książki inspiracje

Kryminały z Południa. Włochy w powieściach Donny Leon, Marioliny Venezii i Andrei Camillerego

Julia Wollner

Włoskie kryminały pokazują kraj daleki od ideału, ale bliski prawdzie.

Materiał powstał w ramach płatnej współpracy z wydawnictwem Noir sur Blanc.

Poznawanie świata przez lekturę stanowi podstawę mojej egzystencji – i nie ma w tym grama przesady. Czytam o zjawiskach, ludziach, miejscach; o tym, co już znam, i o tym, o czym nie słyszałam nigdy wcześniej. Wiele przyjemności znajduję w czytaniu o ważnych dla mnie kulturach i społeczeństwach, wśród których szczególnie bliskie są mi Włochy – kraj, w którym uczyłam się, mieszkałam, któremu poświęciłam wiele lat pracy. Kraj, o którym dowiaduję się codziennie czegoś nowego, choć na wizytówce, gdy jeszcze się ich używało, dumnie drukowałam sobie tytuł: doktor italianistyki.

Czytam więc o Włoszech ciągle, poszerzając horyzonty, porównując opinie, porzucając stare sądy. Jako miłośniczka non fiction, poezji i powieści historycznych nie pomyślałam jednak nigdy, aby Włochy poznawać poprzez… włoskie kryminały. Nie zaliczam się do miłośniczek gatunku; jako niepoprawna romantyczka prędzej przeczytam łzawą historię miłosną niż „zabili go i uciekł”. Do poznawania Śródziemnomorza dobry jest jednak każdy klucz, każdy pretekst. Jeśli tylko pozwoli na spotkanie z kolebką naszej kultury, wzbogaci wiedzę, zachęci do nauki na podstawie jej pomyłek i zainspiruje do zmian we własnym otoczeniu, warto go wykorzystać. W te wakacje, dzięki współpracy z wydawnictwem Noir sur Blanc, odkryłam, że lektura kryminałów z Południa stanowi nie tylko doskonałą rozrywkę, ale i źródło informacji. Wspaniale portretują one tożsamość mieszkańców Półwyspu, analizują regionalne problemy, podsuwają nowe pomysły podróżnicze. I, co chyba najważniejsze, opisywane rejony nierzadko ukazują z perspektywy ciut odmiennej niż moja. Nic, tylko korzystać!

Ja w Wenecji w 2007
Ja w Wenecji w 2007

Wenecja

Zacznijmy od północnej części Półwyspu i jednego z najbardziej niezwykłych miast świata: Wenecji. Moja relacja z nią miała szczególnie bliski charakter przed kilkunastu laty, kiedy zbierałam materiały do pisanego wówczas doktoratu. Sporo z nich, szczególnie librett operowych oraz baletowych, czekało na mnie w Biblioteca Marciana, w której przesiedziałam łącznie dwie zimy, przeglądając, wśród wiekowych murów, stare księgi i rękopisy. Wieczorami chadzałam do opery i na kościelne koncerty, by posłuchać melodii, których pożółkły papier nie był w stanie mi przekazać, zaś w przerwach od pracy zaglądałam do muzeów, gdzie oglądałam z zachwytem malarskie cuda. Spędziwszy w mieście na lagunie kilkanaście tygodni, zobaczyłam zapewne więcej niż przeciętny turysta, podziwiający tylko karnawałowe kostiumy i gondolierów przewożących gwiazdy kina. Poruszałam się jednak po dość utartych szlakach, a moje kontakty z miejscowymi polegały głównie na pogawędkach z szatniarzami i pałaszowaniu cicchetti, czyli drobnych lokalnych przekąsek, podczas wypadów do miejscowych barów. Nie poznałam zbyt wielu tubylców, nie dowiedziałam się, jak żyją ani co ich trapi. Wenecja pozostawała dla mnie niedostępną elegacką damą odzianą w cieżke aksamitne szaty. Zasłaniała się grubą warstwą makijażu, ja zaś nie potrafiłam wyczuć, co się za nim kryje.

Jedna z najlepszych książek Donny Leon: Śmierć w La Fenice
Jedna z najlepszych książek Donny Leon: Śmierć w La Fenice. Fot.: mat. promocyjne Noir sur Blanc

