podróże

Z wizytą w Kairze

Karolina Janowska

Kair jest jednym z najstarszych miast na świecie. Dostojny, pełen godności, jednocześnie przytłacza i zachwyca.

Kair w języku arabskim to „al-Kahira” (arab. القاهرة), co oznacza Zwycięska. Nosi też miano Miasta Tysiąca Minaretów oraz Matki Świata. I nie bez powodu – jest największym ośrodkiem kultury islamskiej i największą metropolią Bliskiego Wschodu.

Kilka słów o historii

Historia miasta sięga – a jakże inaczej w Egipcie! – czasów starożytnych. Założone zostało ze względów politycznych: około 3150 roku p.n.e. faraon Namer (lub Meser), dokonał zjednoczenia Górnego i Dolnego Egiptu. Przypomnijmy, że przed tą datą istniały de facto dwa państwa nad Nilem, jednak Namer doszedł do wniosku, że rządy nad połączonym królestwem będą korzystniejsze. Aby jednak sprawnie je kontrolować, niezbędne było miasto położone nieco bardziej na północ od Teb. Wybór padł na strategiczną lokalizację tuż przed punktem, w którym Nil rozwidlał się na kilka odnóg. Tam właśnie powstało miasto Ineb-hedż (egip. Biały Dom). Według tradycji za datę jego założenia przyjmuje się rok 2925 p.n.e. Tym samym dzisiejszy Kair pretenduje do rangi jednego z najstarszych miast świata. Nazwa Memfis jest grecka; uważa się, że pochodzi od określenia Men-nefer, odnoszącego się do grobowca faraona Pepiego I. Notabene nazwa ta pojawiła się w użyciu dopiero w II tysiącleciu p.n.e. Dziś Memfis leży około 24 km od współczesnego Kairu.

Rozkwit Memfis przypadł na czasy III i IV dynastii, czyli na trzecie tysiąclecie p.n.e. To właśnie wówczas wzniesiony zostały „symbol” Egiptu – wspaniałe grobowce w kształcie ostrosłupa, które znamy pod nazwą piramid. Co istotne, grobowce powstały po zachodniej stronie Nilu zgodnie z egipskimi wierzeniami, że dusza udaje się do krainy zmarłych położonej na zachodzie. Umożliwiło to między innymi rozbudowę miasta po wschodnim brzegu rzeki w wiekach późniejszych. Przez długie stulecia Memfis pozostawało polityczną stolicą kraju (rolę religijnego centrum sprawowały Teby), a jego ranga podupadła dopiero wraz z założeniem Aleksandrii na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Przejęła ona znaczną część ekonomicznych funkcji dawnej stolicy. Z minionej świetności starożytnego miasta, poza kompleksem świątynnym w Sakkarze i Gizie, niewiele zostało dla nas współczesnych – a to dlatego, że Arabowie przybyli do Egiptu w VI wieku n.e. wykorzystali kamienie z memfickich budowli do wzniesienia miasta, które dało podwaliny dzisiejszemu Kairowi.

Wielki Kair (arab. القاهرة الكبرى, Al-Kahira al-Kubra) to największy metropolitalny obszar w Afryce i 16 na całym świecie. Zajmuje ok. 1700 km² i liczy ok. 15 mln mieszkańców

Mowa o Al Fustat, prototypie miasta, którego niektóre pozostałości zachowały się po dzień dzisiejszy. Arabska nazwa Fustat oznacza namiot. Wiąże się z nim legenda o gołębicy: miała ona znieść jajko w namiocie wodza, który dokonał podboju Egiptu, niejakiego Amra Ibn al-Asa. Rzecz jasna Amr uznał to za znak od Allaha i po zwycięskim szturmie na rzymską twierdzę Babilon polecił swoim żołnierzom rozłożyć namioty wokół swojego. Wkrótce po tym, w roku 642, wzniesiono pierwszy w mieście meczet,  który można potraktować jako kamień węgielny pod podwaliny osady. Rozkwit miasta następował stosunkowo szybko; Al Fustat stałp się głównym ośrodkiem administracyjnym w Egipcie, a także największym miastem w kalifacie umajjadzkim. W IX wieku miasto liczyło 120 tysięcy mieszkańców. W 969 roku założone  zostało wspomniane już miasto Al Kahira, w skład którego weszło również Al Fustat, a w roku 971 fatymidzki kalif Al-Mu’izz przeniósł tu z Tunezji swój dwór. Od tego czasu, aż po czasy obecne, Kair pełni rolę stolicy Egiptu.

