kultura historia podróże

Troja. Między dębami rozsypane mury

Karolina Janowska

Odwiedzam Troję, której ruiny rozsypane są na wzgórzu Hisarlık. Jaką potęgą musiało być miasto, które zafascynowało aojdów do tego stopnia, że stworzyli pieśń, co przetrwała tysiąclecia?

Na równinie jest wietrznie. Jesienny chorał rozbrzmiewa w dębowych koronach, wśród dębów zaś – pełno rozsypanych murów. Niegdyś, przeszło dwa tysiąclecia temu, było tu szumiące morze, którego fale obmywały brzeg. Obecnie oddalone jest ono o blisko osiem kilometrów i, gdy słoneczne promienie przebiją się przez warstwę chmur, jego wody migoczą gdzieś w oddali. W miejscu dawnego morza rozciągają się pola uprawne, gdzieniegdzie spomiędzy drzew wyłaniają się domy. Trudno uwierzyć, że ten bezkres, na którym latem dojrzewa zboże, stanowił niegdyś miejsce opiewane w najsłynniejszej europejskiej pieśni: Iliadzie.

Pieśń o Troi

Z pomroki dziejów wyłoniła się jako opus altissimum dzieło najwyższych lotów, idealne w swej kompozycji, niezrównane w przekazie, majstersztyk poezji, kunsztowne niczym najdelikatniejsza, misterna biżuteria. Któż z nas nie usłyszał choć raz w życiu jej dumnie brzmiącego tytułu: Iliada. Pieśń o Troi, złotym mieście, dumie Ilosa, wzniesionym przez bogów Apollina i Posejdona, którzy wespół ze śmiertelnymi dźwigali kamienie i wytyczali ulice. Homer przyszedł na świat w momencie, gdy wspaniała epoka brązu odeszła już w zapomnienie, a grecka oikumene pogrążyła się w ciemnościach. A jednak Ilion, ów nieśmiertelny gród Priama, lśnił nadal swym złotym blaskiem, fascynując wędrownych aojdów, którzy z ust do ust przekazywali legendę o wojnie trojańskiej.

Tam, gdzie kiedyś szumiało morze, dziś rozciągają się pola uprawne

Homer ukazuje nam Troję jako potężne miasto, którego mury do końca pozostały niezdobyte. Achajowie mozolili się na równinie Skamandra dziesięć lat, zanim ostatecznie udało im się wedrzeć do środka, a i to stało się możliwe tylko dzięki podstępowi. Z pieśni Iliady dowiadujemy się, że żaden z achajskich królów, z potężnym Agamemnonem na czele, nie mógł pochwalić się władzą nad podobnym grodem – nawet Mykeny, jakkolwiek potężne, nie mogły konkurować z Priamowym miastem. Troja homerycka pokazana jest nam od zewnątrz i od środka, w obu wersjach równie okazale, monumentalnie, zachwycająco. Czy stoimy na blankach z Heleną i Priamem, czy towarzyszymy bohaterom w walce pod jej imponującymi murami; czy wreszcie, wraz ze szlachetnym Hektorem, okrążamy je trzykrotnie, by stanąć do boju z boskim Achillem – mamy poczucie, że jesteśmy w miejscu wyjątkowym. Gdy Troja upadnie, jej klęska będzie całkowita i nieodwracalna; nigdy już jej blask nie rozjarzy rozległej równiny Skamandra.

Jaką potęgą musiało być miasto, które zafascynowało aojdów do tego stopnia, że stworzyli pieśń, co przetrwała tysiąclecia?

W blasku zachodzącego słońca koń trojański rzeczywiście wygląda jak dar bogów, za którego niektórzy go uważali
W blasku zachodzącego słońca koń trojański rzeczywiście wygląda jak dar bogów, za którego niektórzy go uważali