O tym, co kryć się może, opowiadają zaś powieści kryminalne Donny Leon (ur. 1942). Ta Amerykanka o hiszpańskich korzeniach, od lat mieszkająca w Najjaśniejszej, w swojej prozie daje wyraz ogromnego uczucia, jakim obdarzyła ojczyznę z wyboru. Przedstawiając perypetie niejakiego komisarza Brunettiego, opisuje wiekowe miasto obdarzone olbrzymią urodą i czarem, narażone na równie olbrzymie zagrożenia. Poza ciągle rosnącą przestępczością, korupcją w administracji państwowej i organach ścigania, Leon zwraca uwagę na destrukcyjny wpływ, jaki wywiera na Wenecję masowa turystyka, lokalny przemysł czy postępujące zmiany klimatyczne (doskonale opisane w Acqua alta). Mnie pozwoliła poznać także Wenecję ukrytą za wysokimi murami, ciężkimi kotarami i szczelnie zamkniętymi drzwiami – albo grubą warstwą rozświetlającego pudru. To ciągle miasto pełne elegancji, kultury i sznytu (co świetnie przedstawia np. powieść Śmierć w La Fenice – Leon jest wielką miłośniczką opery), jednak nie pozbawione mało urodziwych tajemnic. Za pysznymi fasadami miejscowych budynków znajdziemy nie tylko wielkie namiętności czy skandale niczym z hollywoodzkich filmów, które często z Wenecją kojarzymy, ale także bolączki i dramaty zwykłych ludzi: cierpienie osób starszych (Cicho we śnie), przemoc wobec kobiet (Ulotne pragnienia), wyobcowanie imigrantów, dyskryminację na tle etnicznym (Dziewczyna z jego snów, Krew z kamienia). To niezwykle cenna perspektywa, która pozwala mi inaczej spojrzeć na miasto poznane w młodości. Podczas kolejnego pobytu w nim nie omieszkam przejść się ulubionymi trasami Brunettiego, aby przypomnieć sobie, że w Wenecji toczy się także powszednie, często naprawdę niełatwe życie.

Wojaże literackimi śladami od zawsze stanowią dla mnie ważną część podróżniczego życia. Lubię odwiedzać miejsca pochodzenia czy zamieszkania ulubionych autorów, porównywać książkowe opisy z rzeczywistością, wchodzić w koleiny wydeptane przez tych, którzy żyją tylko na zadrukowanych kartkach. W przypadku Donny Leon, zwiedzanie Wenecji zaplanować można z pomocą książki Toni Sepedy pt. Wenecja komisarza Brunettiego (tłum. Marek Fedyszak, Noir sur Blanc 2022). W ofercie wydawnictwa znajdziemy też książkę kucharską prezentującą ulubione dania bohatera (Roberta Pianaro, Szczypta Wenecji, tłum. Jarosław Rybski, Noir sur Blanc, 2012)
Wojaże literackimi śladami od zawsze stanowią dla mnie ważną część podróżniczego życia. Lubię odwiedzać miejsca pochodzenia czy zamieszkania ulubionych autorów, porównywać książkowe opisy z rzeczywistością, wchodzić w koleiny wydeptane przez tych, którzy żyją tylko na zadrukowanych kartkach. W przypadku Donny Leon, zwiedzanie Wenecji zaplanować można z pomocą książki Toni Sepedy pt. Wenecja komisarza Brunettiego (tłum. Marek Fedyszak, Noir sur Blanc 2022). W ofercie wydawnictwa znajdziemy też książkę kucharską prezentującą ulubione dania bohatera (Donna Leon, Roberta Pianaro, Szczypta Wenecji, tłum. Jarosław Rybski, Noir sur Blanc, 2012)


Matera

Jakieś 800 kilometrów w dół włoskiego buta leży Matera – jedno z ważniejszych miast Basilicaty. Jego najsłynniejsza dzielnica, zwana Sassi, czyli dosłownie Kamienie, wykuta została w wapiennej skale. To już zupełnie inne Włochy – pozbawione blichtru, skromne, duszne, zmęczone palącym słońcem. Barwy tego miejsca do złudzenia przypominają starożytne miasta Bliskiego Wschodu, w tym Jezusową Jerozolimę. Nic dziwnego, że od lat kręci się tu filmy o tematyce biblijnej i historycznej. W Materze, wpisanej w 1993 roku na Listę Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, powstały m.in. ujęcia do Ben Hura Williama Wylera (1959) i kontrowersyjnej Pasji Mela Gibsona (2004).

Kiedy odwiedziłam Sassi kilka lat temu, zarezerwowawszy nocleg w jednym z mieszkań w głębokiej jaskini, uderzyło mnie, jak bliski jest związek tego miasta z przeszłością: tą bliższą i tą najdawniejszą. Niełatwa ludzka historia rozpoczyna się przecież właśnie w pieczarach i grotach… Czy prawdą jest, że, jak przed tysiącami lat, nadal walczy się tutaj o przetrwanie? Czy okolica ta, stanowiąc część włoskiego Mezzogiorno, dalej boryka się ze skrajną biedą? Wszak jeszcze kilkadziesiąt lat temu spora część Matery została wysiedlona z powodu panujących tu katastrofalnych warunków życia… Stało się to w dużej mierze za sprawą książki Chrystus zatrzymał się w Eboli (1945), dzięki której o sytuacji mieszkańców miasta dowiedziały się włoski rząd i opinia publiczna. Przechadzając się po kamiennych uliczkach, nieustannie rozmyślałam o tym portrecie południowej Italii, nakreślonym przez Carla Leviego. Czy miejscowi to, podobnie jak bohaterzy jego powieści, lud nietknięty przez nowoczesną cywilizację? Czy nadal kierują nimi prastare zasady? I wreszcie: czy najważniejszą wartością jest tu nadal dziedzictwo, historia, religia i tradycja?

