Posted on

Cała nadzieja w morzu

Przeglądam słowniki i encyklopedie, wczytuję się w wyjaśnienia Kopalińskiego i intepretacje jego uczonych poprzedników. Nadzieja, pewność, bezpieczeństwo splecione w uścisku z młodością, wolnością i mądrością. Spokój i harmonia kołysane w objęciach odwagi i siły; cierpliwość okraszona spontanicznością. Jakże trudno spośród licznych znaczeń Manucjuszowskiego delfina, opasującego czule żelazną kotwicę, wybrać te najważniejsze, najpiękniejsze, najbardziej poruszające serce.

 

Odmęty historii

Historia symbolu, który dziś pyszni się przy tytule naszego kwartalnika, wyłania się z głębi czasu. Sentencję “Festina lente” szczególnie ukochał sobie starożytny cesarz August, tłumacząc swoją życiową maksymę z melodyjnej, klasycznej greki: σπεῦδε βραδέως. To za jego panowania delfin i kotwica zdobić zaczęły rewersy rzymskich monet, przechodzących z rąk do rąk po całym ówczesnym świecie, skupionym wokół jednego Morza. Kilkanaście wieków później znak zaadoptował do swoich celów Aldus Manucjusz, urodzony najprawdopodobniej w Sermonecie drukarz i wydawca, przyjaciel filozofa Giovanniego Pico della Mirandola, wielki humanista i człowiek intelektu. Znaczył nim swoje książki, które stanowiły w piętnastowiecznej Europie prawdziwy obiekt pożądania. Jego działalność edytorska nie tylko okazała się wielkim sukcesem, ale także – i nie będzie to wcale stwierdzenie na wyrost! – zmieniła cały ówczesne kulturalne uniwersum. Erazm z Rotterdamu, jeden z jego słynniejszych klientów, twierdził, że stało się tak właśnie dzięki idealnej równowadze między pasją a cierpliwością, które cechowały działającego w Wenecji poligrafa. Podobnie, jak Oktawian August, niespiesznie, acz konsekwentnie dążył do celu, spoglądając ufnie na wody okalające wenecką Lagunę.

 

Pasjonująca żegluga

Już w czasowym wymiarze wybranego przez nas emblematu zawiera się całe Śródziemnomorze, zamknięte między Rzymem, Grecją i zawsze bliską Orientu, a jednak zupełnie okcydentalną Wenecją. Tę siłę geograficznej wymowy podkreślają dodatkowo punkty na mapie, które, niczym rybacką siecią, połączone są bliskością delfina i kotwicy, zupełnie szczególną. Oto egipska Aleksandria, miasto macedońskiego króla i jego następców, antyczna stolica śródziemnomorskiej myśli; zaraz obok Antiochia, tureckie centrum nierozerwalnie związane z ideą kosmopolityzmu, bogate handlem i szczycące się opieką biskupa – świętego Piotra. W obu bito monety z rewersem drogim Augustowi; obie metropolie spieszyły się wolno, całowane niespiesznie przez rozpędzone morskie fale.

Żeglując zgodnie z ruchem wskazówek zegara, nieubłaganie posuwającymi się do przodu, mijamy też libański Bejrut, dawny Berytus, który kotwicę i delfina umieszczał obok swojej ukochanej bogini Tyche. Jeszcze tylko krótki przystanek na świętej ziemi Izraela. Mówi się, że jej najsłynniejszego Syna w ikonografii symbolizuje właśnie delfin, a wiara w niego jest mocna i trwała niczym najpewniejsza kotwica… Ruszamy wreszcie do Rzymu, do którego pchają nas bezustannie wszystkie wiatry, dmące w nasze żagle znad Tunezji, Maroka i Hiszpanii.

 

Odbicie w tafli wody

Dwa śródziemnomorskie symbole, splecione w jedno, połączone przez wieki i na wieki, przypominają tak wiele. Przeglądamy się w nich jak w lustrze, z nadzieją, że uda nam się dotrzymać im kroku, dorównać i sprostać. Jak Manucjusz, stworzyć nie tylko zadrukowany papier, ale i zbiór istotnych znaczeń. Łączyć ostrożność ze spontanicznością. Działać nowocześnie, swobodnie i radośnie, ale także cieszyć się bezpieczeństwem wypływającym z dostojeństwa tradycji. Żyć żywiołowo i z pasją, powoli smakując chwilę. Utrzymać równowagę, dawać i brać, cieszyć się ufnym spojrzeniem w przyszłość.

