kultura sztuki piękne książki inspiracje

Giorgione czyli Wielki Jerzy. 6 faktów związanych z genialnym włoskim malarzem

Julia Wollner

Gabriele D’Annunzio mawiał o Giorgionem, że jest on raczej mitem niż człowiekiem. I rzeczywiście – o życiu i twórczości bohatera wydanej niedawno powieści Burza kolorów Damiana Dibbena wiadomo bardzo niewiele. To, co wiemy, jest jednak prawdziwie fascynujące! Oto garść ciekawostek o jednym z największych – i najbardziej zagadkowych – włoskich malarzy.

Materiał stworzony w ramach płatnej współpracy z wydawnictwem Albatros.

Jak napisać biografię człowieka, którego nazwiska nie znamy? Jak przedstawić życie kogoś, kogo miejsce i data urodzenia, miejsce i data śmierci, jak również wszystko pomiędzy, pozostają niepewne? Jak opowiedzieć o artyście, którego dzieła mogły równie dobrze wyjść spod pędzla kogoś zupełnie innego? Odpowiedź jest chyba tylko jedna – poprzez skupienie się na pasji, która nim kierowała. Tak właśnie uczynił Damian Dibben, wybierając na głównego bohatera swojej powieści Burza kolorów malarza znanego na świecie jako Giorgione. Przed lub po lekturze książki niejeden z nas zastanawiać się będzie, jak odróżnić prawdę od fantazji autora. Cóż, w tym wypadku bardzo łatwo, bowiem o Giorgionem nie wiemy prawie nic. To „prawie” jest jednak niezwykle ciekawe i warte poznania!

Fascynującą powieść Burza kolorów przedstawia Renia Respondek – sprawdź tutaj! Magazyn “Lente” jest patronem medialnym publikacji.

 

1 – Giorgione… czyli kto?

Giorgione znaczy po włosku „Wielki Jerzy”. I rzeczywiście, malarz, o którym tu rozprawiamy, miał na imię Giorgio – w dialekcie weneckim Zorzi lub Zorzo. Końcówkę –one dodano zapewne ze względu na jego pokaźny wzrost i masywną budowę ciała, choć niewykluczone, że także dla podkreślenia wielkiego talentu i siły ducha. I choć Damian Dibben w Burzy kolorów nie przedstawia go jako postaci jednoznacznie pozytywnej, to dawni historiografowie, w tym Giorgio Vasari, nawiązują w swych tekstach do wzorowej postawy moralnej artysty.

Jak widać, już samo imię i przydomek malarza sprawiają nam problemy; nie jesteśmy też pewni jego nazwiska (Barbarelli czy Barbarella?). Nie wiemy z całą pewnością, czy pochodził z rodziny lombardzkiej czy weneckiej, czy urodził się w roku 1478 czy 1479. Na świat przyszedł w Castelfranco Veneto w prowincji Treviso, kilkadziesiąt kilometrów od Wenecji.

Autoportret w stroju Dawida (ok. 1500)

W odróżnieniu od Damiana Dibbena, który każe Giorgionemu narodzić się w rodzinie kamieniarzy, niektórzy badacze przyjmują za jego ojca miejscowego notariusza; inni podejrzewają, że Giorgione był synem malarza o nazwisku Segurano Cigna.

Giorgione prawie na pewno jako młody chłopak przybył do Wenecji, by uczyć się fachu od Giovanniego Belliniego. Przejął od niego umiłowanie koloru i szczególne, pełne uwagi podejście do malowania pejżażu. Niestety autorstwo wielu dzieł Giorgionego jest sporne, przede wszystkim dlatego, że prace, które się zachowały, nie są podpisane ani datowane. Liczba przypisywanych mu obrazów jest szeroko dyskutowana – niektórzy twierdzą, że znamy ich 5, inni doliczają się nawet 40!