 

Matera
Matera

Odpowiedzi na większą część tych pytań znaleźć można w książkach włoskiej pisarki, poetki i scenarzystki Marioliny Venezii (ur. 1961) – wbrew nazwisku urodzonej właśnie w Materze. W Polsce jak dotąd ukazał się tylko jeden tytuł jej autorstwa: Kamienne miasto (tłum. Krzysztof Żaboklicki, 2024). We Włoszech dostępne są trzy kolejne części tej historii, zaś całość opowieści doczekała się też serialowej ekranizacji. Warto dodać, że Venezia jest laureatką Premio Campiello za swój literacki debiut poświęcony Materze, Mille anni che sto qui, który póki co nie nie został przełożony na język polski. Kryminał, do lektury którego zaprasza nas Noir sur Blanc, przedstawia perypetie prokurator Immy Tataranni. Toczone przez nią śledztwo utrudnia postawa hermetycznej lokalnej społeczności, układy, korupcja w lokalnych strukturach władzy, przede wszystkim zaś właśnie bieda i brak perspektyw. Z bardzo ubogiej rodziny pochodzi sama główna bohaterka, której jednak, dzięki wrodzonej determinacji, udało się odmienić swą życiową sytuację. Nie każdy jednak potrafi to uczynić, a niedostatek skłania ludzi do dokonywania wyborów wątpliwych moralnie. Venezia opisuje między innymi, jak rolnicy ze wsi pod Materą opłacani są przez przedsiębiorstwa składające toksyczne odpady na ich polach. Trudno o obraz mniej romantyczny i mniej kojarzący się tą malowniczą okolicą.

Powieści Venezii mogą posłużyć nam za oryginalny przewodnik po Materze, zarówno po części historycznej, jak i nowszych dzielnicach, po których w dużej mierze porusza się Tataranni. Autorka nierzadko udziela wywiadów na temat swojego rodzinnego miasta, dając  wskazówki zwiedzającym. Wśród nich szczególnie ciekawa wydaje mi sugestia, wedle której w Materze należy koniecznie zjeść domowy posiłek u któregoś z mieszkańców. Miejscowość nie ma długiej tradycji restauracyjnej, większość lokali jest stosunkowo nowa i mocno zorientowana na turystów, co nie pozwoli nam na spróbowanie prawdziwych przysmaków tamtejszej kuchni
Powieści Venezii mogą posłużyć nam za oryginalny przewodnik po Materze, zarówno po części historycznej, jak i nowszych dzielnicach, po których w dużej mierze porusza się Tataranni. Autorka nierzadko udziela wywiadów na temat swojego rodzinnego miasta, dając  wskazówki zwiedzającym. Wśród nich szczególnie ciekawa wydaje mi sugestia, wedle której w Materze należy koniecznie zjeść domowy posiłek u któregoś z mieszkańców. Miejscowość nie ma długiej tradycji restauracyjnej, większość lokali jest stosunkowo nowa i mocno zorientowana na turystów, co nie pozwoli nam na spróbowanie prawdziwych przysmaków tamtejszej kuchni. Fot.: mat. promocyjne Noir sur Blanc


Sycylia

Największa wyspa Morza Śródziemnego, państwo w państwie, o którym napisano już wszystko: oto Sycylia. Sycylię każdy ma swoją – to ziemia bogata i różnorodna, o wielu, często kontrastujących ze sobą, obliczach. Dla mnie Trinakria jest przede wszystkim dawną wyspą Greków, kultorowym tyglem, królestwem antyku, dzisiaj zaś – upragnionym celem śmiertelnie niebezpiecznej podróży, którą podejmują tysiące emigrantów. Z licznych wiosennych pobytów na niej zachowam też na zawsze w sercu wspomnienie zapierającej dech w piersiach przyrody – kwitnących łąk, lazurowej wody, dzikich gajów oliwnych. W niedawnej ankiecie magazynu „Lente” jeden z czytelników napisał, że Sycylia stanowi dla niego symbol Śródziemnomorza. Ten klasyczny przykład figury pars pro toto ma niewątpliwie głęboki sens, bowiem na Sycylii odnajdziemy wszystko, co z kulturą Mare Nostrum może nam się kojarzyć.

