artykuły kultura historia

Cicisbeo. Towarzysz zamężnej damy

Redakcja

Jak czytamy w Historii ciała pod redakcją Georges'a Vigarello, etos arystokratyczny wypracował w dawnych Włoszech osobliwą strategię, by zaspokajać potrzeby społeczne, emocjonalne, a nawet seksualne małżonków, wymyślając instytucję przyjaciela domu – cavalier servente lub cicisbeo.

Jak podają encyklopedie, cicisbej – bo tak brzmi polski odpowiednik osiemnastowiecznego terminu włoskiego – był przyjacielem rodziny adorującym panią domu, a nierzadko także jej kochankiem. Zdarzało się, że wybierali go wspólnie mąż i żona; wachlarz możliwości mieli przy tym szeroki, bowiem cicisbejem zostać mógł zarówno młody kawaler, jak i mężczyzna żonaty. Podróżujący do Italii obcokrajowcy, a także lokalni moraliści, obserwowali tę praktykę z niedowierzaniem i zgorszeniem; wielu porównywało ją do zalegalizowanej formy cudzołóstwa. Potępiali ją także ludzie Kościoła, choć nie w sposób kategoryczny – w zwyczaju tym widzieli raczej coś podobnego w swej frywolności do tańca lub teatru.

Jak pisze profesor Sara F. Matthews-Grieco w swoim eseju Ciało i seksualność w Europie w czasach Ancien Régime’u, tradycja cicisbeja wynikała z faktu, że aż do końca XVIII wieku arystokracja, wolne zawody i środowiska kupieckie we Włoszech podtrzymywały praktykę małżeństw aranżowanych. Dzieci zmuszane do układania sobie życia z partnerami wybranymi im przez rodziców szukały możliwości spełnienia emocjonalnego i fizycznego.

Postać dochodzącego adoratora pojawia się w osiemnastowiecznej literaturze i teatrze; wykpiwał ją chociażby oświeceniowy satyryk Giuseppe Parini, wielokrotnie wspominał o niej sam Carlo Goldoni. Mówi się o niej także w dziełach operowych, jak chociażby w Weselu Figara Mozarta czy Włoszce w Algierze Rossiniego. Powyżej: ilustracja pt. Cicisbeo Luigiego Ponelato w jednym z wydań dzieł Goldoniego

Według historyczki jednak wcale nie wszystkie związki kobiet z dochodzącymi towarzyszami kończyły się w łożu – przytacza ona źródła, wedle których w Wenecji na 500 cicisbejów tylko 50 rzeczywiście sypiało ze swoimi paniami. Kobiety, z szacunku do religii, zawierały zwykle specjalny pakt z Bogiem w czasie spowiedzi – ślubowały, że cavalier servente będzie mógł pozwolić sobie na wszelkie poufałości, jeśli tylko powstrzyma się od tzw. “aktu zasadniczego”.

Podobne zjawisko można było obserwować w osiemnastowiecznej Hiszpanii – tamtejszego adoratora kobiety zamężnej nazywano cortejo lub estrecho; także tam relacje takie uchodziły za normę społeczną i nie łączono ich z pojęciem zdrady małżeńskiej.

 

Zródło: Historia ciała redakcją Georges’a Vigarello, tłumaczył Tomasz Stróżyński, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2020
Zdjęcie główne: Jean-Honoré Fragonard, The Musical Contest, 1754–55, Wallace Collection, Londyn