podróże

Skalne miasta

Magdalena Maja Śliwińska

Ludzka historia rozpoczyna się w jaskiniach i grotach. Wśród wielu rodzajów powrotów, nad Morzem Śródziemnym znajdziemy i ten – do życia w objęciu skał.

Sassi”, czyli „kamienie”

Matera – miasto we włoskim regionie Bazylikata, położone w trzech głębokich dolinach, stało się scenografią do słynnego filmu Pasja w reżyserii Mela Gibsona. Wapienne, duszne, a barwą do złudzenia przypominające chrystusową Jerozolimę zachwyca, podobnie jak bliźniacze miasto-widmo Craco, gdzie również kręcono sceny do wspomnianego filmu. Matera, w 1993 roku wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jest niezwykłym przykładem miejskiego ekosystemu. Jak żadne inne włoskie miasto łączy w sobie wykorzystanie naturalnych zasobów energii: wody i ciepła oraz ludzkiej pracy. Ślady działalności człowieka odnajdziemy tutaj już w paleolicie, jednak początki osadnictwa datuje się na epokę brązu. Wyjątkowym zabytkiem miasta są dwie dzielnice, znane jako „Sassi”, co w języku włoskim oznacza po prostu „kamienie”: Sasso Barisano oraz Sasso Caveoso. W całości wykute w wapiennej skale, wraz z Civita i Piano tworzą centrum historyczne Matery.

Matera
Matera

Kraina troglodytów

Wbrew nazwie, nie chodzi tutaj wcale o miejsce zamieszkiwane przez ludzi pierwotnych – troglodytami nazywani są również mieszkańcy tunezyjskiej Matmaty, podziemnego miasta wykutego w skale, leżącego u wrót Sahary. Jego księżycowy krajobraz, pełen kraterów wydrążonych ludzkimi rękoma, przyciąga każdego roku rzesze turystów, którzy chętnie fotografują nietypowe domostwa oraz ich mieszkańców. We wnętrzu zagłębień znajdują się place oraz wejścia do pieczar, w których, idąc schodami w dół przez długie korytarze, można zobaczyć pomieszczenia wypełnione ceramiką, kilimami i koszami. Choć zaledwie część z nich jest faktycznie zamieszkała, to miejsce jest bez wątpienia nietuzinkowe, architektura niepowtarzalna, a widok wykutych w skale otworów przywodzi na myśl jeden z największych filmowych hitów. Matmatańskie domostwo stało się scenerią dla kilku scen Gwiezdnych Wojen – to tutaj mieszkał słynny Luke Skywalker…

Matmata
Matmata

Pod ciężarem nieba…

…ze skały żyje się dobrze i intensywnie, wbrew temu, co można byłoby sądzić na temat miejscowości o jaskiniowej, pustelniczej historii. Taką zaś może się bez wątpienia pochwalić Setenil de las Bodegas. To andaluzyjskie miasteczko, położone w górach Sierra de Grazalema, u zbiegu dolin Rio Trejo, Rio Senetil i Rio de la Pena, zachwyca nietypową, surową, kamienną urodą. Tworzy ze skałą jedność, kryjąc się bezpiecznie w jej wnętrzu. Kamień często zasłania mieszkańcom niebo, jednak ci wydają się nie ubolewać nad tym faktem. Miasteczko tętni życiem: pełno tu barów, restauracji i sklepów znanych z lokalnych specjałów, takich jak kiełbaski chorizo, andaluzyjskie wino, miód oraz oliwa z oliwek. Historia Setenil de las Bodegas sięga I wieku n.e., gdzie można szukać pierwszych śladów osadniczych, jednak okoliczne jaskinie zamieszkiwane były już 25 000 lat temu. Jaskiniowa przeszłość powróciła do miasta w XII wieku, gdy zaczęło się ono rozrastać wokół miejscowego zamku. Położone w wąwozie rzecznym, na szlaku tzw. pueblos blancos, ma charakter nieco inny, aniżeli osady przedstawione wcześniej. Rysunek białych fasad obiektów odcina się na tle monumentalnej szaro-piaskowej skały. Budynki wpisują się w załomy skalne, chcąc wykorzystać całą dostępną w wąwozie przestrzeń do życia. Tam, gdzie sufitu nie stanowi lita skała, dachy są płaskie lub spadziste, w wielu przypadkach porośnięte bujną roślinnością. Ten niezwykły pejzaż zachwycał od wieków – Setenil de las Bodegas przez długi czas stanowiło na przykład obiekt pragnień chrześcijan, którzy siedmiokrotnie próbowali wydrzeć je z rąk muzułmanów. O tym, że próby te okazały się bezskutecznie, świadczy nazwa miasta: „Septem nihil”, czyli „siedem razy i nic”…