2 – Wszystkie kolory Wenecji

Giorgionego uważa się za mistrza koloru i światła – cecha ta każe uważać go za wybitnego przedstawiciela weneckiego koloryzmu. Pojmowanie barwy u Giorgionego jest dynamiczne, co również stanowi typową cechę szkoły weneckiej. Podobnie jak później Tycjan i Veronese, Giorgione zdawał się uważać, że refleksy budują cienie nie gorzej niż przejścia tonalne, a co więcej – zabarwiają cienie, dzięki czemu maleje rola linii. Odmiennie pojmowali kolor mistrzowie toskańscy i rzymscy, którzy budowali formę metodą graficzną, wypełniając barwą kontur. Giorgione pracował natomiast zupełnie bez szkiców, posługując się wyłącznie kolorem. Rzeczownik ten, umieszczony w tytule powieści Dibbena, odnosi się więc nie tylko do tajemniczego pigmentu, który leży u podstaw fabuły. Swoją drogą, śródziemnomorskie, a więc i weneckie barwniki mają fascynującą historię i wiele tajemnic. Pisze o nich historyk sztuki Izabela Frankowska w tym artykule. Ultramaryna, o której w powieści marzy Giorgione, chcąc użyć jej do malowania jednej z sukni i odmawiając sobie z tego powodu dosłownie wszystkiego, rzeczywiście była niezwykle kosztowna, a jej cena przekraczała wówczas wartość złota. Z zachowanej korespondencji Albrechta Dürera możemy dowiedzieć się, że za pół kilograma farby w tym kolorze trzeba było zapłacić równowartość dzisiejszych 5 tysięcy dolarów.

3 – Mistrz sztuki sakralnej, pejzażu i… kobiecego aktu

Obrazy Giorgionego – lub „prawdopodobnie Giorgionego” – podzielić można na 4 kategorie. We wczesnym etapie twórczości tworzył sztukę sakralną, zachowując jednak zawsze postawę świecką, zgodną z duchem renesansu. Mówi się, że w szatach jego madonn są kobiety, a w strojach jego świętych – zwykli ludzie. Podobnie rzecz ma się z kolejną grupą obrazów, którą stanowią alegorie. Są to w zasadzie kompozycje figuralne w pejzażu, który nie stanowi nigdy tylko tła, ale wydaje się pełnoprawnym bohaterem opowieści; człowiek zaś pozostaje w idealnej harmonii z przyrodą. Malował też Giorgione portrety oraz akty. Słynna Śpiąca Wenus uważana jest za pierwsze dzieło w nowoczesnym malarstwie europejskim, gdzie naga kobieta wybrana zostaje na główny – i jedyny! – temat. Także tutaj widać więc potęgę humanizmu, który wydaje się być malarzowi szczególnie bliski.

Śpiąca Wenus (obraz prawdopodobnie ukończony przez Tycjana po śmierci Giorgionego w 1510)
Śpiąca Wenus (obraz prawdopodobnie ukończony przez Tycjana po śmierci Giorgionego w 1510)


4 – Burzliwe losy…

Tytuł Burza kolorów z całą pewnością może nawiązywać do namiętności, ambicji, miłości i zdrady, innymi słowy – burzliwych kolei losu głównego bohatera. Niestety nie mamy pojęcia, czy rzeczywiście stały się one jego udziałem. Jak wspomniano już wcześniej, źródła opisują Giorgionego jako osobę wyjątkową nie tylko ze względu na talent, jakim został obdarzony – czarującą, ujmującą, o wielu zainteresowaniach (wiemy na przykład, że kochał muzykę). Wiemy też, że rzeczywiście stykał się z wielkimi swojej epoki – co samo w sobie prowadziło zapewne do twórczego fermentu. Vasari wspomina o jego spotkaniu z Leonardem da Vincim, które miało miejsce w roku 1500 podczas wizyty tego ostatniego w Wenecji; trudno też nie wspomnieć o znajomości Giorgionego z genialnym Tycjanem. Według Vasariego Tycjan był uczniem naszego bohatera, co podchwycił Dibben, podczas gdy XVII–wieczny biograf Carlo Ridolfi twierdził, że obaj, w tym samym czasie, szlifowali swe umiejętności w warsztacie Belliniego.

