artykuły

Wenecja. Oblany egzamin czy wielka szansa?

Anna Cirocka

Czy naprawdę zależy nam na Wenecji? Czy świat zatroszczy się o miasto z niezwykłą historią? Wielka fala, która pochłania dzisiaj Wenecję, to nie tylko katastrofa ekologiczna; to także porażka kulturalna, polityczna i demograficzna. Nie zdaliśmy bardzo ważnego egzaminu. Jednak, paradoksalnie, tragedia ta jest także szansą dla Wenecji – i dla nas wszystkich.

13 listopada 2019 – fala o wysokości 187 cm, najwyższa od 1966 roku. Centralny obszar miasta opuszczony, 70% zalane wodą, brak prądu. Mieszkańcy z parteru przenoszą się do sąsiadów na wyższe piętra. Giną 2 osoby. Bazylika San Marco zniszczona, krypta pod wodą, problemy ze statyką kolumn, które wspierają kościół. Na placu około metra stałej wody.

15 listopada 2019 – fala o wysokości 154 cm. Plac św. Marka zamknięty. Uruchomiono środki pomocy z gminy, transport kanałem Grande zawieszono. Spotkanie burmistrza Wenecji Luigiego Brugnara z ministrem kultury Dariem Franceschinim.

Uruchomiono konto bankowe, na które każdy może wpłacić dowolną kwotę, by ratować dziedzictwo Wenecji:
Comune di Venezia – Emergenza acqua alta
IBAN:    IT24T0306902117100000018767
kod BIC:   BCITITMM

Od lat mówi się o zablokowaniu pozwolenia dla ruchu dużych statków w lagunie. Wśród innych potrzeb wymienić należy inwestycje w utrzymanie dróg, lokalne systemy ochrony, przywrócenie równowagi w lagunie, unikanie turystyki jako jedynej opcji utrzymania miasta, tworzenie przestrzeni dla wenecjan.
Od lat mówi się o zablokowaniu pozwolenia dla ruchu dużych statków w lagunie. Wśród innych potrzeb wymienić należy inwestycje w utrzymanie dróg, lokalne systemy ochrony, przywrócenie równowagi w lagunie, unikanie turystyki jako jedynej opcji utrzymania miasta, tworzenie przestrzeni dla wenecjan.

 

Choć trudno w to uwierzyć, dopiero 31 stycznia 2019 roku Ministerstwo Dziedzictwa Kulturowego w specjalnym dekrecie ustanowiło regulację dla ruchu na Canal Grande, kanale San Marco i kanale Giudecca. Państwo włoskie po raz pierwszy zwróciło uwagę na system wodnych szlaków komunikacyjnych. Temat powrócił 3 miesiące temu, gdy wielki wycieczkowiec uderzył w łódź na kanale Giudecca. Wielu mieszkańców oskarżyło wówczas burmistrza o brak działań, po raz kolejny pytając, czy duże jednostki powinny w ogóle wpływać do miasta. Historia Wenecji pełna jest takich zdarzeń, epizodów, które pokazują, jak na pierwszym miejscu stawia się gospodarkę i pieniądz, a nie dobro miasta. Większość lokalnych inicjatyw ma na celu zwiększenie przychodu miasta i całego regionu Veneto. Wśród pomysłów wystarczy wymienić obniżenie dna morskiego, zwiększenie ruchu cystern w lagunie, powiększenie kompleksu portowego. Retoryka jest oczywiście wysublimowana, bo nikt z pomysłodawców nie mówi bezpośrednio o tym, że za metaforą ekologii, ochrony dziedzictwa, reorganizacji kryją się po prostu pieniądze. Od 1989 roku historyczne centrum miasta straciło około 30 tys. mieszkańców (w 1989 roku liczyło ok. 76 tys., w 2018 roku – ok. 52 tys.). Nie zgadza się to z deklaracjami, wedle których Wenecja powinna być miastem żywym, a więc miejscem, gdzie rodzą się nowi mieszkańcy, którzy dorastają, uczą się, następnie pracują, zakładają rodziny. Turystyka i wynajem (obszary i budynki przeznaczone na luksusowe hotele i sklepy) kolidują z popytem na usługi niezbędne w żyjącym mieście, a więc parki, szkoły, centra kulturalne. Jak pisał niedawno Mario Santi na portalu ytali.com, Wenecja jako miasto wydaje się z dnia na dzień bliższa śmierci, coraz bardziej przekształcając się w turystyczny park rozrywki.