Samo Al Fustat zostało niemal doszczętnie spalone w obliczu zagrożenia ze strony krzyżowców pod wodzą króla Jerozolimy, Almaryka. Mieszkańcy tej dzielnicy zostali ewakuowani do Al Kahiry, skąd mogli obserwować pożar trawiący ich domy. W tym okresie na karty historii Egiptu (i Kairu) wkracza słynny dowódca al-Malik an-Nasir Salah ad-Dunja wa-ad-Din znany jako Saladyn. To właśnie on odparł wojska chrześcijan i uratował Kair przed oblężeniem.

Saladyn obronił Egipt przed krzyżowcami (fot. Wikimedia)

 

Dzieje średniowiecznego Egiptu były dość burzliwe; władza stosunkowo często przechodziła z rąk do rąk, jednak należy sprawiedliwie przyznać, że wszyscy władcy, bez względu na przynależność do konkretnej dynastii, dbali o kulturowy i architektoniczny rozwój miasta. W średniowieczu Kair był jednym z najważniejszych bliskowschodnich centrów nauki i kultury; powstawały tu uniwersytety i szkoły koraniczne, meczety i bazary. Najsłynniejszą świątynią muzułmańską tego okresu pozostaje wspaniały meczet Al-Azhar (arab. ‏جامعة الأزهر‎, Dżāmiʻat al-Azhar), będący de facto kairską uczelnią teologiczną. Co ciekawe, jest to budowla, która nigdy nie została zburzona, jakkolwiek Saladyn  w ramach „rewolucji” religijnej nakazał zniszczenie ponad stu tysięcy książek, manuskryptów i prac zgromadzonych w czterdziestu pokojach. Inną ciekawostką pozostaje fakt, że w murach Al Azhar mogą studiować kobiety. Jeśli chodzi o zachowany średniowieczny bazar, to mowa oczywiście o Chan al Chalili, suk, którego historia sięga 1382 roku, kiedy to emir o tym nazwisku zbudował dla sułtana rozległy kompleks łączący zajazd i targowisko. Obecnie jest to cała dzielnica handlowa.

O Kairze można śmiało powiedzieć, że „przeskoczył” on z epoki średniowiecza od razu w środek Oświecenia, a to za sprawą Napoleona i jego podboju. Gdy w 1798 roku Bonaparte stanął na czele swej armii na egipskiej ziemi, stwierdził z niekłamanym zdumieniem, że w Kairze nie ma ani jednej brukowanej ulicy. Faktycznie, jakkolwiek tysiące przecudnych minaretów wznosiło swe smukłe szyje ku niebu, wierni stąpali do nich po glinianych traktach. Pierwsze próby zmodernizowania miasta nastąpiły zatem pod krótką, bo zaledwie trzyletnią okupacją francuską i były z powodzeniem kontynuowane przez Anglików w kolejnych latach. W 1851 roku zaczęto budowę kolei żelaznej, a zielonym światłem dla urbanizacji była budowa Kanału Sueskiego. Od końca lat 60 XIX wieku datuje się wzrost zainteresowania egipskimi zabytkami, a co za tym idzie, napływ turystów. Kair musiał mieć odpowiednie zaplecze architektoniczne, toteż kolejni władcy Egiptu pod czujnym okiem Europejczyków zaczęli rozbudowywać miasto. W zachodniej części powstawać zaczęły luksusowe wille, stawiane na pustynnym terenie; aby go nawodnić, zmieniono nieco bieg rzeki poprzez budowę kanału. Ostateczny rozkwit i urbanizacja miasta nastąpiły za rządów Nasera, który zrewolucjonizował cały Egipt w tej dziedzinie, wznosząc między innymi słynną tamę nazwaną jego nazwiskiem. Owo połączenie średniowiecza i nowoczesności, niekiedy nieco topornej i noszącej znamiona socrealizmu (szczególnie na placu Tahrir), daje niesamowity efekt, a dzisiejsze miasto bez wątpienia wzbudza żywe emocje w każdym odwiedzającym.