Wzgórze Hisarlık

Nietrudno to odgadnąć, przechadzając się po wzgórzu Hisarlık w miejscowości Çanakkale. Stanowisko archeologiczne znajduje się nieco poza szlakiem – aby do niego dotrzeć, trzeba zjechać z głównej autostrady i niepozorną drogą, żywcem wziętą z dawnych czasów, przejechać kilka kilometrów. O tym, że zbliżamy się do celu, informują nas sporych rozmiarów tablice, więc już na jakiś czas przed dotarciem do starożytnej Troi napięcie rośnie. Na miejscu, za bramkami, wita nas ogromny drewniany koń – replika tego, który zagrał główną rolę w filmie Troja (2004) w reżyserii Wolfganga Petersena. Niewątpliwą atrakcję stanowi możliwość wdrapania się do jego wnętrza i poczucia się przez chwilę jak achajski wojownik. Warto dodać, że prawdziwy filmowy koń znajduje się na jednym z placów miasta Çanakkale, opatrzony stosownymi tabliczkami. Budzi on nie mniejszy zachwyt niż jego trojańska kopia.

Do Troi wkraczamy od „strony” najnowszej, a zatem od miasta rzymskiego. Jak pamiętamy, jej pozostałości odkrył niemiecki archeolog, samozwańczy odkrywca, amator i po trosze szarlatan, Heinrich Schliemann, który od dziecka zafascynowany był starożytnością i marzył o odkryciu tego niezwykłego miejsca. Jego sen ziścił się w 1871 roku, kiedy udało mu się zebrać fundusze na ten cel, a także uzyskać odpowiednie zezwolenia. W miarę jak posuwały się prace wykopaliskowe, oczom archeologów ukazywały się kolejne warstwy starożytnego Ilionu, które oznaczano zgodnie z datowaniem. Dlatego też coraz bardziej niespokojny i podekscytowany turysta – wielbiciel Homera – zmuszony jest przebyć dodatkową drogę w czasie, aby dotrzeć do tej jedynej, opiewanej przez tysiąclecia Troi.

Ruiny miasta rzymskiego w Troi, fot. Dotknięcie legendarnego muru to niezwykłe przeżycie. Fot. Jose Javier Martin Espartosa / Flickr, CC BY-SA 2.0
Ruiny miasta rzymskiego w Troi

Cierpliwość wszakże popłaca, ponieważ to, co ukazuje się naszym oczom po dotarciu do Troi VIIa, uzmysławia nam, jak wspaniałym była miastem. Najpierw musimy wdrapać się na miejsce, które ongiś było punktem widokowym. Obecnie gęsto porośnięte dębami, otoczone łańcuchami, w niczym nie przypomina strażniczej wieży. Niemniej widok, jaki się z niego roztacza, sprawia, że łzy napływają do oczu. W tym miejscu zapewne stał kiedyś Hektor, wpatrując się w achajskie ogniska błyskające w ciemności na morskim wybrzeżu. To tutaj Helena opowiadała Priamowi o królach i dowódcach, którzy przypłynęli odbić ją z rąk Parysa. Tu nastąpiło pożegnanie Hektora z Andromachą, stąd zapewne również strącono w przepaść ich syna Astianaksa. Wiatr szarpiący ubranie i wplątujący się we włosy szepcze o tym nieustannie. Smutna pieśń pobrzmiewa w jego westchnieniach.

Za zakrętem wznosi się mur, a w zasadzie jego fragment, jednak już on sam wzbudza szacunek i podziw. Tego muru nie sposób było sforsować. Nachylony delikatnie pod kątem około 25 stopni, w starożytności pokryty był prawdopodobnie gładkim tynkiem. Pozbawiony naturalnych otworów, obecnych zazwyczaj w kamiennych ścianach, uniemożliwiał zaczepienie haka lub umocowanie liny. Mur był zbyt wysoki, by można było bezpiecznie przystawić doń drabinę. Musimy pamiętać, że to, co wznosi się przed naszymi oczami, w epoce brązu było znacznie wyższe, a my, idąc po drewnianych platformach, nie znajdujemy się bezpośrednio u podstaw muru. Samo wzgórze Hisarlık ma obecnie około 30 metrów, możemy więc wyobrazić sobie, jak wysokie były mury Troi, miasta na wzniesieniu. Zachował się wszak niewielki fragment miasta VIIa, które zostało zbudowane na fundamentach poprzednich sześciu osad; wśród nich niewątpliwie najlepiej zachowane są Troja II i VI. To jednak i tak dość, by uznać, że Homer zasłużenie opiewał wspaniałość tego miasta.

