Xanthi. Śródziemnomorsko-bałkańska mozaika
Tomasz P. KozłowskiWiele aspektów Tracji przynależy do świata tego, co trwa ponad granicami, co łączy, a nie dzieli.
Tracja. Thraki (Θράκη). Bodaj najmniej znany i najmniej rozpoznany z greckich regionów. Ziemia przygraniczna, ze słabo rozwiniętą turystyką, wciśnięta między żyzne ziemie Macedonii (od zachodu), łańcuchy Rodopów (od północy), Morze Egejskie (od południa) i kapryśną graniczną rzekę Ewros (Έβρος, bułgarska Marica/Марица, turecki Meriç). Dla Greków Tracja dionizyjska i Orfeuszowa. Ale współcześnie także częste miejsce odbywania służby wojskowej. Fragment rozległej, historycznej oraz mitycznej ziemi Traków i innych ludów, którzy w przemarszu dziejów zakładali tu swoje osiedla, w starożytności i po niej. Trakowie, Hellenowie, obywatele Cesarstwa Rzymskiego i późniejszego Wschodniorzymskiego. Osmanowie. Grecy, Bułgarzy, Turcy, Żydzi, Ormianie. Od wieków mozaika kultur, języków i wyznań. Żywa mozaika. Namacalna i poruszająca swoją innością. Dosłownością i kontrastem. Miejsce, o którym tak niezwykle pisze Kapka Kassabova (Granica. Na krawędzi Europy). Trudno bowiem poznawać ten region wyłącznie w kontekście każdego z trzech jego „odłamków”, stanowiących dziś część różnych państw. Wiele aspektów Tracji przynależy do świata tego, co trwa ponad granicami, co łączy, a nie dzieli.
Szaleństwo zmysłów
Tracja grecka, do której dziś zaglądamy, dzieli się na trzy subregiony. Dwa z nich zawdzięczają swoje nazwy miastom – Xanthi (Ξάνθη; zachodni) i Komotini (Κομοτηνή; centralny). Trzeci, wschodni, ze stolicą w nadmorskim mieście Aleksandrupoli (Αλεξανδρούπολη), nosi nazwę wielkiej i z mnóstwa powodów ważnej rzeki. To wspomniany Ewros. O każdym z tych subregionów można z osobna napisać bardzo wiele; dużo między nimi podobieństw, ale i różnic. Podobieństwem jest z pewnością owa kulturowa mozaika. Ta żywa, namacalna i przemawiająca do nas głęboką odmiennością od tego, z czym Grecja potocznie się kojarzy. W Tracji umysł wędrowcy zbacza z leniwego, wyspiarskiego, nierzadko dość oczywistego szlaku. Pracuje tu na najwyższych obrotach. Oczy widzą egejski błękit, ale i typowo bałkańskie góry. Nadmorskie gaje oliwne, ale i las… świerkowy na zboczach Rodopów (las Elatia / Ελατιά). Prawosławne cerkwie i minarety meczetów. Obywateli Grecji podobnych do tych z innych zakątków kraju, ale i miejscowe kobiety w chustach. Napisy po grecku, jak i po turecku. Uszy pobudzane są nie mniejszą różnorodnością. Dzwony wież kościelnych współbrzmią z wibrującym śpiewem muezzina.
Na ulicy i na targu, zwanym tu po wschodniemu pazari (το παζάρι), nowogrecki miesza się tu z językiem tureckim, ale i… ze słowiańskim dialektem Pomaków. Znaczna różnorodność dźwięków spotka nas też na trackich falach radiowych. Doznania smakowe dopełnią oszołomienia. Wejdźmy tylko do cukierni: czekoladki według zachodnich przepisów kuszą obok sznurów lokum, tac z aromatycznym künefe (gr. kiunefe / το κιουνεφέ) czy miseczek z pysznym aşure. A gdy nasze zmysły zatopią się już w trackiej różnorodności, nieoczywistości i zagadce, spróbujmy zrobić krok w tył i rozpocząć poznawanie na spokojnie. Zagłębianie się w wielopoziomowej tajemnicy Tracji. Rozumienie. Kto raz zakocha się w tej krainie, nie przestanie jej miłować…
Granica światów
W naszej podróży zatrzymajmy się dziś w bodaj najefektowniejszym z miast greckiej Tracji: w Xanthi. Miejscowość ta, o rodowodzie sięgającym III wieku p.n.e., a rozkwitła za czasów bizantyjskich, rozłożyła się na skraju żyznej rolniczej równiny. Mało gdzie w Grecji spotkamy tak efektowne plantacje drzew granatowca, jak na tych równinach; nie brakuje tu również pól bawełny, zbóż, jak i wspomnianych już gajów oliwnych. Te ostatnie srebrzą się częściej już bliżej morza i niedużych, acz ciekawych ruin starożytnej Abdery – miasta filozofów Demokryta czy Protagorasa. Tam, gdzie klimat pewniejszy, łagodniejszy, gdzie zimą rzadziej sięga przymrozek bałkańskich gór. Na ziemi tejdoskonale widać Braudelowską granicę Śródziemnomorza, wytyczoną naturalnym limitem wytrzymałości drzewa oliwnego. Przebiega tu ona właśnie w okolicach Xanthi. Z jednej strony miasta oliwka wciąż jest. Z drugiej cofa się, ustępuje miejsca żywicznej zieleni sosen czy znajomo wyglądających buków. Świadomość doświadczania tej metaforycznej granicy światów jest tu przyjemnością samą w sobie… Smakowaniem rozstania i powrotu, skumulowanych na małym obszarze fitosocjologicznej i biogeograficznej strefowości. Bo to, co trzeba teraz podkreślić to fakt, że po drugiej stronie Xanthi piętrzą się góry. Przedgórza opiewanych w pieśniach (szczególnie bułgarskich) Rodopów, nowogreckiej Rodopi (Ροδόπη), w pełni tożsamej z antyczną Rodope.
