książki

Marilù Oliva, Eneida. Najpiękniejsza w dziejach historia o miłości, zdradzie i rozpaczy

Julia Wollner

Włoska autorka Marilù Oliva sięga po epopeję Wergiliusza, oddając głos nie Eneaszowi, a Dydonie.

To, co wielkie i ważne, nierzadko zaczyna się od podróży. Powstanie Rzymu – jednego z najpotężniejszych imperiów w historii – również poprzedzała tułaczka. Trwała 7 lat, a jej bohaterem był Eneasz – syn Trojańczyka Anchizesa i bogini Wenus. Wyruszył on spod zburzonej Troi ku brzegom Italii; po drodze odwiedził m.in. Trację, Delos, Kretę i Kartaginę. Przybywszy, po licznych przygodach, do Lacjum, założył nowe miasto-państwo i dał początek rodowi julijskiemu. Historię tę opisał Publiusz Wergiliusz Naso, największy rzymski wieszcz i godny następca greckiego Homera, twórca narodowej rzymskiej epopei, którą, od imienia głównego bohatera, nazywamy Eneidą. Uważana za najsłynniejszy tekst napisany w języku łacińskim, od wieków zachwyca ona melodyjnym heksametrem i stanowi niewyczerpane źródło inspiracji dla poetów, pisarzy i artystów.

Dzieje wiekopomnej wędrówki ku brzegom Półwyspu Apenińskiego postanowiła teraz przypomnieć bolońska autorka Marilù Oliva. W 2020 roku spory sukces odniosła we Włoszech jej poprzednia powieść L’Odissea raccontata da Penelope, Circe, Calipso e le altre. Podobnie jak w wypadku Odysei, także teraz starożytny epicki poemat zyskuje formę powieści, zaś głos oddany zostaje nie bohaterowi, a bohaterkom historii. Losy Eneasza referuje nam więc Dydona, legendarna królowa Kartaginy, z którą Trojańczyka połączył płomienny romans, oraz boginie: Wenus (jego rzekoma rodzicielka) i Junona. Co więcej, za sprawą jednej tylko, ale znaczącej zmiany w fabule (której przybliżenie tutaj stanowiłoby niewątpliwy spoiler), kochanka Eneasza towarzyszy nam aż do samego końca tej historii, w przeciwieństwie do wersji starożytnej.

Wergiliusz, korzystając z mecenatu Augusta, pracował nad Eneidą 10 lat. Tekst nie spełniał jednak do końca jego własnych oczekiwań i ambicji. Złożony chorobą i przeczuwając zbliżającą się śmierć, Naso umieścił w swoim testamencie zapis nakazujący spalenie autografu, a jego treść określił mianem dzieła niewykończonego i niegodnego publikacji. Wola poety nie została jednak spełniona: na polecenie Augusta epopeję zredagowali i wydali literaci Lucjusz Wariusz Rufus i Plocjusz Tukka. Ich praca nad Eneidą obejmowała m.in. zmianę kolejności niektórych ksiąg i usunięcie wierszy, które uznali za zbędne.

Polskie wydanie powieści zachwyca pod względem estetyki: okładka jest piękna i bardzo starannie wykonana

 

Czytając retelling Olivy, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że i w wypadku jej tekstu zabrakło właśnie takiego ostatecznego szlifu, który z powieści poprawnej uczyniłby książkę dobrą, a może nawet bardzo dobrą. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że postawienie w tym samym rzędzie wybitnego rzymskiego twórcy i jednej z wielu popularnych autorek współczesnych stanowi dość szczególny wyraz libertas, z jakiej korzystam przy pisaniu tej notki. Ot, hiperbola pozwalająca wyjawić, że powieść wywarła na mnie wrażenie szkicu. Niektóre rozdziały czytałam z zainteresowaniem, inne zdawały mi się katalogiem bitew i listą nazwisk wojowników. Autorka w posłowiu podkreśla, że, z wyjątkiem wspomnianej wcześniej zmiany w fabule, opisując losy Eneasza, pozostała wierna Wergiliuszowi. Być może to właśnie ta wierność sprawia, że powieść nie okazała się dla mnie porywająca. W moim odczuciu na korzyść wyszłoby jej pominięcie pewnych elementów historii, kolejnych imion czy nazw geograficznych i nadanie psychologicznej głębi fragmentom, które, zgodnie z tytułem, stanowić powinny jej fundament.

O dziele Wergiliusza zwykło się mówić, że jego najważniejszym walorem jest forma – wycyzelowany, melodyjny heksametr, zaskakujące środki stylistyczne i wyrafinowane figury retoryczne. I właśnie z formą włoska autorka poradziła sobie nieco lepiej. Mocno stylizowany, archaizujący język powieści zaskoczył mnie swoją wartkością, a połączenie różnorodnych rejestrów dodało tekstowi kolorytu. Tłumaczowi polskiego wydania, Mateuszowi Kłodeckiemu, należą się tu ukłony i wyrazy uznania.

Jak już powiedzieliśmy, podróż nierzadko staje się początkiem czegoś ważnego. Czy tak było i tym razem? Niestety nie dla mnie – opowiedziana na nowo wędrówka Eneasza nie obudziła we mnie pasji, nie stanowiła źródła nadmiernych wzruszeń czy refleksji. Nadal wypatruję retellingu Eneidy porównywalnego chociażby z Pieśnią o Achillesie Madeline Miller, mistrzowsko przybliżającej historię wojny trojańskiej. Homer tworzył jednak kilka wieków przed Wergiliuszem. Być może przyjdzie mi więc jeszcze trochę poczekać.

Marilù Oliva, Eneida. Najpiękniejsza w dziejach historia o miłości, zdradzie i rozpaczy, tłumaczył Mateusz Kłodecki, Znak, Kraków 2023