Tel Awiw: Shuk Levinsky, tahini i ciasteczka chałwowe
Julia WollnerPodczas każdego pobytu w Ziemi Świętej oddaję się rytuałowi polegającemu na wyprawie na targ: słynny Shuk Ha'Karmel lub, jeszcze chętniej, Shuk Levinsky. W Polsce, kiedy robi mi się tęskno za śródziemnomorskimi bazarami, wypełnionymi ciepłym aromatem i krzykami jowialnych sprzedawców, namawiam męża na spędzenie kilku minut w kuchni, gdzie wyczarowuje dla mnie najwspanialszy smakołyk świata: ciasteczka chałwowe.
Izrael, ojczyzna mojego męża, jest państwem wyznaniowym. Nie, nie o religii Abrahama chciałam… W życiu mieszkańców tego zakątka świata, także tych, którzy uważają się za ateistów, jest miejsce jeszcze na inny kult. Nosi on nazwę tahini.
Tahini, w języku mojego ślubnego: טחינה, (czyt. t’hina), to nic innego, jak pasta sezamowa. Nie da się bez niej przyrządzić hummusu, który jest istotnym filarem wspomnianej religii. Dla mnie, nieuleczalnego łasucha, jest jednak t’hina składnikiem jeszcze ważniejszego smakołyku: chałwy.
Podczas każdego pobytu w Ziemi Świętej oddaję się rytuałowi polegającemu na wyprawie na targ: słynny Shuk Ha’Karmel w Tel Awiwie (gdzie kupić można dosłownie wszystko, od ładowarek do telefonów po najpiękniejsze arbuzy, jakie w życiu wdzieliście), lub, jeszcze chętniej, Shuk Levinsky.
![Za shuktlv.co.il](https://lente-magazyn.com/wp-content/uploads/2016/08/levinskymap.jpg)
Ten biegnący od rogu ulicy HaAliya bazar ro prawdziwy raj dla tych, którzy świat pojmują głównie nosem lub odczuwają przez pryzmat podniebienia. Niespotykana gdzie indziej różnorodność przypraw, bakalii, ziół i innych smakowitych, a zarazem aromatycznych towarów co wrażliwszych przyprawia o zawrót głowy. Jak na rauszu krąży się więc między straganami z oliwkami czy śródziemnomorskimi ziołami, popija świeżo wyciskany sok z granatu i pogryza kandyzowane owoce.
Ja, koniec końców, dotrzeć muszę zawsze do stoiska z chałwą. Skosztować można niezliczonej ilości rodzajów: z orzechami, czekoladą, kawą, na słodko, słono, z mniejszą lub większą ilością sezamu. Mniej lub bardziej kalorycznie – choć zwykle jednak bardziej!, ale zawsze pysznie. Większość zawartości zawiniątka, z którym opuszczam bazar, znika jeszcze w autobusie; resztki z nabożną uwagą konsumuję po kolacji lub, jeszcze chętniej, rano, rozpuszczone w gorącej kawie z mlekiem. Ta ostatnia pychota jest zresztą flagowym, a przy tym chyba najczęściej kupowanym napojem w warszawskiej kawiarni mojego męża, Cophi.
W Polsce, kiedy robi mi się tęskno za śródziemnomorskimi targami, wypełnionymi ciepłym aromatem i krzykami jowialnych sprzedawców, namawiam męża na spędzenie kilku minut w kuchni, gdzie na bazie chałwy – czyli po prostu cukru i t’hiny – w parę chwil wyczarowuje dla mnie najwspanialszy, a zarazem najprostszy smakołyk świata: ciasteczka chałwowe.
Przepis na ten orientalny specjał wyszperała gdzieś kiedyś moja szwagierka. Strzegła go zazdrośnie przez lata, dzieląc się nim tylko z najbliższymi. Jednak w zeszłym roku, po naszym długim błaganiu, pozwoliła mu pójść świat: mój mąż opisał go w magazynie “Kukbuk”, gdzie w poprzednie wakacje pojawiła się spora publikacja na temat jego kawowej działalności. Myślę więc, że nie zostanę wykluczona z familii, jeśli przedstawię go dzisiaj tutaj… 🙂
CIASTECZKA CHAŁWOWE
składniki na 30 sztuk:
1 szklanka pasty sezamowej tahini
200 g masła
3 szklanki mąki
10 g proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
Czas przygotowania do pieczenia: ok. 10 minut.
Uwaga: istnieje niebezpieczeństwo zjedzenia wszystkiego jeszcze przed włożeniem do piekarnika!
Po dokładnym wymieszaniu pasty, łączymy wszystkie składniki aż do uzyskania konsystencji marcepanu. Formujemy z niej niewielkie kulki, a następnie spłaszczamy je do grubości ok. półtora centymetra. Układamy na blasze do pieczenia po uprzednim wyłożeniu jej papierem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. Pieczemy przez 20 minut (powinny się zarumienić). Przed podaniem – studzimy.
Potem zaś – hulaj dusza, piekła nie ma! Na pewno jednak istnieje niebo!
________________
Shuk Levinsky / Levinsky Market, Levinsky/HaAliya str., Tel Awiw
Cophi, ul. Hoża 58/60 przy skrzyżowaniu z Poznańską, 00-682 Warszawa