszony do przywdziania skrzydeł? Nie wiemy – zabrał tę tajemnicę głęboko między fale. Wcześniej jeszcze euforia kąpieli wśród światła, tańczenia z chmurami, tak blisko do bogów. Co kazało mu wznosić się wyżej i wyżej? Ciepło promieni, nieprzebrana przestrzeń, entuzjazm przygody? Nie wierzę, by była to ambicja zuchwalca. Morze, niebo i słońce nie wzmagają egoistycznych zapędów, raczej koją duszę. Dają pokój i spokój. Może to właśnie tam, wśród blasku, był najbardziej w domu, u siebie. Czuł, że może wszystko. A bogowie bywają złośliwi.
Dedal wracał do domu, ale jego syn znalazł się tam o wiele wcześniej. Wysoko i blisko słońca, potem nisko, w zamknięciu odmętów. Bo domów mamy wszyscy wiele. Ten rodzinny, jak Kreta, gdzie przychodzimy na świat. Dom-niepewność – jedyne prawdziwe umocowanie ludzkiej egzystencji. Dom na górze, do której dążymy, dla której się spalamy, dla której kochamy. Dom na dole, do którego wracamy odpocząć. Odmienne kierunki, przeciwne bieguny, męka wyboru. Powrót do domu jest trudną podróżą. Walką, po której czasem zostaje tylko pierze.