Dioklecjan i Split. Różne oblicza władzy
Agnieszka JasińskaCesarz Dioklecjan kochał Dalmację, a nie przepadał za Półwyspem Apenińskim. Być może właśnie dlatego, po dwudziestu latach sprawowania władzy w Rzymie, powrócił do Spalato (dzisiejszego Splitu), gdzie wcześniej wybudował pałac, a później zmarł. Z tronu zrezygnował sam, zmęczony władzą, prawdopodobnie chory. W Splicie zajmował się uprawą przypałacowego ogrodu warzywnego. Jego ulubionym warzywem była kapusta.
W świetnej książce Adriatyk. Miejsca, ludzie, historie Uwe Rada poświęca jeden z rozdziałów Splitowi – atrakcyjnemu śródziemnomorskiemu portowi, tłumnie odwiedzanemu przez turystów. Obraz Splitu jest u Rady bardzo zachęcający: przybywający od strony morza widzą miasto, które szeroko otwiera przed nimi swoje ramiona. Widok ten jest dużej mierze zasługą koncepcji architektonicznej pałacu wzniesionego na przełomie III i IV wieku na polecenie rzymskiego cesarza Dioklecjana. Miasto nie posiada obwarowań ani umocnień obronnych; odwiedzający Split widzą więc na pierwszym planie zwrócone frontem do morza dzieło imperatora i atrakcyjną promenadę zwaną dawniej Rivą, a dziś Wybrzeżem Chorwackiego Odrodzenia Narodowego (Obala Hrvatskog Narodnog Preporoda). Riva jest obsadzona palmami, a jej część spacerowa została wyłożona wapiennym kamieniem z wyspy Brač. Podziwiając pocztówkowy obrazek Splitu, warto poznać bliżej człowieka, któremu piękno to zawdzięczamy.
Łagodny prześladowca?
Dioklecjan urodził się w 244 roku n.e. w Salonie (dziś chorwacki Solin), rzymskiej metropolii oddalonej zaledwie o kilka kilometrów od Splitu. Było to jedno z jego ulubionych miejsc. Kochał Dalmację, nie przepadał za Półwyspem Apenińskim, być może dlatego po dwudziestu latach sprawowania władzy powrócił do Spalato (to antyczna nazwa dzisiejszego Splitu), gdzie wcześniej wybudował pałac. I tam też zmarł. Co ciekawe, zrezygnował z tronu sam, zmęczony władzą, prawdopodobnie chory. W Splicie zajmował się uprawą przypałacowego ogrodu warzywnego. Jego ulubionym warzywem była kapusta.
Obraz Dioklecjana jako spokojnego, łagodnego cesarza, który unika życia w centrum wydarzeń i woli skryć się na peryferiach cesarstwa, kłóci się z wizerunkiem przedstawionym przez Laktancjusza, profesora wymowy łacińskiej w Nikomedii – drugiej ulubionej rezydencji Dioklecjana. Laktancjusz był autorem pamfletu politycznego poświęconego Dioklecjanowi, w którym przedstawił go jako okrutnego, bezwzględnego i nieufnego władcę, dążącego po trupach do celu. Jak pisze Laktancjusz, Dioklecjan “podzielił świat na cztery”. Wewnątrz każdej z czerech prowincji wprowadził podział na jeszcze mniejsze jednostki administracyjne, aby móc mieć większą władzę opartą na kontroli i terrorze. W tym też celu rozbudował biurokrację i wojsko. Niezliczeni urzędnicy nie zajmowali się sprawami cywilnymi, lecz egzekwowali z całą surowością prawo, nakładali kary i konfiskowali majątki.
Dioklecjan według Laktancjusza to także władca ogarnięty szałem budowania. Stawiał bez umiaru bazyliki, pałace, mennice, zakłady płatnerskie oraz domy dla członków swojej rodziny. Burzył stare dzielnice, wysiedlając zrozpaczonych mieszkańców po to, żeby realizować swoje wiecznie niezaspokojone potrzeby budowania, po czym, po ukończeniu dzieła, nierzadko okazywał niezadowolenie i ponownie burzył całość. Jeśli zaś napotkał na swej drodze budowlę, która budziła jego podziw i zazdrość, natychmiast konfiskował ją, a właściciela skazywał na wygnanie albo groził śmiercią. Jednak największą odrazę u Laktancjusza wydaje się budzić postawa Dioklecjana wobec chrześcijan. Nazywa cesarza okrutnym prześladowcą, sprawcą nieszczęść, niszczycielem pełnym zbrodniczych pomysłów.
