Bartek Kieżun, Stambuł do zjedzenia
Julia WollnerPrzewodnik kulinarny Bartka Kieżuna, zgodnie z fotografią na okładce, jest niczym czarodziejski kobierzec. Zabiera nas w magiczną podróż, choć siedzimy przecież w miejscu ze skrzyżowanymi nogami; unosi gdzieś daleko, gdzie zapachy, smaki, barwy i dźwięki mnożą się jak gęste węzły zbytkownej tkaniny.
Wartość pięknych tureckich dywanów, uwielbianych przez kolekcjonerów, podróżników i miłośników orientalnej estetyki, wzrasta proporcjonalnie do liczby węzłów na centymetr kwadratowy tkaniny. Jeśli przyrównamy do nich Stambuł do zjedzenia, otrzymamy kobierzec nie tylko magiczny, bo porywający w fascynującą podróż do odległej krainy, ale także drogocenny. Wątków, niczym węzłów, mamy tu bowiem bez liku. Obok smakowitych receptur na tureckie dania, autor serwuje nam spotkania z mieszkańcami Stambułu; pokazuje zabytki i muzea; porywa zarówno na zakupy, jak i włóczęgę bez celu. Z przepisami sąsiadują opowieści o tureckiej muzyce, stambulskich kotach, kwitnących tulipanach i kapryśnej pogodzie. Każdy, kto ma słabość do Orientu – nie tylko jego smaków i zapachów, ale także intensywnych barw, żywiołowości i odrobiny nostalgii, która niczym woal otula tu każdy element codzienności – z całą pewnością doceni i pokocha tę pięknie wydaną książkę.
Jak to często bywa w wypadku rzeczy o naprawdę wysokiej wartości, wyjątkowość Stambułu do zjedzenia tkwi nie tylko w porywającej estetyce i jakości materiału, ale także w prostocie i klarowności. Smakowite opowieści Bartka Kieżuna są cudownie bezpretensjonalne – o skomplikowanych daniach rozprawia on prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem; o wielowiekowych tradycjach mówi dowcipnie, lekko, niczym dobry znajomy przy gorącej tureckiej herbacie. Ja, zachwycona, na czarodziejskim dywanie wydanym przez Buchmanna mam zamiar fruwać do Stambułu długo i wytrwale, a do tego – z prawdziwą przyjemnością.