Nie ma czasu do stracenia. O izraelskim podejściu do życia
Julia WollnerIzraelczycy doskonale wiedzą, że jutra nigdy nie możemy być pewni; mamy tylko chwilę obecną, z której należy korzystać. Najlepiej robić to w sposób spontaniczny – plany mają bowiem to do siebie, że mogą spalić na panewce... Czego warto uczyć się od mieszkańców Izraela?
Turyści wybierający się na Bliski Wschód obawiają się zwykle o swoje bezpieczeństwo – rejon ten kojarzy się bowiem z ciągłym widmem wojny. Po przybyciu do Izraela stwierdzają zwykle z zaskoczeniem, że mimo napiętej sytuacji politycznej i związanych z tym elementów codzienności – jak na przykład kontroli przed wejściem do każdego większego sklepu – trudno o miejsce bardziej radosne i kipiące pozytywną energią. Gdy kilkanaście lat temu poznałam mojego obecnego męża, byłam tym ogromnie zaskoczona; co więcej, wydawało mi się, że jego niezwykle optymistyczne podejście do życia jest zupełnie nie do pogodzenia nie tylko z izraelską, ale także polską, a więc jednak dużo spokojniejszą rzeczywistością. Podczas gdy ja denerwowałam się wiecznie wszystkimi swoimi obowiązkami, on studiował niełatwy kierunek, jakim jest medycyna, jednocześnie pracował i oddawał się z pasją wolontariatowi, a z każdego dnia potrafił uczynić małe święto, powtarzając, że życie – krótkie i nieprzewidywalne – jest po to, by dobrze się bawić. Z czasem, obserwując także jego krewnych i znajomych, zrozumiałam z grubsza, z czego takie nastawienie wynika.
Ciąg dalszy artykułu dostępny jest w serwisie “Zwierciadło” pod tym linkiem.