Żyjące dzieło sztuki. Giovanni Boldini i Portret markizy Casati
Izabela FrankowskaJean Cocteau określił ją mianem najpiękniejszego węża w ziemskim raju; dla Marinettiego była największą futurystką świata. Zakochany w niej Gabriele D'Annunzio nazywał ją po prostu boską markizą, a portrecista Giovanni Boldini poświęcił jej dwa ważne płótna. Luisa Casati (1881–1957), włoska arystokratka i muza artystów, samą siebie uważała za żyjące dzieło sztuki.
Kobiece portrety Giovanniego Boldiniego, włoskiego malarza przełomu XIX i XX wieku, znanego wśród ówczesnej klasy średniej jako „malarz dam”, stanowiły źródło salonowego prestiżu, nastawionego na typowe doznania estetyczno-zmysłowe. Przepis był następujący: twarz i ramiona, czyli części odkryte, tworzono według kanonu powabnego naturalizmu, z pełnymi i wilgotnymi ustami oraz delikatną skórą, wprost stworzoną do dotykania. Spojrzenia miały być słodkie, prowokujące, przewrotne lub marzycielskie, zawsze zdolne uwieść widza. Gdy jednak przechodzono do sukni, kontury odmawiały precyzji, a materiał rozpływał się w świetlistych połączeniach. Dzięki takim zabiegom, uzyskiwano wielce pożądane wizerunki stylowych syren, których konkretna, erotyczna cielesność łączyła się z materią stworzoną do kontemplowania. I takie też są portrety ekstrawaganckiej i kontrowersyjnej markizy Luisy Casati. Pomimo tego, że powstały w odstępie zaledwie trzech lat, to prezentują dwa zupełnie różne oblicza – damy i wampa. Kobiecej wersji Dr Jekylla i Mr Hyde’a.
Początki zapowiadały się dość niewinnie. Luisa Adele Rosa Maria Amman, późniejsza niewolnica wizerunku, pogrążona w wiecznych marzeniach o własnej wyjątkowości, w młodości nie odznaczała się specjalnymi przymiotami. Nie była ani wyjątkowo piękna, ani wybitnie inteligentna. Wyróżniały ją jedynie ogromne szmaragdowe oczy oraz ponadprzeciętne zamiłowanie do sztuk pięknych. Dosyć szybko musiała pożegnać się z beztroskim dzieciństwem – w wieku kilkunastu lat została sierotą i, równocześnie, najbogatszą dziedziczką Królestwa Włoch. Olbrzymi majątek ojca, hrabiego Ammana, obejmował m.in. papiery wartościowe, młyny, fabryki i nieruchomości, w tym Villę Amalia, kupioną kilkadziesiąt lat później przez Silvia Berlusconiego. Dzięki pokaźnej fortunie, Luisa stała się wkrótce najlepszą partią na rynku matrymonialnym. Spośród licznego grona adoratorów wybrała markiza Camilla, przedstawiciela familii Casati Stampa di Soncino, jednego z najznamienitszych arystokratycznych rodów mediolańskich. Poślubiła go w 1899 roku, a dwa lata później wydała na świat ich jedyną córkę, Cristinę. I żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie znajomość z pewnym ekscentrycznym, rozmiłowanym w kiczu literatem – Gabrielem D’Annunzio. To on sprawił, że młoda markiza weszła do historii jako najczęściej portretowana i nietuzinkowa postać z przełomu wieków.
