artykuły kultura podróże sprawdzone adresy ludzie

Rzym śladami Ennia Morricone (cz. IV)

Julia Wollner

Rodzinny dom na Zatybrzu, mieszkanie przy Placu Weneckim, nowa przystań w dzielnicy EUR. Oto trzy najważniejsze rzymskie adresy Ennia Morricone, które stają się punktem wyjścia dla niecodziennych przechadzek po Wiecznym Mieście. Zapraszamy na spacer śladami wybitnego kompozytora!

W dniu 14 października odbędzie się w Łodzi koncert Ennia Morricone. Z tej okazji na antenie radia RMF Classic, w ramach cyklicznej audycji poświęconej wybitnemu kompozytorowi, opowiadam o tych zakątkach Rzymu, które są muzykowi najbliższe. Poniżej dostępny jest zapis tekstowy moich opowieści.

 

 

Muzyka wśród atletów 

Foro italico jest rzymskim kompleksem sportowym zaprojektowanym przez architekta Enrica Del Debbio w latach dwudziestych ubiegłego roku; jego budowę zakończono w roku 1960, na igrzyska olimpijskie. Nasłynniejszą częścią kompleksu jest tzw. Stadio dei Marmi – stadion lekkoatletyczny z 60 marmurowymi posągami ofiarowanymi przez wybrane włoskie prowincje i przedstawiającymi atletów różnych dyscyplin.

Stadio dei marmi, fot. Ho visto Nina volare / Flickr, CC BY-SA 2.0
Stadio dei marmi, fot. Ho visto Nina volare / Flickr, CC BY-SA 2.0

Częścią Foro Italico jest stadion narodowy Stadio Olimpico. To tu swoje mecze rozgrywają dwie rzymskie drużyny, Lazio oraz Roma, a wspominaliśmy, że Morricone jest wielkim miłośnikiem tej ostatniej. Jako że stadion pomieścić może ponad 82 tysiące widzów, również chętnie wykorzystuje się go do organizacji prestiżowych koncertów. W lipcu odbył się tam rzymski koncert Maestra w ramach tournee The Sixty Years of Music; dochód z niego kompozytor przekazał w całości na cele charytatywne, a konkretnie na badania nad komórkami macierzystymi w Campus Biomedico di Roma. Morricone na Foro Italico pojawiał się już wcześniej wielokrotnie, także w sposób symboliczny. I tak na przykład, kiedy przyznano mu Oscara w roku 2016 – za muzykę do Nienawistnej ósemki Q. Tarantino – podczas meczu między Romą a Fiorentiną rzymska drużyna złożyła mu hołd. Na wielkich ekranach stadionu pojawiła się fotografia Maestra ze statuetką w ręku, a z głośników popłynęła jego muzyka. Późną wiosną tego roku natomiast nuty Morricone były obecne podczas pożegnania Francesca Tottiego z kibicami Romy. I to właśnie muzyka Morricone wywołała u piłkarza niepohamowane łzy wzruszenia.

 

Nad brzegiem rzeki

 

Mówiliśmy już o Zatybrzu – dzielnicy, w której Morricone urodził się i wychował, jednak w rzymskim spacerowniku śladami Maestra nie może także zabraknąć samej rzeki Tyber.  Nad jej brzegiem młody Ennio występował w czasie wojny, dając koncerty w klubie prowadzonym przez Amerykanów, w okolicy wspomnianego już wcześniej Foro Italico.

W zespole mieli trąbkę, fortepian, kontrabas, perkusję i skrzypce. Jak przyznaje jednak sam Morricone, grali kiepsko, a dodatkowym przykrym wspomnieniem pozostaje do dziś zachowanie właścicieli klubu – nie płacili muzykom pieniędzmi, tylko jedzeniem lub papierosami. Było to dla młodego Ennia upokarzające doświadczenie, do dziś kojarzące mu się z wojenną biedą i lękiem o jutro.