Gdy dotknąć muru, okazuje się on taki sam jak każdy inny kamienny wał, nieco chropowaty, nierówny, szorstki. A jednak dotyk ów pali i przeszywa na wskroś, bo oto pod palcami wyczuwa się fragment czegoś, co byś może z dumą pieścił dłońmi sam Hektor, przeprowadzając tu wojskowe inspekcje. Może Achilles, chcąc na moment odpocząć od bitewnego znoju, chroniąc się pod murami, opierał się o nie plecami, ocierając ręką pot z czoła? Niewzruszone, niezmienne, milczące, przez wszystkie ciemne wieki, przez tysiąclecia, trojańskie mury trwają na wzgórzu, strzegąc swej drogocennej historii.

 

Dotknięcie legendarnego muru to niezwykłe przeżycie. Fot. Jose Javier Martin Espartosa / Flickr, CC BY-SA 2.0
Dotknięcie legendarnego muru to niezwykłe przeżycie


Historyczna duma

Turcy są ze swojej niezwykle mozaikowej historii niezwykle dumni i poczytują się za spadkobierców legendarnej Troi. Jakkolwiek genetycznie i etnicznie nie są związani z dawnymi śródziemnomorskimi ludami zamieszkującymi te tereny (a jeśli już, to w znikomym stopniu, jako że plemiona tureckie przybyły do Azji Mniejszej w XII wieku), to duchowo i emocjonalnie odczuwają głębokie więzy ze wszystkimi antycznymi miastami leżącymi na terenie ich kraju. Co roku w maju lub czerwcu rzesze tureckich uczniów pakowane są w autokary i rozwożone we wszystkie możliwe miejsca posiadające historyczną wartość. Rzecz jasna – również do Çanakkale. Pracownicy stanowiska archeologicznego i tamtejszego niewielkiego muzeum z prawdziwą dumą wyrażają się o samym miejscu, jak i o znaczeniu Troi w szeroko rozumianej kulturze europejskiej. To zdumiewające, że owi rdzenni mieszkańcy centralnej Azji, przybyli między innymi do Troady, utożsamiają się z ludnością przez siebie pokonaną i wchłoniętą. Należy też przyznać, że wykazują wysoką dbałość o zabytki, o czym świadczy chociażby fakt, że zabieranie ze sobą pamiątek w postaci kamieni lub kawałków gruzu ze stanowisk archeologicznych jest karane grzywną, a nawet więzieniem. Stanowisko w Çanakkale prezentuje się doprawdy imponująco, a muzealny sklep oferuje przepiękne wyroby z ceramiki, książki w kilku europejskich językach (w tym również po polsku), a także mniejsze pamiątki, wśród nich obowiązkowe drewniane konie. Błysk w oczach pracowników tego miejsca, gdy mówią „nasza Troja”, jest doprawdy nie do podrobienia.

Pod dębami spotykają się tysiąclecia. Obok pradawnych murów spotkać można także pozostałości rzymskie. Fot. ose Javier Martin Espartosa
Pod dębami spotykają się tysiąclecia. Obok pradawnych murów spotkać można także pozostałości rzymskie


Tym, którzy polegli

Troja to nie tylko miejsce historyczne. Nie wolno nam zapominać, że jest to również miejsce pamięci, masowy grób wszystkich tych, którzy pod murami miasta oddali życie. Obecnie wiadomo, że Troja homerowa, zwana VIIa, nie była jedyną osadą w tym rejonie. Miast było aż dziewięć, ostatnie zaś, rzymskie, upadło w czasach bizantyjskich. Nie uświadczymy tu kopca Achillesa i Patroklosa, nie będziemy mogli złożyć kwiatów na ich mogiłach, jak to rzekomo uczynił Aleksander Wielki podczas swej drogi na koniec świata. Nie znajdziemy grobu Hektora, Priama, ani żadnego z herosów, którzy z takim oddaniem bronili miasta. Ich duch jednak nadal pozostaje żywy wśród ruin, a wiatr niesie ze sobą ich słowa, które Homer ułożył we wspaniałą pieśń. Potęga Troi nie przeminęła. Dopóki wzgórze Hisarlık wznosić się będzie nad błękitnymi wodami Dardaneli, pamięć o tym mieście nie przeminie.

Wszystkie zdjęcia: Jose Javier Martin Espartosa / Flickr, CC BY-SA 2.0