Villa Palagonia. Z wizytą u potworów
Ewa Karolina CichockaKamienne karły, garbusy, kurtyzany, smoki, czasem z pozamienianymi członkami czy głowami – oto dekoracje pewnej barokowej willi na przedmieściach Palermo. Są trwałym śladem po zdradzie i zawiedzionej miłości sprzed prawie trzech wieków.
Bagheria to mała miejscowość pod Palermo, współcześnie znana jako miejsce urodzenia artystów: malarza Renata Guttusa oraz reżysera Giuseppe Tornatorego. Trafiają tam czasem koneserzy sztuki i turyści, szukający kadrów z filmu Baaria. Jednak największym magnesem jest chyba pałacyk Palagonia, odwiedzany i opisywany przez literatów i artystów od XVIII w. Byli tu Brydone, Goethe; byli nasi piszący podróżnicy, jak hrabia Michał Jan Borch, Julian Ursyn Niemcewicz czy Michał Wiszniewski. Barokowa willa stanowiła dla nich swoiste curiosum i istotny punkt na mapie Grand Tour.
Willa Potworna
Przez lata znałam Villę Palagonia jedynie z dawnych opisów i starej ryciny hrabiego Borcha (patrz pierwsza ilustracja). Rok temu w ciepły listopadowy dzień pojechałam wreszcie zobaczyć ten stary pałacyk, powstały w XVIII w. na fali mody na letnie domy arystokratów.
Willa zaprojektowana została przez architekta Tommaso Napoli z udziałem Agatina Daidonego w stylu wczesnego sycylijskiego baroku. Stanowić miała siedzibę rodu Francesca Ferdynanda I Graviny Cruyllas, V księcia Palagonii. Do domu otoczonego zielenią prowadziła niegdyś wąska droga między murami, z których na gości spoglądały oczy rozmaitych potworów. Dziś bramę wjazdową od rodowego domostwa dzieli gęsta miejska zabudowa. Pałacyk okala jedynie mały ogród.
Swoją złą sławę willa zyskała w połowie XVIII w. za sprawą wnuka wspomnianego księcia. Przeszedł on do historii jako twórca ekscentrycznych dekoracji, którym pałacyk zawdzięcza swą zwyczajową nazwę: Villa dei Mostri (Willa Potworów). Anegdoty i legendy mówią o nieszczęśliwej miłości kalekiego arystokraty zakochanego w swej niezwykle urodziwej i mało cnotliwej małżonce. Jej niewierność doprowadziła wzgardzonego i upokorzonego męża do szaleństwa. Oto przed bramami i na murach okalających willę zaczęły pojawiać się wyobrażenia postaci – domniemanych spotworzałych kochanków. Sto piersi bez głów! Sto głów bez ciał! Rozproszone bez porządku, tu i tam, stwarzają wrażenie prawdziwego horroru, prawdziwej rzeźni – pisał porażony hrabia Michał Borch, wulkanolog i badacz Sycylii w XVIII w.[1].
Obłąkany korowód
U wejścia do ogrodu pełnego palm i drzew pomarańczowych gości witają dziwaczni strażnicy, w tym toporna figura zdegenerowanej kobiety z głową konia. W tle rysuje się złocista barokowa sylweta willi. Całość ogrodu otaczają półkoliście mury, bramy i oficyny z zaskakującymi ozdobami. Z kamiennych szczytów zerkają na nas złe oczy dziwacznych postaci: chorych, chromych, nierzeczywistych i potwornych. Jak pisał Goethe, mieszają się one z równie dziwnym światem zwierzęcym. Oto koń z rękami człowieka, głowa końska na ludzkim ciele, zdeformowane małpy, niezliczone smoki i węże, wszelkiego rodzaju łapy poprzyczepiane do najrozmaitszych korpusów, głowy podwójne i zamienione[2]. W kłębowisku ciał trudno rozróżnić poszczególne osoby; patrząc na nie, bezskutecznie szuka się jakiejś przewodniej myśli, ładu i porządku. Występują czasem parami, czasem w trójkę, w jakimś zawiłym i niezrozumiałym szyku, jak w szalonym tańcu czy okrutnej procesji. Toporność i tandetność ich wykonania wprawia obserwującego w dziwny nastrój; powoduje niepokój. Jak pisał Julian Ursyn Niemcewicz, smutek, odraza, gniew nawet biorą patrząc na te szaleństwa[3], które tylko obłąkanie i najdziksza imaginacja utworzyć mogą[4]. Dziwił się, że w kraju sztuki i pamiątek starożytności, właściciel willi wzgardził nimi, by się monstrami najdzikszymi otaczać[5]. Dziś dziwacznych rzeźb jest o wiele mniej niż pierwotnie. Wykonane z nietrwałego tufu ulegają rozpadowi, a ich straszne rysy zacierają się, nadal jednak wzbudzając zdziwienie i zaskoczenie.
Świat w zamglonych zwierciadłach
Willę można dziś zwiedzać. Obejrzeć warto liczne, choć puste pomieszczenia (pałacyk w chwili obecnej pozbawiony jest mebli), hol ozdobiony iluzjonistycznymi freskami o tematyce mitologicznej (m.in. prace Herkulesa), stare posadzki i blaknące malowidła na ścianach. Największe wrażenie robi wielka, mroczna sala balowa z porażającą ilością zdobień. Jej sufit wypełniają stare, ściemniałe zwierciadła, które, jak pisali dawni podróżnicy, zwielokrotniały odbicia wirujących w tańcu par na dole, tworząc niezwykłe kłębowisko dziesiątek tancerzy. Zanurzając się w tę osobliwą atmosferę, nietrudno uwierzyć w opisy ekscentrycznego wyposażenia, które obmyślił dla swej posiadłości Książę Gravina. W samym zamku, którego wygląd zewnętrzny pozwala się spodziewać znośnego wnętrza, znowu buszuje gorączka księcia (…). Z każdego kąta wyziera jakieś dziwactwo [6] – pisał Goethe. Były to fotele o nierównych nogach, pełne ukrytych gwoździ i szpilek, czy gabinet krzywych luster. Przedstawiały świat zdegenerowany, brzydki, groteskowy. Może tak odbierał go nieszczęśliwy książę, żyjący na granicy obłędu pod palącym słońcem Sycylii.
JUŻ NIEBAWEM W SPRZEDAŻY: Lampart w pomarańczach Ewy Karoliny Cichockiej
Lampart w pomarańczach to propozycja dla tych, którzy pragną zwiedzić Sycylię w sposób nietypowy: szlakiem kulinarnym. Poszukując smaku tej włoskiej wyspy pomiędzy Europą a Afryką, trafimy na barwne i gwarne targi i festy, zwiedzimy tonnary związane z połowem tuńczyków, znajdziemy się na planie filmowym i w pałacu przy książęcym stole. Poznamy proces produkcji oliwy, uprawę winorośli i sekrety popularnej kuchni ulicznej. Dowiemy się, co lubili jadać mafijni bossowie i komisarz Montalbano, a dzięki przepisom zamieszczonym przez autorkę będziemy mogli przyrządzić je sami.
[1] M.J.Borch Listy o Sycyii i Malcie, Instytut Historii Nauki im.L. i A.Birkenmajerów PAN, Warszawawa 2015, s. 238.
[2]J.W.Goethe, Podróż włoska, PIW, Warszawa 1980, s. 218.
[3] Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich, T.I.PIW, Warszawa 1959, s. 193.
[6] J.W.Goethe, Podróż włoska, PIW, Warszawa 1980, s.219.