Za burzliwe, a na pewno intrygujące, można uznać wydarzenia, które miały miejsce kilkadziesiąt lat po śmierci Giorgionego. W XVII-wiecznej Wenecji uchodził on za postać enigmatyczną i przez to fascynującą; jego dzieła znajdowały się prawie wyłącznie w prywatnych pałacach tamtejszej arystokracji i jawiły jako nie do zdobycia, zaś chętnych do kupna obrazów mistrza było coraz więcej. Wspomniany już Carlo Ridolfi i Marco Boschini, dwaj weneccy historiografowie, ale także niespełnieni malarze i agenci kolekcjonerów, wymyślili prace, których Giorgione… nigdy nie namalował. Dopuścili się tym samym manipulacji, która przyczyniła się do niezliczonych fałszerstw na rynku włoskiej sztuki.

Burza (ok. 1506)
Burza (ok. 1506)

 

5 – …burzliwe interpretacje

Tytułowa burza z powieści Dibbena to także najsłynniejszy obraz Giorgionego. W XVI-wiecznych zapiskach opisywany jest zwykle jako „krajobraz z burzą, cyganką i żołnierzem”, jednak w późniejszych wiekach coraz częściej określano go po włosku właśnie jako La Tempesta. Obraz powstał najprawdopodobniej w 1506 roku na zamówienie możnego Gabriela Vendramina. Co ciekawe, ten znany mecenas artystów określał obrazy Giorgionego jako „służące odpoczynkowi i ukojeniu duszy” – jakże daleko stąd do sztormów i nawałnic! Choć od momentu narodzin dzieła minęło już ponad pół tysiąca lat, to nadal nie wiadomo, co tak naprawdę przedstawia. Być może odpowiedź na to pytanie znana jest tylko autorowi i jego klientowi? O znaczenie Burzy od wieków spierają się najwięksi znawcy, a postaci takie jak Lord Byron zachwycają jego enigmatycznością. Wielki angielski poeta podkreślał, że to właśnie zagadkowość płótna czyni je tak fascynującym. Wśród najpopularniejszych interpretacji – a są ich dziesiątki – znajdziemy zarówno rozmaite alegorie, jak i greckie i rzymskie mity, opowieści biblijne czy chrześcijańskie legendy. Wymienia się w nich historię Jowisza i Io, moment odnalezienia małego trojańskiego królewicza Parysa przez pasterza albo Mojższesza przez córkę faraona, sceny z Metamorfoz Owidiusza, fragmenty Złotej legendy, Dekameronu Boccaccia albo ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu. Co więcej, prześwietlenie obrazu wykazało, że pod postacią młodzieńca znajduje się zamalowana naga postać kobieca, co sugerować może, że początkowy zamysł różnił się znacznie od końcowej kompozycji.

Mianem burzliwych można zresztą określić nie tylko spory o znaczenie obrazu, ale także jego losy, szczególnie w XX wieku. W czasie II wojny światowej przechowywał go pod łóżkiem historyk sztuki Pasquale Rotondi, ratując dzieło przed nazistami. Dziś tajemnicze płótno podziwiać możemy w Gallerie dell’Accademia w Wenecji.

Widok na wyspę Poveglia, fot. Angelo Meneghini, Creative Commons Attribution 3.0 Unported


6 – Wyspa straconych dusz

Mówi się, że w ludzkim życiu śmierć jest jedyną pewną rzeczą; w wypadku Giorgionego pewników jednak nie znajdziemy nawet tutaj. W powieści Dibbena malarz umiera na zarazę w swojej weneckiej pracowni. Encyklopedie podają różne daty tego wydarzenia: 17 września lub 25 października 1510 roku. Na pewno miał wówczas niewiele ponad 30 lat. Nie ma również zgody co do miejsca pochówku artysty: była to zapewne wysepka Lazzareto Nuovo albo niesławna Poveglia – na obie wywożono pacjentów odbywających kwarantannę. Co ciekawe, Poveglia uważana jest do dziś za wyspę nawiedzoną, gdzie błąkają się stracone dusze. Czy to do tego faktu nawiązał Dibben, pokazując Giorgionego jako człowieka chwilami pozbawionego skrupułów, który w imię swojej miłości do malarstwa gotowy jest dosłownie na wszystko? Być może; my zaś pewnie nie dowiemy się nigdy, jak było naprawdę. Jak jednak twierdził Byron, to właśnie w tej tajemnicy tkwi czar i moc Giorgionego.

Materiał powstał w ramach płatnej współpracy z wydawnictwem Albatros.