Wenus z lustrem
Gosia VillatoroWenus z lustrem – obraz znany też jako Toaleta Wenus, Wenus przy lustrze bądź Rokeby Wenus (od Rokeby Hall w angielskim Yorkshire, gdzie przez pewien czas był przechowywany) – to jedno z najsłynniejszych dzieł wybitnego artysty epoki hiszpańskiego Złotego Wieku, Diego Velázqueza. Obraz, którego losy od wielu lat fascynują badaczy i historyków sztuki.
Nie mamy pewności co do tego, kiedy Velázquez namalował portret leżącej Wenus. Większość historyków sztuki skłania się ku teorii, że stało się to przed drugą podróżą malarza do Włoch w 1649 r. Po powrocie do Hiszpanii malował on wyłącznie dla króla, ale obrazu tego nie znajdziemy wśród królewskich dzieł sztuki. Odkryto go podczas inwentaryzacji dóbr innego malarza, zmarłego w 1651 r. Domingo Guerry Coronela. Nie od razu też potwierdzone zostało autorstwo Velázqueza: podczas opracowywania dokumentów znalezisko opisano jako obraz na płótnie przedstawiający nagą kobietę leżącą tyłem, patrzącą w lustro trzymane przez chłopca. Dopiero kilka miesięcy później, kiedy obraz został, wraz z innymi dobrami Guerry Coronela, zajęty na poczet spłaty długów mężczyzny i konieczne było określenie jego wartości, przypisano jego autorstwo właśnie Diego Velázquezowi. Jak dzieło słynnego artysty trafiło w ręce ubogiego, nieznanego malarza – nie wiadomo. Nie ma śladów wskazujących na to, by byli przyjaciółmi; nic też nie wiadomo o tym, by Guerra Coronel zlecił Velázquezowi namalowanie portretu Wenus. Bez odpowiedzi pozostaje również pytanie, dlaczego tyle czasu zajęło zidentyfikowanie zarówno tematu, jak i autora dzieła. Badacze przypuszczają, że mogło to mieć związek z dominacją Kościoła katolickiego w Hiszpanii i rozkwitem malarstwa religijnego – obraz o tematyce mitologicznej, w dodatku przedstawiający nagą kobietę, mógł nastręczać pewnych trudności przy próbie jego sprzedaży.
Część historyków sztuki podpisuje się też pod teorią, że obraz został namalowany nie przed, ale podczas pobytu Velázqueza w Italii, a za inspirację posłużyła artyście poznana tam kobieta, dla której stracił głowę i z którą miał nawet nieślubnego syna. Potwierdzeniem tej tezy ma być fakt, że trudno sobie wyobrazić, by portret tak realistyczny powstał bez udziału modelki. Jednocześnie przedstawienie jej pod postacią bogini miłości i piękna, w towarzystwie Kupidyna (symbolizującego wszak miłość zmysłową), ma świadczyć o intymnej relacji, jaka łączyła malarza i jego muzę.
Tyle domysłów. Z całą pewnością wiemy natomiast, że po zajęciu dóbr Guerry Coronela obraz został wykupiony przez jednego z najznamienitszych hiszpańskich kolekcjonerów sztuki, Gaspara de Haro y Guzmana, siódmego markiza del Carpio, stając się częścią jego ogromnego zbioru, przechowywanego w posiadłości Huerta de San Joaquín na przedmieściach Madrytu. Następnie obraz odziedziczyła córka markiza, której mężem był Francisco Álvarez de Toledo ze słynnego książęcego rodu Alba. W rodzinie tej dzieło pozostało aż do końca XVIII wieku. W 1802 roku ponownie zmieniło właściciela po tym, jak król Karol IV nakazał odsprzedanie go swojemu faworytowi Manuelowi de Godoy. Wpływowy minister posiadał obszerną kolekcję dzieł sztuki w swojej madryckiej posiadłości w Pałacu Grimaldich. Kolekcję tę z lubością poszerzał, nie zawsze w sposób do końca etyczny (to on nakazał konfiskatę innego obrazu Velázqueza, Chrystusa Ukrzyżowanego, z klasztoru mniszek z zakonu św. Placyda). Wenus zawisła w jednej sali wraz z innymi obrazami o tej samej tematyce – słynnymi Mają ubraną i Mają nagą Francisca Goyi, dziś należącymi do kolecji Muzeum Prado w Madrycie.
Wenus Velázqueza nie podzieliła jednak spokojnego losu towarzyszek. Podobnie jak wiele innych cennych dzieł sztuki, została skradziona i wywieziona z kraju w 1808 roku, podczas hiszpańskiej wojny o niepodległość. W 1813 r. wypatrzył ją i zakupił do swojej posiadłości Rokeby Hall w Yorkshire brytyjski arystokrata, John Bacon Sawrey Morritt. To właśnie temu miejscu Wenus zawdzięcza jeden ze swoich tytułów: Rokeby Wenus. W roku 1906 obraz nabyła słynna londyńska galeria sztuki, National Gallery.
Jednakże i tu nie dane było naszej Wenus zaznać spokoju. 10 marca 1914 roku padła bowiem ofiarą ataku sufrażystki Mary Richardson, dokonanego w odwecie za areszt jej towarzyszki, Emmeline Pankhurst (choć wiele lat później Richardson nadała swojemu atakowi również rys symboliczny, opisując go jako akt sprzeciwu wobec uprzedmiotowienia kobiet). Sufrażystka zbiła szybę chroniącą obraz i pocięła płótno nożem. Szczęśliwie udało się go odrestaurować; niewiele jednak brakowało, by Hiszpania i świat zostały pozbawione jednego z najpiękniejszych dzieł sztuki.
Italska bogini miłości, utożsamiana z grecką Afrodytą, jest popularnym motywem w sztuce (malowali ją m.in. Tycjan, Giorgione czy wspomniany już Goya). Tym, co wyróżnia portret autorstwa Velázqueza, jest przedstawienie jej w sposób całkowicie realistyczny. Twarz odbita w lustrze jest nieco zamglona; nie odzwierciedla, jak inne portrety, owego ideału piękna, za jaki uważa się Wenus. Tak naprawdę moglibyśmy mieć tu do czynienia z jakąkolwiek młodą kobietą; jedynym tropem wskazującym, że chodzi o Afrodytę, jest towarzyszący jej na obrazie skrzydlaty Kupidyn. To zabieg charakterystyczny dla Velázqueza, który na swoich obrazach często „sprowadzał na ziemię” mitologiczne bóstwa, nadając im rysy zwykłych ludzi. Dzięki temu nie mamy tu do czynienia z odległym, nieosiągalnym bóstwem, ale z kobietą, którą każdy z nas mógłby spotkać na swojej drodze. Piękno, zmysłowość, erotyzm, wdzięk są na wyciągnięcie ręki. Czasem wystarczy… spojrzenie w lustro.