Nil


Spacerem po kairskich ulicach

W Kairze najprzyjemniej jest jesienią i zimą. Co ciekawe, powietrze pachnie tam wówczas jak u nas w kwietniu i w maju, czyli wiosennie. Ćwierkają wszędobylskie wróble, koncertują ptaki. Zmęczone europejską zimową szarówką oczy nacieszyć się mogą widokiem kwiatowych girland zwisających z balkonów bogatszych dzielnic miasta. Temperatura wynosi około 20 stopni –  to najlepszy czas na piesze wycieczki po ulicach miasta. Latem, kiedy z nieba leje się morderczy żar, spacery wydają się praktycznie niemożliwe. Jedynym problemem zimą jest zapadający dość szybko zmrok, chociaż i tak Kair jest pod tym względem uprzywilejowany – mrok ogarnia miasto około 17, kiedy u nas od dwóch godzin panują już przysłowiowe egipskie ciemności. Wieczór daje możliwość podziwiania iluminacji, orgii kolorów, którymi miasto rozbłyskuje. Lśnią witryny sklepów, drapacze chmur, balustrady mostów, uliczne latarnie, barki na Nilu, a jakość i natężenie światła zmienia się w zależności od jego źródła: mogą to być typowe arabskie lampki zawieszone w kawiarniach, emitujące ciepły, kuszący poblask, albo metaliczne światła nowoczesnych budynków. Miasto nigdy nie śpi.

Kairu nie sposób zwiedzić w jeden dzień, ani w dwa, ani nawet w kilka. Egipska stolica jest bowiem jak mozaika, wielobarwna, różnorodna, inna na każdym kroku. Przypomina labirynt, z którego wyjścia prowadzą w najbardziej nieoczekiwane miejsca. Idąc nowoczesną, szeroką aleją nie spodziewamy się bynajmniej, że za zakrętem zacznie się dzielnica średniowieczna, czyli plątanina wąskich, krętych uliczek. Jadąc ulicą na zachód nie przypuszczamy, że nagle zza nowoczesnego mieszkalnego bloku wyłoni się w pełnej krasie piramida Cheopsa. Miasto szokuje, przenosi nas z epoki w epokę bez najmniejszej zapowiedzi, bez uprzedzenia, bez ostrzeżenia.

Najstarsza część Kairu wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO (fot. Francisco Anzola / Wikimedia Commons)

 

W zasadzie po Kairze nie da się tylko spacerować: potrzebne jest także klimatyzowane auto, które, poprzez nieskończone korki, dowiezie nas do miejsca, gdzie spacer można uskutecznić. Trasa ta ciągnie się od północnych przedmieść do samego centrum, przy czym musimy pamiętać, że zbliżając się do owych przedmieść wjeżdżamy na autostradę, która dowiezie do serca Kairu i nagle urwie się w gąszczu wielopasmowych ulic. Wyłoni się później ponownie z asfaltowego wężowiska po północnej stronie miasta, by zawieźć nas dalej, na wschód, brzegiem Morza Czerwonego, przez pustynię, do Hurghady. To, co podczas takiej przejażdżki z północy rzuca się w oczy najbardziej, to ogromny kontrast między dzielnicą biedy – Szubra al-Chajma a bogatymi zachodnimi dzielnicami usytuowanymi tuż przed Gizą. Napawając wzrok widokiem pięknych, ozdobionych kwiatami budynków, wzniesionych w modernistycznym stylu przywodzącym na myśl lata ‘20, mamy w pamięci tekturowe domy i nędzne blokowiska z mułowej cegły, zamieszkiwane przez bosonogich emigrantów. To jest właśnie Kair: połączenie nędzy z luksusem, skrajnego ubóstwa z niebotycznym bogactwem.