Pogłębiony i zróżnicowany portret Dioklecjana znajdujemy u Aleksandra Krawczuka. Także od niego dowiadujemy się o dziele Laktancjusza, jednak wchodzi on z dawnym autorem w swoistą polemikę, analizując wszystkie zarzuty, jakie antyczny nauczyciel retoryki stawia Dioklecjanowi, i starając się interpretować powody nienawiści wyrażonej w pamflecie. Krawczuk przedstawia cesarza w znacznie łagodniejszym świetle, choć jego obraz wciąż daleki jest od ideału.
Podział świata na cztery
Wspominając o powyższym i utożsamiając go niemal z rozpadem imperium, Laktancjusz miał na myśli system tetrarchii, czyli podziału cesarstwa na cztery duże prowincje zarządzane przez dwóch Augustów i dwóch cezarów. Uwe Rada twierdzi jednak, ze był to raczej wyraz niechęci cesarza do tyranii, świadczący o umiejętności szukania konsensusu. Prawo stanowiły wszystkie cztery podmioty, przy zgodzie pozostałych zarządzających. Aleksander Krawczuk mówi wprost: nie było żadnego podziału imperium, tetrarchię wprowadzano stopniowo, zaś pozostałych tetrarchów łączyły z Dioklecjanem więzy rodzinne. Decyzja o wdrożeniu systemu tetrarchii nie świadczy o bojaźliwej małoduszności cesarza ani o zapędach dyktatorskich, lecz o trosce o państwo. Sprawowanie władzy przez jedną osobę na tak wielkim terytorium oznacza prędzej czy później utratę kontroli i brak efektywnego zarządzania. Poprzednicy Dioklecjana, którzy kurczowo trzymali się koncepcji samodzielnego panowania, szybko musieli się z nią pożegnać. Większość z nich rządziła nie dłużej niż dwa lata; wszyscy też umierali przedwcześnie, nierzadko śmiercią nagłą (jak piszą współcześni: gwałtowną). Znamienne jest to, że Dioklecjan rządził ponad dwadzieścia lat, po czym abdykował, zaszywając się w swoim pałacu w Splicie. Władza nie wydawała się być dla niego celem ostatecznym.
Z tetrarchią wiązał się ważny aspekt funkcjonowania państwa: nowy podział administracyjny. To, co Laktancjusz nazywa narzędziem terroru, Krawczuk tłumaczy koniecznością kontroli nad rosnącymi w siłę lokalnymi namiestnikami, których ambicje stawały się dla władzy centralnej coraz bardziej niebezpieczne. Rozdrobnienie administracyjne, o którym wspomina Laktancjusz, nie miało miejsca: tam, gdzie istniała potrzeba, poszczególne jednostki łączyły się w tak zwane diecezje (dioecesis).
Laktancjusz zarzuca Dioklecjanowi nadmierne rozbudowanie aparatu biurokratycznego, jednak Krawczuk broni tej decyzji, twierdząc, że służyło ono sprawiedliwemu podziałowi obciążeń, nie zaś samemu zwiększeniu liczby urzędników. Uporządkowanie całego aparatu poprawiło ściągalność podatków i innych danin, co według Laktancjusza jest przejawem chciwości – Krawczuk nazywa to usprawnieniem funkcjonowania systemu. Nie zgadzają się także w kwestii zwiększenia liczebności wojsk. Według Laktancjusza było ono nieuprawnione, Krawczuk zaś przekonuje, że w przypadku administrowania tak dużym terytorium stanowiło absolutną konieczność. Imperium narażone na stałe ataki z zewnątrz musiało mieć silną i liczną armię; utrzymanie granic od Dunaju i Renu na północy po Eufrat na Bliskim Wschodzie, Nil i pustynie Sahary wymaga inwestycji w wojsko. Ludność zamieszkująca rubieże imperium mogła spać spokojnie: napady rabunkowe zdarzały się rzadziej, grabieżcy rzadziej zapuszczali się w głąb kraju.