Setenil. Fot. Julia Wollner
Setenil de las Bodegas. Fot. Julia Wollner

Libijscy jaskiniowcy

W Gharjanie, położonym około 100 km na południe od stolicy Libii, także budowano domy w jaskiniach. Tutejsze skupisko skalnych domostw rozlokowane jest w masywie Nafousa. Nazwa miasta ściśle związana jest z zakorzenionym od dawna w lokalnej tradycji zwyczajem drążenia jam w skale – człon ghar oznacza wszak jaskinię. Tutejsze izby rozchodziły się wokół centralnego kwadratowego dziedzińca; do poszczególnych domów prowadziły drzwi wykonane z twardego drzewa oliwnego. Każdy z gharjańskich domów miał blisko 10 m długości i składał się z przestrzeni dziennej, sypialni dziecięcej i sypialni dorosłych. Wnętrza ozdobione były tradycyjnymi berberyjskimi motywami: na ścianach i na podłodze porozstawiane były wielokolorowe dzbanki, garnki ceramiczne, dywany i skrzynie. W 1985 roku domy zostały opuszczone przez swoich mieszkańców, jednak nadal, w trakcie lata, stanowią doskonałe schronienie przed upałem. W trakcie wojny w 2011 roku jaskinie służyły tubylcom jako schrony. Dzisiaj służą jako domki pod wynajem: można spędzić tu noc, zjeść libańskie danie na bazie kuskusu i przez chwilę poczuć się troglodytą z krwi i kości. Co ciekawe, lokalni mieszkańcy i dzisiaj budują w okolicy nowoczesne wille wzorowane na tych dawnych, pod powierzchnią ziemi, odwołując się do tradycji także w materiałach i układzie.

Gharyan, fot. Klaus Norbert
Gharyan, fot. Klaus Norbert

 

Tufowe miasta

Leżąca w centralnej Turcji Kapadocja to kraina zimnych, czasem śnieżnych zim i bardzo ciepłego lata. Warunki klimatyczne posłużyły, już w IV wieku n.e., za świetny pretekst do stworzenia miast wykutych w skale – w jaskiniowych wnętrzach można się było schronić przed upałem i mrozem. Dolina Göreme to miejsce na wskroś malownicze, ukształtowane przez wiatr, wodę i działalność wulkanów. Wertykalne ostańce, filary, grzyby i kominy wznoszą się na wysokość nawet 40 metrów. Tutejsze domy skalne to „wysokościowce”: wejścia do izb rozlokowane są jedno nad drugim; do kolejnych pięter wiodą zewnętrzne, fantazyjne, strome schody. W średniowieczu, gdy chrześcijanie szukali schronienia przed muzułmanami, skomplikowany rysunek skał, rozciągających się z dala od większych ośrodków, dawał możliwość stworzenia odważnej architektury. W plastycznym tufie powstawały podziemne miasta, w których obiekty połaczone były siecią wąskich korytarzy. Erozja, podobnie jak na początku, wciąż działa, dzięki czemu miasta są pięknie wyoblone, miękkie, w naturalny sposób wpisane w bryłę skalną. Tuf daje się wdzięcznie rzeźbić, zarówno naturze, jak i człowiekowi, którego woli się poddaje; w tym samym tkwi jednak także jego słabość. Podziurawiony z wielu stron, staje się coraz wątlejszy, a stare jaskinie grożą zawaleniem. W latach 60. ubiegłego wieku, w miejscowości Cavusin, zapadł się kompleks skalno-mieszkaniowy; w Zelve nie dopuszczono do tragedii i w porę wysiedlono mieszkańców, część kompleksu adaptując na muzeum. Abstrahując od wątpliwej trwałości wewnątrzskalnych, wiekowych konstrukcji, wciąż wiele z nich funkcjonuje jako mieszkania.

Göreme
Göreme

 

Artykuł ukazał się drukiem w Lente #03.