 

Komisarzem nadzorującym likwidację szkód i pomoc mieszkańcom miasta została Elisabetta Spitz, architektka, była "królowa nieruchomości", która przez 5 lat była szefową Agencji Mienia Państwowego, a kolejne 5, do grudnia 2018 roku, pracowała w publicznej spółce zajmującej się sprzedażą włoskich nieruchomości. Jej doświadczenie w samej Wenecji jest spore, bo w latach 1992–1999 piastowała stanowisko prezesa konsorcjum ds. ochrony obszarów zamieszkałych w Wenecji, a w latach 2009–2010 pracowała jako konsultantka organu zarządzającego portem w Wenecji. Obecnie w ramach pomocy każdy poszkodowany wenecjanin ma otrzymać od komitetu doraźną pomoc w wysokości 5 tys.euro, a każdy sklep – 20 tys. euro.
Komisarzem nadzorującym likwidację szkód i pomoc mieszkańcom miasta została rzymianka Elisabetta Spitz, architektka, była “królowa nieruchomości”, która przez 5 lat była szefową Agencji Mienia Państwowego, a kolejne 5, do grudnia 2018 roku, pracowała w publicznej spółce zajmującej się sprzedażą włoskich nieruchomości. Jej doświadczenie w samej Wenecji jest spore, bo w latach 1992–1999 piastowała stanowisko prezesa konsorcjum ds. ochrony obszarów zamieszkałych w Wenecji, a w latach 2009–2010 pracowała jako konsultantka organu zarządzającego portem w Wenecji. Obecnie w ramach pomocy każdy poszkodowany wenecjanin ma otrzymać od komitetu doraźną pomoc w wysokości 5 tys.euro, a każdy sklep – 20 tys. euro.

 

Mose

Wyrafinowany i wciąż nieukończony projekt inżynierii lądowej, środowiskowej i hydraulicznej o znamiennej nazwie MOSE, czyli Mojżesz (skrót od MOdulo Sperimentale Elettromeccanico), jest systemem grodzi, które mają uchronić Wenecję przed corocznym zalewaniem przez wody laguny. Towarzyszy mu szereg innych działań, takich jak wzmocnienie wybrzeża, podniesienie brzegów i chodników, przebudowa laguny. Zasięg ochrony przewidziano na 3 metry. Na system MOSE składają się rzędy wysuwanych ruchomych bram umieszczonych w miejscach łączących lagunę z otwartym morzem, przez które następuje odpływ i przypływ. Bram jest dokładnie 78, w 4 rzędach niezależnych od siebie, z możliwością dowolnej regulacji zamykania i otwierania. Są to metalowe konstrukcje o grubości od 3.6 do 5 metrów, a ich szerokość wynosi od 18.5 do 29 metrów. Działają na sprężone powietrze; czas ich zamykania przewidziano na 4 do 5 godzin. W projekcie przewidziano także specjalne baseny nawigacyjne, które mają być wykorzystywane do tranzytu pojazdów ratowniczych.

Historia budowy systemu sięga wielkiej powodzi w 1966 roku, po której państwo włoskie ogłosiło konkurs na projekt ochrony Wenecji. Nie wyłoniono zwycięzcy, ale powołano specjalny zespół, który zajął się opracowaniem dzisiejszego MOSE. Po licznych testach, w 2002 roku przedstawiono ostateczny projekt i rok później przystąpiono do realizacji. Już w czerwcu 2014 roku rozpoczęto jednak dochodzenie antykorupcyjne – mnożyły się doniesienia o fałszywych funduszach, łapówkach, fakturach bez pokrycia. Koszt budowy stale aktualizowano, początkowo w lirach, później w euro. Dziś szacuje się, że projekt pochłonął już około  5 miliardów euro i… nadal nie działa, bowiem stał się programem politycznym. Wenecja i wenecjanie są stawką w grze o pieniądze, ale bez żadnej siły decyzyjnej. Według premiera Giuseppe Contiego prace są zaawansowane w 92-93% i należy je jak najszybciej skończyć; minister transportu i infrastruktury Paola De Micheli twierdzi, że “procedura jest w toku” i zostanie przekazana do realizacji, gdy uzyskane zostaną wszystkie konieczne podpisy. Jednak bazylika San Marco, teatr La Fenice, Canal Grande oraz tysiące wenecjan nie mogą już czekać.

Premier Włoch Giuseppe Conte odwiedził w ostatnich dniach San Marco, wziął udział w spotkaniu operacyjnym, rozmawiał z kupcami i mieszkańcami. Kolejne nadzwyczajne spotkanie zostało zaplanowane na zbliżający się dzień 26 listopada.
Premier Włoch Giuseppe Conte odwiedził w ostatnich dniach San Marco, wziął udział w spotkaniu operacyjnym, rozmawiał z kupcami i mieszkańcami. Kolejne nadzwyczajne spotkanie zostało zaplanowane na zbliżający się dzień 26 listopada.

