O wędrówkach głagolicy i jej świadectwie w kamieniu
Agnieszka JasińskaStworzona przez Cyryla i Metodego głagolica stała się przedmiotem konfliktu między Wschodem a Zachodem, w wielu miejscach przegrywając z łaciną. Na terenach dzisiejszej Serbii, Bułgarii i Chorwacji pierwszy alfabet słowiański odniósł jednak bezsprzeczny sukces. Na szczególną uwagę zasługuje ten ostatni kraj, ponieważ to właśnie tam, na długie wieki, udało się utrwalić głagolicę zarówno w kościelnej liturgii, jak i w języku literackim.
W IX wieku Saloniki były miastem, w którym obok greki często można było usłyszeć słowiańszczyznę. Liczne kontakty handlowe ze słowiańskimi sąsiadami na północy spowodowały, że niemal każdy saloniczanin był w większym bądź mniejszym stopniu dwujęzyczny. Patriarcha Konstantynopola Focjusz zorientował się, że pozyskiwanie słowiańskich wiernych Kościoła Wschodniego byłoby bardziej skuteczne, gdyby liturgię odprawiano w zrozumiałym dla nich języku. Nakłonił więc braci Konstantyna (Cyryla) i Metodego do opracowania alfabetu oddającego dźwięki języka słowiańskiego, a następnie do przetłumaczenia tekstów liturgicznych. Tak powstała głagolica – pierwszy słowiański alfabet.
Cyryl i Metody, zwani Braćmi Sołuńskimi (Sołuń to w językach południowosłowiańskich nazwa greckich Salonik), szybko zyskali sławę lokalnych ewangelizatorów ludu. Popularyzowali język słowiański na Bałkanach, na Półwyspie Arabskim oraz na Krymie. Ich adaptacja liturgii na język słowiański spotkała się także z zainteresowaniem ze strony władców państwa wielkomorawskiego. W 862 roku Cyryl i Metody ruszyli więc na północ, na tereny dzisiejszych Czech i Słowacji. Język słowiański i głagolica miały stanowić tam przeciwwagę dla frankijskich wpływów z Bawarii i licznie działających w tym regionie misjonarzy z Zachodu, którzy odprawiali nabożeństwa po łacinie. Bracia Sołuńscy spędzili na Morawach kilka lat, ewangelizując po słowiańsku i grecku.
Krótkotrwały sukces
Głagolica stała się przedmiotem konfliktu między Wschodem a Zachodem. Cyryl i Metody udali się do Rzymu, aby wstawić się u papieża Mikołaja I w obronie obrządku w języku słowiańskim i towarzyszącego mu alfabetu. W Wenecji wdali się w spór z miejscowymi duchownymi, którzy mieli w tej sprawie nieprzejednane stanowisko. Twierdzili, że Słowo Boże można głosić tylko w trzech świętych językach: w hebrajskim, greckim i po łacinie. Tymczasem liturgia w języku słowiańskim spotkała się z przychylnością papieża Mikołaja I i jego następcy Hadriana II. Ten ostatni mianował Metodego legatem papieskim na terenie Moraw i Panonii oraz umożliwił odprawianie mszy w języku zrozumiałym dla wiernych. Postawił jednak warunek: obrządek poprzedzać musi czytanie Pisma po łacinie.
Wydawało się, ze sytuacja słowiańszczyzny i towarzyszącego jej alfabetu głagolickiego ustabilizowała się w regionie na dobre; był to jednak sukces krótkotrwały. Jeszcze w drodze do Rzymu zmarł Cyryl. Podejmując obowiązki legata na Morawach, Metody przez cały czas musiał opierać się frankijskiej ekspansji na tereny, nad którymi sprawował pieczę z polecenia papieża. Władcy wielkomorawscy po ponad stu latach panowania zostali wydaleni z własnego państwa. Kościół na Morawach powoli przechodził pod całkowitą kontrolę Zachodu i łaciny.
Obrządek i alfabet słowiański odniosły jednak sukces gdzieś indziej: na terenach dzisiejszej Serbii, Bułgarii i Chorwacji. Ostatni z wymienionych krajów zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ to właśnie tam, na długie wielki, udało się utrwalić głagolicę zarówno w liturgii, jak i w języku literackim.
Kamienne zabytki w Chorwacji
Najstarsze pomniki głagolickie to napisy ryte w kamieniu głagolicą okrągłą (klasyczną) i kanciastą (typowo chorwacką). Kamienna epigrafika szczególnie bogata jest na terenie Istrii i zatoki Kwarner. Najsłynniejsze głagolickie zabytki w kamieniu w Chorwacji to Plominski Natpis, Krcki Natpis i Valunska Plotča. Wśród nich znajduje się też pochodząca z przełomu XI i XII wieku wapienna płyta z Baški (Bašćanska Ploča), dokumentująca ufundowanie kościoła św. Łucji – niewielkiej świątyni znajdującej się wśród malowniczej scenerii wyspy Krk, w wiosce Jurandvor. Druga z inskrypcji jest potwierdzeniem darowizny ziemi od króla Zvonimira.