Tyber
Tyber

Dziś na szczęście brzeg Tybru kojarzy się większości rzymian z przyjemnym spędzaniem czasu – nadal jest tu mnóstwo lokali, barów, restauracji, dyskotek, a cała okolica ożywa oczywiście latem, kiedy dodatkowo swe podwoje otwierają rozmaite ogródki i tarasy. Jednym z takich uroczych miejsc jest lokal zwany Feria, słynący wśród rzymian z pięknego ogrodu pachnącego lawendą. Turyści powinni udać się też do tzw. Riverside Market, czyli po prostu ciągnącego się wzdłuż rzeki targowiska w angielskim stylu, gdzie godzinami można przechadzać się między stoiskami, pić drinki, kupować smakołyki, słuchać muzyki.

Kto zaś woli odrobinę przygód z dreszczykiem – albo po prostu nie odwiedza Rzymu w sezonie letnim – powinien udać się do położonego nad Tybrem, dokładnie na Lungotevere Prati 12, ok. 10 min. drogi od Watykanu, Muzeum Dusz Czyśćcowych. Co tu znajdziemy? Modlitewnik, poszewkę od poduszki, blat stołu, parę sztuk odzieży i zestaw Biblii. Łączą je tajemnicze ślady – palce czy dłonie odciśnięte przez czyśćcowe dusze, które ponoć próbowały wejść w kontakt z naszym światem. Jeśli nie macie bardzo mocnych nerwów, dodam na uspokojenie, że na szczęście ekspozycja obejmuje tylko jedną salę.


Tam, gdzie hula wiatr

Ostatnim punktem na rzymskiej mapie Ennia Morricone, który musimy koniecznie wymienić, jest Il Gesù (Kościół Najświętszego Imienia Jezus) przy Via degli Astalli – główny kościół zakonu jezuitów w Wiecznym Mieście. Świątynia ta stanowi prototyp wielu barokowych kościołow jezuickich w całej Europie; wzniesiono ją w drugiej połowie XVI wieku, a jej fasada, zaprojektowana przez Giacoma della Portę, uważana jest za pierwszą barokową fasadę świata.

Kościół Il Gesù, fot. Alessio Damato / Wikimedia, CC BY-SA 3.0
Kościół Il Gesù, fot. Alessio Damato / Wikimedia, CC BY-SA 3.0

W tym właśnie miejscu, 10 czerwca 2015 roku, miało swoją premierę wielkie dzieło Moriccone – Missa Papae Francisci czyli Msza Papieża Franciszka, skomponowana z okazji 200. rocznicy odnowienia Towarzystwa Jezusowego. Morricone osobiście poprowadził wówczas Rzymską Orkiestrę Symfoniczną oraz połączone chóry Akademii św. Cecylii oraz Opery Rzymskiej. Ciekawostką jest fakt, że była to pierwsza msza napisana przez kompozytora, który, nota bene, zawsze podkreśla, że jest osobą bardzo religijną – media rozpisywały się więc o wydarzeniu w tonie “dopiero Bergoglio przekonał Ennia”. Tak naprawdę największą zasługę ma w tym jednak żona artysty, Maria, z którą ślub wziął w dalekim 1956 roku. Od wielu lat prosiła męża o napisanie mszy – zgodę wyraził jednak dopiero w roku 2012. Skomponowana muzyka jest stylistycznie bardzo typowa dla Morricone, zgodnie z jego założeniem, że powinna być od razu rozpoznawalna jako dzieło jego autorstwa; kompozytor nie ukrywa także, że uważne ucho wytropi w niej echa ścieżki dźwiękowej z Misji – filmu, który opowiada przecież autentyczną historię misji założonej i prowadzonej przez jezuitów.

Przy okazji warto dodać, że z kościołem Il Gesù, a w zasadzie z placem przed świątynią, wiąże się jedna z najstarszych rzymskich legend, wedle której, podobno, zawsze czuje się tu powiew wiatru. Dlaczego? Otóż rzymianie wierzą, że niegdyś wraz z wiatrem przybył w to miejsce sam szatan, zaciekawiony faktem, że zbiega się tu aż 5 ulic. Postanowił wejść na chwilę do kościoła, a wiatr miał na niego zaczekać na przed wejściem. Diabłu jednak nie udało się nigdy wyjść ze świątyni, a wiatr nadal czeka na niego przed drzwiami…

 Zdjęcia na licencjach: CC BY 2.0CC BY-SA 3.0