Delfin jest poniekąd symbolem zbawienia. Jeśli najbardziej elementarnym emblematem kotwicy jest woda, możemy chyba pokusić się o wniosek, że nas, pędzących bezmyślnie ludzi Północy, uratować zdoła tylko ona: Południowe Morze.

 

Uczyni to powoli, w skupieniu.

 

Lente.

 

Posted on

Wielki nieociosany. Kolos z Maroussi Henry’ego Millera

Amerykański autor nie słynie w świecie z tekstów podróżniczych; wsławił się raczej krytyką purytańskiego społeczeństwa i śmiałymi erotycznymi wątkami swoich powieści. Z Nowego Świata uciekł do Paryża, gdzie mieszkał przez dekadę, należąc do cyganerii Montparnasse’u; stamtąd na rok wyjechał na grecką wyspę Korfu. Do Hellady zaprosił go Lawrence Durrell, z którym Miller przyjaźnił się i korespondował. Grecja stanie się w jego biografii czymś na kształt interludium – lada chwila wybuchnie II wojna światowa, a autor Zwrotnika Raka wróci do Stanów. Na razie jednak odkrywać będzie skarby starożytności i przeżywać – jak sam mówi – swoistą iluminację. Iluminację także w sensie dosłownym, bo nic nie zachwyciło go tak bardzo, jak jasne, wszechobecne, przejmujące greckie światło.


Kolos z Mourossi
– książka, w której zawarł Miller swoje wspomnienia z podróży po Helladzie – jest dziwnym, zaskakującym tekstem, a element zaskoczenia tkwi w jego wielowymiarowości. Filozofia miesza się tu z zapiskami jak ze szkicownika; autobiografia z poezją, a wybitna proza z fragmentami ocierającymi się o grafomanię. Bywa porywająco, ale także – powiedzmy sobie wprost! – zdecydowanie nużąco. Nietrudno zgadnąć, że podróż jest tu na dobrą sprawę tylko dodatkiem, a to, co opisywane, Miller zauważa poniekąd kątem oka. Zajęty jest przecież poszukiwaniem siebie i poszukiwaniem sensu w świecie, który pogrąża się w chaosie. Zwiedzając Grecję, zbiera światło; grzać będzie go ono w czasie mającym okazać się najbardziej odrażającym momentem w ludzkiej historii.

Mimo pewnej trudności w lekturze uważam Kolosa z Maroussi za ważną, a może nawet wielką książkę. Fascynuje mnie obserwowanie, jak w trakcie snucia swojej dosyć chaotycznej opowieści rodzi się pisarz – ktoś, kto przeżywa, a zarazem odczuwa organiczną wręcz potrzebę ubierania przeżyć w słowa i przenoszenia ich na papier. Na kartach Kolosa rodzi się też jeden z nas – ktoś, kto, przed blisko 80 laty, szukał ucieczki od pędu codzienności. Krytykując Zachód, konsumpcjonizm, fascynację maszynami i pieniądzem, nie mówi Miller nic, czego my, dzisiaj, nie znalibyśmy na pamięć. A jednak jego słowa brzmią nieoczekiwanie świeżo – może dlatego, że znamy kontekst, w którym się rodziły, a ich autor jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich pisarzy.

Uważa się, że Kolos z Maroussi powstał, by upamiętnić Katsimbalisa – przyjaciela Millera, który w jego oczach uosabiał grecki geniusz. Są też jednak tacy, którzy twierdzą, że tytuł książki wyraża Millerową megalomanię i odnosi się do samego pisarza. Ja pokusiłabym się o podejrzenie, że, być może, dotyczy po prostu samego tekstu-wspomnienia Maroussi. Jest w nim piękno wielkiej, nieociosanej bryły marmuru, przetykanej słowami, które staną się światłem.

Henry Miller, Kolos z Maroussi, tłumaczyła Cecylia Wojewoda, Czytelnik 1976

Fotografia Millera z towarzyszką, odpoczywających na greckiej plaży, pochodzi z roku 1948.

 

Posted on

Ruszają zapisy na wiosenną edycję Lente

Z przejęciem i radością prezentujemy Wam pierwszy numer śródziemnomorskiego magazynu-albumu Lente oraz naszą autorską, wiosenną paczkę z południowymi dobrami.