Wydaje się, że te dość prozaiczne informacje uwiecznione na pękniętej, niepozornej płycie, zapisane w dodatku w alfabecie, który trudno jest rozszyfrować, nie są specjalnie zajmujące dla turysty, który przyjeżdża na Krk, szukając spokoju i wytchnienia na rozległych, pięknych plażach w Bašce. Warto jednak zapoznać się z genezą głagolicy i jej zabytków na tym terenie, żeby docenić rolę kamiennych świadków historii zapisanych tym pierwszym słowiańskim alfabetem.
Płyta z Baški pochodzi z XI wieku; pierwotnie była elementem konstrukcyjnym odgradzającym nawę i prezbiterium w we wspomnianym kościele św. Łucji. Po przebudowie świątyni, od XVI do XVII wieku, pełniła funkcję płyty nagrobnej. W pewnym momencie została po prostu wyrzucona poza kościół – gdyby nie przypadkowe odnalezienie jej w polu przez kleryka z pobliskiego seminarium, Chorwaci straciliby to cenne źródło informacji o regionie. Płyta odnaleziona w 1851 roku poddana została natychmiastowej konserwacji i badaniom językowym. Jednak jej odczytanie nastąpiło dopiero piętnaście lat później: zrobił to Ivan Črnčić, sekretarz biskupa Krku, filolog, historyk, archiwista. Podatna na uszkodzenia miękka wapienna płyta wymaga przechowywania w odpowiednich warunkach, dlatego oryginał znajduje się dziś w Akademii Sztuki i Nauki w Zagrzebiu. Replikę możemy zaś wciąż podziwiać w kościele św. Łucji w Jurandvorze na wyspie Krk.
Renesans głagolicy
Podobnie jak w przypadku Państwa Wielkomorawskiego, głagolica pełniła od początku rolę politycznego klinu między rzymską łaciną a bizantyjską greką. W późniejszym okresie do głosu dojdzie też następczyni głagolicy, czyli cyrylica. Ten ostatni alfabet kojarzy się do dziś z prawosławiem; łacina wciąż pozostaje związana z Kościołem Zachodnim, zaś głagolica to symbol walczącej o niezależność katolickiej Chorwacji i jej wielowiekowej próby zachowania tożsamości w specyficznej sytuacji geopolitycznej i wyznaniowej. Mimo że jako alfabet świecki głagolica nie istnieje już od 400 lat, zaś od ponad 100 lat nie jest stosowana w liturgii (oprócz kilku kościołów w Dalmacji i Kwarnerze), wciąż pobudza wyobraźnię licznych badaczy i miłośników chorwackiej kultury i tożsamości.
W ostatnich wiekach głagolicy używało niewiele osób. Byli to mieszkańcy terenów nadmorskich, wymienianych wcześniej Kwarneru i Istrii oraz nieliczni mnisi rijeccy i dalmatyńscy. Głagolasze chorwaccy mają jednak swoich kontynuatorów wśród językoznawców, świeckich amatorów historii i poszukiwaczy językowych skarbów. Znajomość głagolicy służy od pewnego czasu do odczytywania tekstów średniowiecznych, badania historii regionu, czasem do celów obrzędowych. Oprócz kamiennych tablic, głagolicę można badać, studiując liczne starodruki zgromadzone w muzeach i archiwach w dwudziestu sześciu krajach świata.
Chorwaci traktują głagolicę jako wyznacznik tożsamości narodowej: w dwudziestym wieku zainteresowanie alfabetem słowiańskim przybrało formę ruchu zwanego głagolityzmem. Po ostatniej wojnie na Bałkanach (1991–95) głagolityzm odrodził się i dziś można obserwować intensyfikację działań licznych neogłagolitów w całym kraju. Już w 1993 roku założono Towarzystwo Przyjaciół Głagolicy (Društvo prijatelja glagoljice), w ramach którego popularyzuje się kursy głagolicy, organizuje wykłady i prelekcje w szkołach i muzeach, w radiu i telewizji. W jednym z zagrzebskich kościołów raz w miesiącu odprawiana jest msza w obrządku słowiańskim. Msze takie obywają się też regularnie w metropolii rijeckiej, w szczególności na Krku.
Popularyzacja głagolicy wychodzi także poza mury uniwersyteckie i kościelne: alfabet ten inspiruje artystów rzeźbiarzy, grafików, osoby tworzące w kamieniu i szkle, we wzornictwie przemysłowym, gdzie jej grafemy zdobią liczne przedmioty codziennego użytku. Głagolica jako symbol narodowej tożsamości Chorwatów wykorzystywana jest też wciąż do celów politycznych: naukowcy sygnalizują liczne nienaukowe teorie dotyczące pochodzenia tego alfabetu, które negują jego genezę cyrylo-metodiańską, sugerują zaś pochodzenie iliryjskie. W ten sposób przedstawiciele neogłagolityzmu ‘politycznego’ próbują zdystansować się od tradycji bałkańskiej, szczególnie serbskiej, z którą Chorwacja toczy nieprzerwany spór.
Źródła:
Judith Herrin, Bizancjum, niezwykłe dziedzictwo średniowiecznego imperium, Poznań 2009
Barbara Oczkowa, Język chorwacki, [w:] Słowiańskie języki literackie, Kraków 2011, [w:] W poszukiwaniu nowego kanonu. Reinterpretacje tradycji kulturalnej w krajach postjugosłowiańskich po 1995 roku, Kraków 2005