Sama przejażdżka kairskimi ulicami to wyczyn przyprawiający niektórych o stan przedzawałowy. Kierowców egipskich nie da się porównać z żadnymi innymi – ustępują im nawet zaprawieni w bojach Włosi. Dość powiedzieć, że przekroczenie ulicy na przejściu dla pieszych graniczy z cudem. O ile sami kairczycy dokonują tego ze stoickim spokojem, wkraczając na środek pasów jakby wychodzili do przydomowego ogródka, o tyle zdesperowany Europejczyk, zanim podejmie największe ryzyko swego życia, spędzi na krawężniku zapewne ponad kwadrans. Niewiele lepiej wygląda kairska ulica zza kierownicy: podczas gdy miejscowe piękności odziane w eleganckie hidżaby, z nienagannym makijażem, nonszalancko jedną ręką prowadzą drogie wozy, zmieniając dowolnie pasy bez spoglądania w lusterko, Europejczyk kurczowo ściska kierownicę w spoconych dłoniach i trzyma obie nogi w pełnej gotowości, nie wiedząc, czy naciskać na gaz, czy raczej na hamulec…

Jeśli już jednak dotrzemy na miejsce przeznaczenia – czyli spaceru, czeka nas na ogół miła niespodzianka. Najmilsza bodajże w historycznej dzielnicy zwanej Starym Kairem albo Kairem islamskim – obowiązkowym punkcie wszystkich programów wycieczkowych. Stary Kair to przede wszystkim średniowieczne dzielnice koptyjskie, pełne charakterystycznych kościołów, a także smukłe, brunatne lub białe minarety. To wreszcie kręte uliczki – bazary prowadzące do najważniejszego, wspomnianego już Chan al Chalili. Powietrze pachnie tu specyficzną, orientalną mieszanką woni – przyprawami, kadzidłem, mirrą, olejkiem różanym i jaśminowym. Aromaty te mieszają się z zapachem sziszy, obowiązkowo palonej w każdej niemal kawiarni, a nade wszystko z ciężkim zapachem gotowanej kawy. Można odnieść wrażenie, że suk trwa w niezmienionej formie od setek lat; ten sam gwar niósł się nad nim zapewne w XIV wieku. Zakupy na nim to sama przyjemność, okraszona miętową herbatą i wymianą uprzejmości, pozwalających przejść do mniej lub bardziej poważnych negocjacji. Bez targowania nie ma zakupów, o czym zapewne wiedzą wszyscy, który mieli okazję dokonywać transakcji arabskim zwyczajem. Na Chan al Chalili  robi się to wszakże wśród klimatycznych zaułków, pod łukowatymi sklepieniami, w blasku migoczących arabskich lampek. Zazwyczaj nie wychodzi się z tego miejsca z pustymi rękami. Kairscy kupcy mają ponad siedemsetletnią wprawę w sztuce marketingu.

Kairscy kupcy mają ponad siedemsetletnią wprawę w sztuce marketingu

Warto wspomnieć o koptyjskich kościołach, które niemal w niczym nie przypominają naszych. Są znacznie skromniej wyposażone, przywodzą trochę na myśl greckie lub prawosławne cerkwie. Ich surowy wygląd miał za zadanie skupiać uwagę wiernych na modlitwie i kierować ich myśli ku Bogu. Najsłynniejszym koptyjskim kościołem jest bez wątpienia Kościół Zawieszony, datowany na lata 689–692. Była to pierwsza chrześcijańska świątynia tego typu w Kairze; co istotne, jest to siedziba papieża aleksandryjskiego (pamiętajmy, że Koptowie mają swojego własnego duchowego zwierzchnika). Jej architektura jest nietypowa – nawę umieszczono nad przejściem do starożytnej rzymskiej Twierdzy Babilon, a wejście do niej stanowi zwieńczenie dwudziestu dziewięciu schodów. Dzisiejszy wygląd świątynia zawdzięcza przebudowie, jaka miała miejsce w XIX wieku, kiedy to wzniesiono przedsionek. Za trzynastowieczną marmurową amboną znajdują się trzy prezbiteria. Przed amboną wznosi się trzynaście kolumn, symbolizujących Jezusa i dwunastu apostołów. Specyficzną cechą koptyjskich kościołów jest kolor kolumn – czarna uosabia Judasza, natomiast szara Tomasza.