Przypomnijmy tu sobie ważny mit: starogrecką opowieść o noszącej to imię trackiej królowej i jej małżonku Hajmosie – dwojgu zakochanych, owładniętych uczuciem tak płomiennym, że porównywali siebie do samych Hery i Zeusa. Okrutny jest gniew olimpijskich bogów, którzy na tracką zuchwałą parę zsyłają swój wyrok… Oto zakochani staną się górami. I tak królowa Rodope zmienia się w pasmo Rodopów, a jej małżonek Hajmos – w bałkańskie wierzchołki Hajmos (Stara Płanina we współczesnym nazewnictwie) po drugiej stronie rwącej rzeki I do dziś to zielona Rodope przynosi tej okolicy najwięcej życiodajnego deszczu, spływającego przez rejon Xanthi malowniczą, głęboką doliną rzeki mniejszej niż Ewros, ale zdecydowanie bardziej urodziwej – Kosinthos (Κόσυνθος). Z zielenią okolicznych lasów, szumem pieniącej się górskiej wody, z gniazdami kolorowych żołn… Deszcz jednak spływa w tej okolicy i inną doliną. To druga z najważniejszych rzek Tracji: Nestos (Νέστος), Mesta Bułgarów (to w Bułgarii zaczyna swój bieg), tworzący niedaleko Xanthi wyjątkowo efektowny kanion z widowiskowo wykutymi w nim linią kolejową i tunelami. Wiodła tędy jedna z tras Orient Expressu. Miejsca tego, tej ścieżki w kanionie, nie może zabraknąć na trasie żadnego trackiego podróżnika, a wszelkie trudy wędrówki wynagrodzą widoki, zachód słońca pośród wyjątkowego pejzażu oraz wiosenne irysy kwitnące przy skałach.
Barwny ceremoniał
Gdy już zorientujemy się w śródziemnomorsko-bałkańskiej topografii tej ziemi, rozpocznijmy spacer po samym Xanthi. Wiekowe Stare Miasto (Palia Poli / Παλιά Πόλη), z bogactwem architektury osmańskiej, wyraźnie odcina się od dzielnic nowych – typowych gęstych skupisk charakterystycznych dla wielu greckich miast. Niech jednak nie zwiedzie nas znana z przewodników pokusa podążania tylko za tym co stare, co zabytkowe i opiewane. W pozornie zwyczajnej plątaninie ulic nowego miasta pojmiemy lepiej, bardziej namacalnie, czym jest Tracja i jej wielokulturowa mozaika. To tu zobaczymy też główny meczet miasta, a w centrum, na placu, w każdą sobotę, doświadczymy niezwykłego zespolenia wszystkich kultur, języków, ubiorów, spotykających się na pazari – wielobarwnym, unikatowym w skali Grecji targowisku, w innych regionach kraju zwanym powszechnie laiki (ηλαϊκή), tu zaś trwającym przy nazwie wschodniej, bardziej uniwersalnej, łatwiejszej do zrozumienia dla wszystkich. Ksantyjskie pazari, z którego tutejsza ludność jest szczerze dumna, to cała instytucja. Magnes. Doświadczenie. To ceremoniał żywy i wciąż autentyczny, ważny dla wszystkich mieszkańców miasta, dla prawosławnych i dla muzułmanów. Wszyscy oni zmierzają tu w sobotni poranek na zakupy i na spotkanie. Na rozmowę i wymianę wiadomości. By później, także i z siatkami czy torbami, zasiąść na dłuższą chwilę na kawę, na placu przy miejskim zegarze (Roloi/ το Ρολόι).