 

Ja w Agrigento wiele lat temu
Ja w Agrigento wiele lat temu

I tak jak Sycylia jest całym Śródziemnomorzem, tak Sycylia jednego pisarza może być całą wyspą. Mam oczywiście na myśli twórczość wielkiego Andrei Camillerego (1925–2019), autora powieści o komisarzu Salvie Montalbano, ale także wybitnego reżysera, dramaturga i scenarzysty. Jego Sycylia bliska jest mojej Sycylii. Już w samej postaci głównego bohatera odnajduję ważny dla mnie wątek spotkania kultur: swoje nazwisko otrzymał wszak po Vázquezie Montalbánie, hiszpańskim pisarzu, autorze między innymi kryminalnej serii o barcelońskim prywatnym detektywie Pepe Carvalho. Z radością odkrywam opisy sycylijskich pejzaży i zachwyt Camillerego miejscową przyrodą (np. w Kształcie wody wspaniale przetłumaczonym przez Jarosława Mikołajewskiego); cieszy mnie typowo śródziemnomorska skłonność do porzucenia wszechobecnego wyścigu z czasem. Montalbano pomyślał tęsknie o przejściowych porach roku. Co się z nimi stało? Pod wpływem coraz większego tempa, jakiego nabierała ludzka egzystencja, dostosowały się do czasów. Pojęły, że stanowią przerwę i zniknęły, bo dzisiaj nie ma miejsca na przerwy w tym coraz bardziej obłędnym wyścigu karmionym bezokolicznikami: rodzić się, jeść, uczyć się, spółkować, produkować, oglądać telewizję, kupować, sprzedawać, srać i umierać. Bezokolicznikami trwającymi ułamek sekundy, mgnienie oka. Czy nie istniały kiedyś inne czasowniki? Myśleć, zastanawiać się, słuchać, a także – dlaczego by nie? – spacerować bez celu, drzemać, dywagować – pisał Camilleri w Zapachu nocy (tłum. Krzysztof Żaboklicki), jakby w nawiązaniu do idei lente, dla wielu stanowiących kwintesencję Śródziemnomorza.

Wśród licznych autorów włoskich kryminałów – poza wymienionymi tu Leon i Venezią wspomnę jeszcze nazwiska takie, jak Massimo Carlotta, piszący o Wenecji i Padwie, Maurizio de Giovanni ze swoim Neapolem, czy Gianrico Carofiglio ukazujący Bari – bez wątpienia Camilleri stanowi osobną ligę. Wspaniale opowiada o nim w naszym podcaście jego przyjaciel i autor polskich przekładów, Jarosław Mikołajewski
Wśród licznych autorów włoskich kryminałów – poza wymienionymi tu Leon i Venezią wspomnę jeszcze nazwiska takie, jak Massimo Carlotta, piszący o Wenecji i Padwie, Maurizio de Giovanni ze swoim Neapolem, czy Gianrico Carofiglio ukazujący Bari – bez wątpienia Camilleri stanowi osobną ligę. Wspaniale opowiada o nim w naszym podcaście jego przyjaciel i autor polskich przekładów, Jarosław Mikołajewski

Książki o podziwiającym cuda przyrody, lubiącym spokój i dobre jedzenie komisarzu Montalbano pokazują uroki Sycylii w sposób, którego nie powstydziłyby się najlepsze bedekery. Jednocześnie widzę Camillerego jako publicystę, który nie tworzył jednak publicystyki, ale opisywał problemy społeczne swej ziemi w kryminalnych fabułach. Imigracja, ciemne strony lokalnej mentalności, zjawiska w sposób oczywisty związane z Południem, jak zorganizowana przestępczość i mafia, są pełnoprawnymi bohaterami jego powieści. Przypominają jakże ważną dla mnie prawdę – że Włochy, a wraz z nimi Sycylia, nie są państwem wolnym od skazy czy krainą wiecznej szczęśliwości i nieustającego dolce vita. Jak każde inne miejsce na ziemi borykają się z licznymi problemami, mają okresy lepsze i gorsze, upadają i wstają.

Blogi o Włoszech prześcigają się w opisywaniu Sycylii zwiedzanej śladami komisarza Montalbano, zarówno na podstawie książek, jak i popularnego serialu. Zaplanowanie takiej podróży nie stanowi więc dzisiaj większego problemu.
Blogi o Włoszech prześcigają się w opisywaniu Sycylii zwiedzanej śladami komisarza Montalbano, zarówno na podstawie książek, jak i popularnego serialu. Zaplanowanie takiej podróży nie stanowi więc dzisiaj większego problemu. Fot.: mat. promocyjne Noir sur Blanc

 

Warto czytać południowe kryminały – choćby dla uświadomienia sobie tego faktu. Wciągające historie, słońce i umiejętność cieszenia się chwilą, którą z mlekiem matki wyssali bohaterzy, niech stanowią zaś wartość dodaną.