Zgodnie z filozofią Lente, nasz kwartalnik i produkty można nabyć jedynie przez stronę internetową, w systemie subskrypcyjnym. Ograniczając nakład magazynu, działamy w zgodzie z ekologią i, co ma dla nas ogromne znaczenie – możemy własnoręcznie przygotować każdą przesyłkę, sprawiając, że będzie ona wyjątkowa.

Sprzedaż pierwszego numeru magazynu-albumu oraz wiosennej Paczki Lente odbędzie się w jednej, miesięcznej turze: od 22 lutego 2016 r. do 20 marca 2016 roku. Przesyłki nadamy zaraz po Wielkanocy, między 5 a 8 kwietnia 2016 roku.

Mamy nadzieję, że lubicie niespodzianki! My – bardzo, dlatego nie podamy Wam listy produktów, które znajdą się w paczce, jedynie uchylimy odrobinę rąbka tajemnicy…

Gotowi na wiosenny rejs po Morzu Śródziemnym? Zapraszamy do naszego sklepu!

 

Posted on

Odrodzenie, wiosna, Lente – uchylamy rąbka tajemnicy!

Feniks. Mityczny ptak, który według wierzeń starożytnych ginął w płomieniach, by wkrótce odrodzić się z popiołów. Jedno z naszych pierwszych skojarzeń, gdy mowa jest o motywie odradzania; symbol brzemienny w znaczenia, śródziemnomorski klucz otwierający drzwi do Nowego, które pozostaje nierozerwalnie związane z tym, co już było.

 

Tym Nowym, świeżym, a zarazem mocno ukorzenionym, jest dziś dla nas i dla Was pierwszy, długo wyczekiwany numer magazynu-albumu Lente. Numer pełen wiosennego słońca grzejącego mocno jak na Południu, zachęcający do otwarcia kolejnego rozdziału, odszukania entuzjazmu, przywrócenia nadziei. Zerknięcia w tył tylko po to, by z nadzieją i radością ruszyć do przodu.

wiosna

POCZYTAJ, POPATRZ – czyli MAGAZYN-ALBUM

Co znajdziecie na jego barwnych stronnicach? Począwszy od okładki, odbywać będziemy spotkania z tymi, którzy zaczęli na nowo. Gosia Herba, wrocławska ilustratorka i historyk sztuki, interpretuje antyczną historię Kory, która porzuca mrok podziemi, by wrócić na ziemię, do światła. Dzieje jej odwiecznej wędrówki opowie w swym obszernym artykule Magdalena Giedrojć, a zaskakująca oprawa graficzna tekstu przypomni, że wiekowa opowieść o córce Demeter nie straciła nic ze swojej aktualności. Podobnie aktualne pozostają tajemnicza legenda o Feniksie, historia Ozyrysa czy wzruszające dzieje pięknego Adonisa, które opisuje Małgorzata Członkowska-Naumiuk. Losy ich wszystkich pamiętać będziemy, podróżując do wielokrotnie odradzającej się perły Dalmacji, Dubrownika; do ciągle upadającego i odżywającego na nowo Rzymu; do Katalonii, której dawne architektoniczne tradycje z pasją wskrzeszał Antonio Gaudi. Élan vital szukać będziemy w słynnej powieści Nikosa Kazantzakisa Grek Zorba i w lingwistycznych zmaganiach Ben Jehudy z martwym oniegdyś językiem hebrajskim. Do rozważań nad wspólnym językiem Południa, z którego wszyscy czerpiemy, zachęci nas pięknie poeta Jarosław Mikołajewski, a o tym, jak znajdować w sobie siłę do kolejnych wyczerpujących rejsów, opowie niestrudzony poszukiwacz śródziemnomorskich inspiracji – słynny malarz Rafał Olbiński. Odnowienia duszy dokonamy dzięki wyrafinowanym smakom rodem z francuskiego stołu oraz śródziemnomorskim potrawom w kolorze nadziei; o styl zadbamy dzięki inspirującej historii włoskiej projektantki mody Elsy Schiaparelli. Pić będziemy wyborną kawę z różnych stron Śródziemnomorza, która doda nam energii do podjęcia nowych wyzwań; delektować się aromatami kosmetyków, które pozwolą przywrócić skórze blask po zimie. Na stu kilkudziesięciu stronach przewijać się będą teksty o kulturze i o codziennym życiu; wywiady i felietony, słowa i obrazy. Namawiamy Was przecież do życia w stylu lente, zachęcając: poczytaj, popatrz…

 

paczka Lente

 

POCZUJ – czyli PACZKA LENTE

Chcąc zapewnić Wam możliwość doświadczenia Śródziemnomorza wszystkimi zmysłami, proponujemy zakup naszego kwartalnika wraz z towarzyszącą mu Paczką Lente. Przewiązane zieloną wstążką pudełko zawiera w sobie nietuzinkowe, śródziemnomorskie produkty i rękodzieło, inspirowane postacią legendarnego Feniksa.