 

Szanse i pomoc dla Wenecji

Minionego lata pojawiła się kwestia współpracy z UNESCO – Brugnaro nawoływał do wpisania Wenecji na listę Światowego Dziedzictwa. Stanowiłoby to wyraz uznania jej wyjątkowości, a tym samym wartości, pozwalając być może podjąć poważną dyskusję na temat tego, czego miasto potrzebuje do walki z nadmierną turystyką, wyludnieniem, zmianą równowagi zalewu czy interesami ekonomicznymi. Obecnie Wenecja powszechnie uznawana jest, o zgrozo, za miejsce do zobaczenia i zrobienia zakupów, a głównym celem wielu wydaje się zrobienie kilku zdjęć – w przypadku wysokiej fali najlepiej w markowych kaloszach.

Głos zabrał także Greenpeace, oświadczając dobitnie, że dość już hipokryzji, a czas na działanie. Organizacja oskarżyła rząd włoski o to, że wyrządził Wenecji większe szkody, niż natura. Przyznano także, że katastrofy nawiedzające włoskie miasta są konsekwencją trwającego kryzysu klimatycznego i wezwano rząd do natychmiastowego podjęcia działań na rzecz klimatu, w tym zmian w krajowych planach energetycznych.

Mówiąc o szansach dla Wenecji, warto wspomnieć także o projekcie La Vida – kolektywie mieszkańców historycznego centrum miasta, którzy postanowili uratować L’Antico Teatro di Anatomia. Organizują spotkania, łączą się w grupy robocze i zastanawiają nad alternatywnym planem rozwoju miasta. Opór wobec braku działania osób decyzyjnych pojawia się także u osób niepochodzących z Wenecji, ale świadomych, że na miasto nie można w nieskończoność wywierać presji ekonomicznej i turystycznej. Należy za to zacząć wywierać ją na polityków. 

Jeśli chodzi o inne miasta, jako pierwszy z pomocą Wenecji przyszedł Mediolan. Burmistrz Giuseppe Sala ogłosił 15 listopada, że Teatro alla Scala zbiera fundusze dla Teatru La Fenice w Wenecji (otwartego w 1792 roku), który, po poważnych uszkodzeniach zaistniałych w nocy z 12 na 13 listopada, musiał zawiesić program. W piątek 29 listopada w Mediolanie obejrzeć będzie można przedstawienie baletowe przy dźwiękach muzyki Ravela, dedykowane Wenecji. Dochód ze sprzedaży biletów również zostanie przeznaczony na pomoc dla La Fenice.

 

Warto wspomnieć, że powódź uderzyła także we Florencję i Materę. We Florencji 17 listopada poziom rzeki Arno doszedł do krytycznego punktu niemal 5 metrów. Matera jest natomiast zalana, a ulice zmieniły się w potoki.
Warto wspomnieć, że powódź uderzyła także we Florencję i Materę (na zdjęciu). We Florencji 17 listopada poziom rzeki Arno doszedł do krytycznego punktu niemal 5 metrów. Matera jest natomiast zalana, a ulice zmieniły się w potoki.

 

Czy Wenecja stała się już rodzajem muzeum pod gołym niebem? Jeszcze nie, bo wciąż jest to żywy organizm miejski, ciężko oddychający, zmęczony do granic możliwości. Z jednej strony zalewa go woda morska, z drugiej turyści. Ci ostatni zostawiają tu pieniądze, jednak nie trafiąją one do kieszeni wenecjan; nie są też wykorzystywane do ochrony miasta przed klimatycznymi skutkami działalności człowieka. Lądują w kieszeniach skorumpowanych ludzi na stanowiskach, właścicieli luksusowych apartamentów, polityków, którzy przecież tylko na chwilę, na jedną kadencję, po mnie choćby potop. Ta dosłowność i krótkowzroczność poraża. Jednak tegoroczna tragedia wysokiej fali jest paradoksalnie szansą dla Wenecji i dla nas wszystkich. Cały świat mówi o zagrożeniu, przypominając, że Wenecja jest naszym wspólnym dziedzictwem kulturowym. Czas zaprzestać złych wyborów! Czas zdjednoczyć się w działaniu. Zróbmy to. Kolejnej szansy nie będzie.

 

Zdjęcie główne: Dylan Freedom / Unsplash