Budowanie
I wreszcie ostatni, najpoważniejszy zarzut Laktancjusza: pospieszne i, w jego opinii, pozbawione sensu budowanie. Wydaje się jednak, że większość wymienianych przez niego budowli służyła rozwojowi państwa. W ogromnych halach zwanych bazylikami odbywały się rozprawy sądowe, spotkania, targi; w mennicach bito monety, a warsztaty płatnerskie dozbrajały rosnącą armię. Laktancjusz pomija milczeniem inne, niezwykle ważne budowle wzniesione przez Dioklecjana: umocnienia i fortyfikacje. Dioklecjan jako jeden z pierwszych rozbudowywał je nie tylko wzdłuż granic, lecz inwestował także w umocnienia w głębi kraju.
Kultura zawdzięcza Dioklecjanowi również te budowle, które postawił on z myślą o podniesieniu standardu życia nie tylko swojej rodziny, ale też wszystkich obywateli imperium. Oprócz imponującego pałacu, który postawił w Splicie, wraz z tetrarchą rzymskim Maksymilianem odrestaurował Forum Romanum, odnowił Bazylikę Julijską i teatr Pompejusza, ulepszył liczne wodociągi. Był inicjatorem jednej z najbardziej imponujących inwestycji w stolicy imperium: budowy term rzymskich. Wybudował też liczne rezydencje w całym cesarstwie. Jedną z najokazalszych postawił w Nikomedii w Azji Mniejszej. Laktancjusz pisze o tym nie bez złośliwości: Pragnął, żeby jego Nikomedia dorównywała Rzymowi. Niewykluczone, że tak było – od czasów Dioklecjana obserwuje się bowiem przenoszenie ośrodka cesarstwa ku Wschodowi. Finał tych działań tego nastąpi później i nazywać się będzie Cesarstwem Wschodniorzymskim ze stolicą w Konstantynopolu.
Ostatecznie ukochana Nikomedia stała się miejscem, które kosztowało Dioklecjana utratę zdrowia i zdecydowało o odejściu w stan spoczynku. Nie wiadomo dokładnie, co najbardziej przyczyniło się do abdykacji; możemy jednak prześledzić poprzedzające ją wydarzenia i stwierdzić, że było ich wiele: chroniczna choroba Dioklecjana, wyniszczający zdrowie psychiczne cesarza konflikt z gminami chrześcijańskimi i prześladowania tej grupy, naciski dotyczące ustąpienia ze strony pozostałych tetrarchów i wysokich urzędników z otoczenia cesarza. Wydaje się, że Nikodemia, wielka miłość Dioklecjana, nie odpłaciła mu wzajemnością. Dioklecjan wrócił na Bałkany Zachodnie, osiadł w Splicie i od tej pory, jak zgodnie podkreślają wszystkie źródła, zajmował się uprawianiem ogródka warzywnego.
Jaki właściwie był Dioklecjan? Wspaniałomyślny czy okrutny? Łagodny czy surowy? Kierujący się rozumem czy szalony? Chciwy czy wręcz przeciwnie – szczodry, a nawet rozrzutny? Cechowała go małostkowość czy wizjonerstwo? Jednoznacznej odpowiedzi nigdy nie poznamy.
Jedno jest pewne: spacerując po splickiej Rivie, pijąc kawę w pałacowych podcieniach z widokiem na turkusowe wody Adriatyku, jesteśmy w stanie uwierzyć bardziej Krawczukowi i Uwe Radzie: to niezwykły cesarz, dzięki któremu możemy dziś spędzać rozkoszne chwile w wyjątkowym otoczeniu.
Źródła:
Uwe Rada, Adriatyk. Miejsca, ludzie, historie, Kraków 2014
Aleksander Krawczuk, Konstantyn Wielki, Warszawa 1970