Aurea mediocritas
Julia WollnerKojarzone z sacrum, przywodzi jednocześnie na myśl zepsucie. Od czasów legendarnego króla Midasa łączone z pychą i zachłannością, zdobi też święte obrazy i boskie oblicza. Gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami, które symbolizuje złoto, leży, jak to zwykle bywa, złoty środek. Odkryty, jakżeby inaczej, nad Morzem Śródziemnym.
Przed nami piękna, złota jesień. Pora roku, która zachwyca barwami i nastrojem; dzięki nim, jak żadna inna, pomaga docenić codzienność. A pomoc ta jest nam teraz szczególnie potrzebna.
Po ostrym świetle lata, w którym niejeden z nas szukał ucieczki od rutyny, wracamy do dobrze znanych kątów, do oswojonego rytmu. Bywa, że powrót ten napełnia nas lękiem. Czy w tym roku uda nam się obłaskawić powszedniość? Czy nie rozproszy się w niej radosny zachwyt nad światem, tak łatwo przeżywany wśród wakacyjnych chwil? Natura, na szczęście, wie, co robi. Przed szarugą ostatnich miesięcy roku daje nam chwilę wytchnienia od skrajności – od upału i od mrozu, od letniej ekscytacji i od zimowego snu. W złocistym świetle września uczymy się rozumieć najważniejszą funkcję złota: doskonały, upragniony, arystotelesowski środek. Ten, który dystansuje się wymuskanej doskonałości, odrzucając jednocześnie to, co małe, zepsute i próżne. Bierzmy od świata tyle, ile potrzeba; dajmy tyle, ile możemy, byle szczerze, byle z uśmiechem. Szczęścia i spełnienia szukajmy w umiarze, w drobnych gestach, w prostych słowach. Może wróci wtedy do nas, ludzi, opiewany przez rzymskich poetów złoty wiek. Tego, nie tylko na złotą jesień, nam życzę.