artykuły kultura historia styl życia lente znaczy powoli

…i po Szałasach

Julia Wollner

Podpowiedzi i znaki kryją się wszędzie. Na przykład w świętach, które nie są nasze, których nie obchodzili nasi rodzice i dziadkowie. W świętach, którym przyglądamy się z zewnątrz, świeżym spojrzeniem dziecka, porzuconym wiele lat temu.

Przez siedem dni będziecie mieszkać w szałasach. Wszyscy tubylcy Izraela będą mieszkali w szałasach, aby pokolenia wasze wiedziały, że kazałem Izraelitom mieszkać w szałasach, kiedy wyprowadziłem ich z ziemi egipskiej. Ja jestem Pan, Bóg wasz!

Księga Kapłańska 23, 42-43

 

Przyzwyczajenie nie jest dobrą rzeczą. Zgodnie z tym, co mówił Márquez, pokrywa wszystko rdzą, której daleko do szlachetnej patyny.

Rozmyślam o tym często w święta, te największe – w Boże Narodzenie, w Wielkanoc, kiedy to usilnie próbuję chwytać chwilę, skupić myśl na znaczeniu, a nie formie celebracji. Udaje się – czasem. Częściej jednak po dniach, które miały być wypełnione sacrum, pozostaje niesmak profanacji – za szybko, bez refleksji, bez nauki na czas, który nastąpi.

Szukajcie jednak, a znajdziecie, powiadają. I rzeczywiście. Podpowiedzi i znaki kryją się wszędzie. Na przykład w świętach, które nie są nasze, których nie obchodzili nasi rodzice i dziadkowie. W świętach, którym przyglądamy się z zewnątrz, świeżym spojrzeniem dziecka, porzuconym wiele lat temu. Tak czułam się w zeszłym tygodniu, gdy Izraelczycy – krewni i znajomi mojego męża – celebrowali Święto Szałasów.

 

Przykład szałasu wzniesionego na Święto Namiotu w Izraelu. Fot. Flickr/RonAlmog
Przykład szałasu wzniesionego na Święto Namiotu w Izraelu. Fot. Flickr/RonAlmog

 

Sukot, zwane też Kuczkami, jest żydowskim świętem obchodzonym pięć dni po Jom Kippur, dwa tygodnie po żydowskim nowym roku. Upamiętnia ucieczkę Izraelitów z Egiptu i ich wędrówkę do Ziemi Obiecanej, podczas której mieszkali w tymczasowych szałasach, namiotach, budkach wznoszonych na pustyni. Choć niewątpliwie był to dla narodu wybranego trudny czas, Sukot uważane jest za święto wyjątkowo radosne: nakazuje bowiem skupienie się na wartości lekcji, jakiej dostarcza człowiekowi tułaczka. Dodatkowo, jako że odbywa się wczesną jesienią, jest także świętem ostatnich plonów, festiwalem żniw. Jak często w kulturach śródziemnomorskich bywa, łączy przeżycia duchowe z rytuałami ziemi, z obrzędowością nawiązującą do cudów przyrody.

Święto Szałasów trwa siedem dni, podczas której osoby religijne przenoszą swoje życie codzienne do tzw. suki, zbudowanej pod gołym niebem. W Izraelu te prowizoryczne konstrukcje tworzy się często w ogrodach, na balkonach i tarasach. W nich celebruje się świąteczny czas: spożywa posiłki, odpoczywa, śpi. I patrzy w gwiazdy, bowiem wśród nakazów określających, jak wyglądać powinna suka, znajdziemy nie tylko zalecenie, by posiadała co najmniej trzy ściany, ale także by jej dach, wykonany z naturalnych, roślinnych materiałów, pozwalał na swobodne spoglądanie w niebo.

Widok z szałasu wzniesionego przy JCC Warszawa
Widok z szałasu wzniesionego przy JCC Warszawa

 

Ważnym zwyczajem związanym z Sukot jest także obrzęd kołysania bukietami-palmami, które szykuje się z czterech gatunków roślin. W jednej ręce trzyma się etrog (cytron), zaś w drugiej tzw. lulaw, czyli wiązankę z gałęzi palmowej, mirtu i wierzby. Zestawem tym potrząsa się na cztery strony świata oraz w górę i w dół, odmawiając błogosławieństwo i dziękując Stwórcy za dary, którymi dzieli się z nami ziemia.

Sukot, jak na święto plonów przystało, jest świętem obfitym. Obfitym w prostą, ale piękną symbolikę, której urokowi trudno nie ulec.

Palemki, którymi kołysze się przed Bogiem, przypominają, że każdy z nas jest inny, tak, jak różne są cztery gatunki roślin tworzące te rytualne bukiety. Wszyscy jednak mamy do odegrania swoją rolę w świecie.

Drewniane szałasy nawet najbardziej leniwych zmuszają do wyjścia z domu, do odetchnięcia świeżym powietrzem, do zapatrzenia się w chmury. Skłaniają do refleksji: bez względu na to, jak pyszny i bogaty jest nasz ziemski dom, wszyscy tak naprawdę jesteśmy równi w obliczu Matki Natury i w obliczu Boga.

Pchają wreszcue do rozważań niezwykle aktualnych: o tym, jak wielkim przywilejem jest posiadanie ojczyzny, bezpiecznego schronienia, azylu, cichej przystani.

Sukot skończyło się w niedzielę, ale dostarczyło mi inspiracji na wiele nadchodzących tygodni. To, czego nauczyłam się dzięki temu nowemu dla mnie świętu, wspomnę w listopadowy Dzień Zaduszny, myśląc o tych, którzy zakończyli już swoją ziemską tułaczkę, a także w Boże Narodzenie, gdy i my, chrześcijanie, świętować będziemy Życie pod wiklinowym, prowizorycznym dachem stajenki.

Dary ziemi. Dary Boże. Spojrzenie w gwiazdy. Naukę z wędrówki, lekcję z podróży. Doceniajmy, świętujmy je i my.