Związek Luisy i D’Annunzia okazał się wyjątkowo długi jak na standardy światka artystycznego – utrzymywali ze sobą bliski kontakt aż do śmierci pisarza w 1938 roku. Połączyła ich miłość do sztuki, okultyzmu (oboje posiadali w swych rezydencjach osobne pokoje przeznaczone do seansów spirytystycznych, tzw. stanza magica) i pasja kolekcjonerska. Bywali razem na przyjęciach, wyścigach i polowaniach, otaczając się aurą skandalu. I o to im chodziło! Wizerunek smukłej damy w czarnym kapeluszu, znany z portetu Boldiniego z 1908 roku, wkrótce przestanie istnieć. Typowa piękność zostanie zastąpiona wampem z krótkimi, ogniście rudymi włosami, trupio bladą cerą, krwistoczerwonymi ustami i oczami grubo obmalowanymi czarną kredką. Nowy wizerunek odpowiadał zmianom stylu życia Luisy: rodzina została odsunięta na dalszy plan, najważniejsze stało się światowe, luksusowe życie. Powiedziała mi pewnego dnia, że kiedy idzie, to jakby odciskała swój obraz w powietrzu – ekscytował się D’Annunzio. Luisa pragnęła stać się żywym dziełem sztuki, uwiecznianym przez najwybitniejszych artystów epoki. I tak też się stało – jej wizerunek magnetyzował m.in. futurystów, z Filippem Tommasem Marinettim na czele. Zachwycał się on jej nowoczesnością, twierdząc, że markiza Casati to jeden z najbardziej oryginalnych produktów narodowych.
W 1910 roku Luisa wynajmuje opuszczony wenecki pałac Venier dei Leoni przy Canal Grande – ten sam, który mieści obecnie galerię innej kontrowersyjnej kobiety, Peggy Guggenheim. Rezydencję ozdabia czarnym i białym marmurem, lamparcimi skórami i złotymi zasłonami, a przed wejściem cumuje prywatną gondolę, nielegalnie przemalowaną na biało. Sama markiza, przystrojona niczym staroegipska królowa, szybko zostaje okrzyknięta nową miejską atrakcją. Mieszkańcy Wenecji z czasem przyzwyczajają się do jej nocnych przechadzek w eskorcie czarnoskórych stróżów pomalowanych złotą farbą, z trzymanymi na smyczy gepardami, ubranej w aksamitny płaszcz narzucony na nagie ciało, z żywą biżuterią w postaci owiniętych wokół szyi węży. To w tym okresie, około roku 1911, powstaje drugi portret Boldiniego, gdzie Luisa, niczym egzotyczne zwierzę, przypominające pół-syrenę i pół-ptaka, podrywa się niby do lotu, ku srebrzystości nocnego nieba (patrz zdjęcie główne – przyp. red.).
Kolejne lata to pasmo podróży po Europie: markiza udaje się nawet do Polski, gdzie gości w posiadłości łańcuckiej hrabiego Romana Potockiego. W międzyczasie, w 1924 roku, jako pierwsza włoska katoliczka, otrzymuje rozwód kościelny! Na dłużej zawita do Francji, gdzie w podparyskim Palais Rose, dawnej rezydencji Roberta de Montesquiou, zbuduje swój własny ołtarz. Rezydencję decyduje się nazwać Pałacem Marzeń; wnętrza przerabia na ulubioną, biało-złoto-czarną tonację, zaś przylegający do obiektu pawilon, zwany Ermitażem, wypełnia dziełami sztuki przedstawiającymi… ją samą.
Kolejne wydatki uszczuplają nadwerężony majątek Luisy, powodując na początku lat trzydziestych olbrzymie problemy finansowe. Życie ponad stan kosztuje niemało – w roku 1931 jej długi przekraczają równowartość dzisiejszych 30 milionów euro. Rok później jej majątek zostaje wystawiony na sprzedaż. Przez resztę swoich dni markiza żyje skromnie, wspomagana przez córkę i wnuczkę, z którymi dopiero w obliczu śmierci odnawia kontakt. Ubogie mieszkanie w Londynie, czarna pasta do butów zamiast kholu i pekińczyki zamiast gepardów stanowią symbol ostatniego etapu życia. Luisa umiera w 1957 roku na udar mózgu, lecz dzięki współczesnej popkulturze, zachwyconej rudowłosą diwą o zielonych oczach, pozostaje w naszej świadomości do dzisiaj. Niczym prawdziwe dzieło sztuki.
Zdjęcie główne: Giovanni Boldini, Portret markizy Casati, 1911-1913, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Rzym