Co w nim znajdziecie? Oto kilka podpowiedzi…

Starożytni pisarze twierdzili, że przed lotem do Egiptu na ołtarz słońca, Feniks “kąpał skrzydła w zapachu”. Dla wszystkich spragnionych wiosennego odrodzenia w zgodzie z naturą przyszykowałyśmy więc pewien aromatyczny produkt kosmetyczny, który ułatwi przygotowanie ciała do letniej odsłony.

 

coś dla ciała

 

Owidiusz pisał, że Feniks żywił się kroplami kadzidła i sokami z kardamonu, które pozwalały mu żyć przez długie 500 lat. Ta niezwykła informacja kazała nam umieścić w Paczce pewien orientalny przysmak, ceniony w Izraelu, Maroku i Egipcie. Zapewni on chwile rozkoszy dla podniebienia, ale także doda witalności i energii po ciemnych, zimowych miesiącach.

 

feniks

 

Słuchając Laktancjusza, który utrzymywał, że po spaleniu Feniks przybierał postać drobnego ziarenka, zaproponujemy Wam stylową oprawę dla domowej zieleni, w której obserwować będzie można wzruszający proces odradzania się natury.

 

natura

 

Pamiętając o słowach Izydora z Sewilli, który pisał, że, by dokonać przemiany, Feniks cierpliwie i spokojnie wyczekiwał wschodów słońca, poćwiczymy wspólnie umiejętność zatrzymywania chwili i świadomego wyciszenia poprzez zabawę ze sztuką, spotkanie z barwą i słowem.

 

kreatywnie

 

 

Dla tych, którym Nowe kojarzy się z niespodzianką, w Paczce Lente też coś się znajdzie…

… i niech niespodzianką na razie pozostanie.

 

Mamy nadzieję, że pierwszy numer naszego śródziemnomorskiego kwartalnika, a także towarzysząca mu Paczka Lente, będzie dla Was źródłem przyjemności, relaksu, ale przede wszystkim inspiracji. Inspiracji do podjęcia decyzji, by zacząć od nowa, by zacząć na nowo. Odrodzenie jest bowiem decyzją, którą nosimy w sobie, i którą musimy podjąć, by trwać.

JW

Zarówno magazyn, jak i Paczkę Lente zakupić można w naszym sklepie (kliknij).

Posted on

Nasza filozofia czyli o znaczeniu słowa “lente”

Tytuł naszego przedsięwzięcia łączy w sobie kilka ważnych idei. Wyrazu lente jako pierwsi używali starożytni Rzymianie, dla których stanowił on przysłówek oznaczający tyle, co “spokojnie, łagodnie, powoli, bez pośpiechu”. Tak właśnie chcemy żyć – delektując się chwilą, ciesząc codziennością, doceniając piękno drobnych gestów.

Dzisiaj w językach romańskich lente oznacza natomiast soczewkę, lupę, szkło powiększające. Implikuje skupienie i świadomość korzeni, ale przypomina też, że celem naszego projektu jest wzięcie pod lupę południowej kultury, uważne przyjrzenie się tradycjom i obyczajom. Radosna i ufna otwartość na poznanie Innego.

Lente to wreszcie część słynnej i jakże pięknej śródziemnomorskiej maksymy: festina lente (‘spiesz się powoli’). Przypisuje się ją rzymskiemu cesarzowi Augustowi; wiadomo, że chętnie używał jej także włoski ród de’ Medicich. W naszym mniemaniu ‘spiesz się powoli’ znaczy tyle, co: działaj, łącząc ostrożność ze spontanicznością. Utrzymuj równowagę, o którą w dzisiejszych czasach coraz trudniej.

Od dzisiaj lente to także my: grono miłośników Śródziemnomorza, dobrej lektury, codziennych rytuałów. Zapraszając Cię we wspólny rejs, zachęcamy: bądź kapitanem swojego statku. Odważ się płynąć pod prąd, ale i ciesz wiatrem, który popycha Twoje żagle.

Razem z nami spiesz się smakować życie. Powoli.