To na pazari spotkamy wszystkich, cały ten tracki korowód, wszystkie społeczności Xanthi zamieszkujące razem. Po sąsiedzku, ulica w ulicę. Cały ten „kulturowy kalejdoskop”, współistniejący w mieście relatywnie niewielkim, ludnym nie bardziej niż polskie Biała Podlaska, Świdnica czy Zgierz. W Xanthi, dość równo podzielonym na społeczność prawosławną i muzułmańską, chyba bardziej niż gdziekolwiek indziej w tych stronach odczuwamy pozostałość osmańskich i bałkańskich milletów, panującej między nimi zasady dobrosąsiedztwa, obopólnego szacunku. Przywołam tu krótką definicję Adama Balcera, która trafnie opisuje ten porządek: System milletów polegał na podziale administracyjnym poddanych osmańskich na wspólnoty religijne, które posiadały autonomię polityczną, konfesyjną, finansową oraz kulturową (Turcja. Wielki Step i Europa Środkowa, s. 133). Spacerując ulicami Xanthi ma się nieodparte wrażenie, że w nowym świecie granic, podziałów i systemów, w warstwie symbolicznej czy obyczajowej, przetrwało tu coś z tamtych osmańskich reguł, jakby zamrożonych w czasie. Muzułmanie Xanthi nie są przy tym grupą jednorodną. To płynny świat wielu tożsamości i ich odcieni. Są oni obywatelami państwa greckiego, a wielu z nich uważa się po prostu za muzułmanów „miejscowych”, z rodów sięgających historią czasów, o których milczą księgi. Istnieje też grupa skłaniająca się ku tożsamości tureckiej.
Są wreszcie i Pomacy (gr. Pomaki/ οι Πομάκοι), górale z wiosek ponad miastem, z tak zwanych Pomakochoria (Πομακοχώρια): lud trudniący się pasterstwem i uprawą tytoniu, niegdysiejszego złota tych okolic. Jest to lud pochodzenia słowiańskiego, mówiący językiem pokrewnym bułgarskiemu, także ze słownictwem lokalnym oraz naleciałościami języków greckiego i tureckiego. Mowa ta brzmi zatem jak opis ziem, w których powstała i wyewoluowała. Z czasem część Pomaków odeszła od życia pośród gór i osiadła w miastach Tracji, w tym w Xanthi. Spotkamy ich tu bez większego problemu. Wreszcie, do muzułmanów zalicza się część miejscowych Romów. Nie wszyscy jednak, bowiem społeczność ta podzielona jest w Tracji wyznaniowo między islam i prawosławie. Ludność grecka (grekoprawosławna) również jest tu dość zróżnicowana pod względem korzeni i pochodzenia. Obok Greków wywodzących się z samej Tracji nie brak tu i dawnych przesiedleńców, do dziś pieczołowicie pielęgnujących tradycje opuszczonych ziem. To między innymi Grecy kapadoccy czy Grecy z wybrzeży Morza Czarnego, z Pontu, tzw. Grecy pontyjscy (gr. Pondii/ οι Πόντιοι), którzy trafili na ziemie współczesnej Grecji po akcji przesiedleńczej zarządzonej w 1923 roku na mocy traktatu w Lozannie. To również tzw. Rosopondii (Ρωσοπόντιοι), grecka ludność pontyjska, która po tym samym 1923 trafiła nie do Grecji, a do republik radzieckich, skąd, w wyniku zawirowań historii, przybyła tu dość masowo w latach 90. XX wieku. Wreszcie, w Xanthi spotkamy też potomków tradycyjnej społeczności półnomadycznej – Karakaczanów (gr. Sarakatsani / οι Σαρακατσάνοι), a także współczesnych greckich Odyseuszy – ludzi z różnych powodów zmieniających adres zamieszkania. Podczas wyjątkowo barwnego Festiwalu Starego Miasta Xanthi, organizowanego w początkach września każdego roku, różnorodność greckich stowarzyszeń (kulturalnych, tanecznych itp.) jest wyjątkowo dobrze widoczna. Pośród stoisk miejscowych Pontów, Ewrites (Greków trackich z regionu Ewros) czy Karakaczanów wypatrzyłem raz nawet… Związek Kreteńczyków w Xanthi. Do tej uproszczonej wyliczanki etnosów, regionalizmów i tożsamości dodajmy jeszcze – nielicznych już dziś – potomków ksantyjskich Ormian. Otrzymamy obraz społeczności, w której „tracka mozaika” nie jest zdawkowym hasłem, lecz pulsującą energią codziennością.
Czas na zwiedzanie
Teraz gdy poznaliśmy nie tylko topografię miejsca, ale i jego strukturę etniczną czy wyznaniową, gdy zrozumieliśmy nieco to fascynujące trackie współistnienie, rozpocznijmy wędrówkę szlakiem turystycznych atrakcji, które jawią się li tylko jako wisienki na trackim torcie-przekładańcu, pobudzającym zmysły smakiem, aromatami i barwami. Zanurzmy się w świat pięknych osmańskich rezydencji, którymi upstrzone jest tutejsze Stare Miasto. Przy wielu z nich w staranny sposób opisano ich historię. Jedna ze starych willi, niedawno pieczołowicie wyremontowana, stoi na granicy starówki i nowej części Xanthi. Wyróżnia się w sposób szczególny: to miejsce, w którym urodził się i wychował jeden z najwybitniejszych kompozytorów muzyki Grecji, Manos Chadzidakis (ΜάνοςΧατζιδάκις, 1925–1994) – autor mnóstwa pieśni, do dziś kochanych i wyśpiewywanych przez Greków, ale i kompozytor muzyki filmowej rozpoznawanej na całym świecie. To on skomponował choćby Dzieci Pireusu – piosenkę z filmu Nigdy w niedzielę z Meliną Merkuri w roli głównej, która stał się jednym z hymnów filhellenów całej ojkumene i za którą Chadzidakis otrzymał w 1960 roku Oscara.
W innej monumentalnej willi, już wewnątrz Starego Miasta, rozgościło się wyjątkowej urody Muzeum Etnograficzne i Historyczne, z ekspozycją wielobarwną jak cała Tracja. To też jedno z miejsc, w których poznamy nieco z historii trackiego tytoniu i jego obróbki; kulturowy wkład rośliny, dzięki której miasta szeroko rozumianego regionu, Xanthi, Komotini czy egejska Kawala, przez wiele dziesięcioleci przeżywały czas prosperity, bogacąc się na handlu dobrej jakości tytoniem z gór Tracji i wschodniej Macedonii. To dzięki niemu tak wiele w Xanthi dawnego, eleganckiego przepychu, widocznego w stylu licznych starych budowli. To też sławne w Grecji przemysłowe zabudowania dawnych magazynów tytoniu, kapnapothikies (οι καπναποθήκες), w środkowej części miasta – magnes dla miłośników dawnej architektury industrialnej. Na starówce czeka na nas jeszcze jedno ciekawe muzeum: „Dom Cienia” (gr. To Spiti tis Skias/ ΤοΣπίτι της Σκιάς), wyjątkowe w swym koncepcie muzeum-galeria artysty Triandafilosa Vaitsisa (ΤριαντάφυλλοςΒαΐτσης), którego konstrukcje, odpowiednio oświetlone i projektowane na ścianę, zamieniają się w postacie z panteonu światowej kultury: w sylwetki Konstandinosa Kawafisa, Johna Lennona, Marilyn Monroe i innych. Gdy opuścimy starówkę, wypełnioną galeriami oraz klimatycznymi knajpkami, i przejdziemy most na rzece Kosinthos, zastanie nas z kolei czarowna plątanina wspinających się na wzgórze zaułków dzielnicy Samakow (Σαμακώβ). Warto tu przyjść dla klimatu uliczek i dla widoku miasta po drugiej stronie rzeki.
Xanthi to jednak nie tylko samo miasto. To również jego wielce interesujące okolice. Wsie Pomaków (wspomniane Pomakochoria), laguny Vistonidy, Porto Lagos z klasztorem na wyspie, starożytna Abdera. Klasztory na wzgórzach ponad miastem, ruiny bizantyjskiego zamku i szlaki piesze tonące w zieleni. Dzikie ostępy górskich mateczników przyrody – Elatii (Ελατιά) czy Chajdu (Χαϊντού). Ι wiele innych miejsc na kolejne opowieści, zagubionych pośród trackiej mozaiki przyrody i kultury. Ludzkiego ciepła i ludzkich wyzwań. Pośród oryginalnego i szlachetnego w swej rzadkości splotu trwania, dialogu i wzajemnego ubogacania… Tracja to miejsce odkrywania wielu nieoczywistych szlaków, to kraina przekraczania widzialnych i niewidzialnych granic, kraina niezapomnianych powrotów.
Zdjęcie główne: kamienny most w Xanthi, fot. Emil Athanasiou / Flickr, CC BY-NC-ND 2.0