Nie mniej ciekawa, choć w odmienny sposób, jest dzielnica Zamalek (Zamalik) na wyspie Dżazira, uważana za jedną z najbogatszych w Kairze. Odwiedzając ją, na moment można odnieść wrażenie, że przebywa się w luksusowej europejskiej dzielnicy jakiegoś wspaniałego miasta, jednak arabskie szyldy na wystawach sklepowych szybko uświadomią nam, gdzie jesteśmy. Trudno znaleźć tu uliczną kawiarnię albo skromne stoisko z produktami pierwszej potrzeby, za to spotkać można prawdziwych kairskich elegantów. Mieszkańcy tego rejonu miasta noszą się po europejsku. Część kobiet nie nosi zasłon na włosach, mężczyźni paradują w markowych garniturach. Galabiji raczej nie zobaczymy. W ekskluzywnych sklepach nabyć można praktycznie wszystko, o ile dysponuje się odpowiednią ilością gotówki. Nic nie stoi na przeszkodzie, by pozachwycać się przez szybę… W tej właśnie dzielnicy mieści się ambasada Polski, ulokowana zresztą obok budynków goszczących misje dyplomatyczne wielu innych krajów.

Warto spojrzeć na Egipt także nocą. Ciekawy widok rozpościera się z Wieży Kairskiej (fot. Przemyslaw “Blueshade” Idzkiewicz /  Wikimedia Commons)

Spacerować można także przy brzegu Nilu; pamiętajmy jednak, że wzdłuż kanału ciągną się szerokie, wielopasmowe jezdnie. Nad rzeką panuje ogromny hałas; jeśli więc chcemy spotkać się z Nilem twarzą w twarz, najlepiej jest poszukać zejścia na nabrzeże, gdzie cumują statki. O ile w Luksorze po rozkołysanych wodach suną białe feluki, o tyle w Kairze spotkać można najczęściej kilkupiętrowe barki; feluk jest zdecydowanie mniej. Sam Nil przepływający przez stolicę Egiptu to zupełnie inna rzeka niż ta znana nam z południa kraju. Wydaje się znacznie węższy niż wcześniej, a przecież jeszcze nie zdążył się rozgałęzić na swe liczne odnogi. W czasach antycznych i średniowiecznych koryto rzeki było dużo szersze niż obecnie; do dzisiejszego rozmiaru i wyglądu rzeki przyczyniła się bez wątpienia tama w Asuanie, która sztucznie wyregulowała bieg Nilu. W pobliżu przystani można znaleźć przyjemne kawiarnie, w których można skosztować pysznej miętowej herbaty i zrelaksować się przed dalszą drogą.

Najbardziej szokującym miejscem w Kairze jest bez wątpienia Miasto Umarłych – cmentarz zamieszkiwany przez żywych mieszkańców miasta należących do najuboższej warstwy społecznej. Arabska nazwa tego miejsca to al-Arafa; spoczywa tu wielu historycznych władców miasta. Miasto Umarłych cieszy się złą sławą: ponoć nigdy nie przyjeżdża tu policja, pozostali mieszkańcy Kairu również się tam nie zapuszczają. Wśród grobowców i trumien toczy się codzienne życie: rodzą się dzieci, umierają starcy, odbywają się wesela. Miejscowi niechętnie patrzą na przyjezdnych, turystów w zasadzie nie chcą wpuszczać. I tylko dzieci z właściwą sobie ufnością odpowiadają szczerym uśmiechem na uśmiech, pozostając pod czujnym spojrzeniem matek.

Cmentarz Północny w Kairze, fot. Flickr / cyanocorax
Cmentarz Północny w Kairze, fot. Flickr / cyanocorax


Zabytki  must visit

Co warto zwiedzić w Kairze? Oczywiście meczety. Jest ich bez liku, jednak nie do wszystkich mogą wchodzić kobiety. Jednym z najpiękniejszych obiektów tego typu, a z całą pewnością najstarszym, jest meczet Ahmada Ibn Tuluna, wzniesiony w 879 roku. Prace nad nim trwały raptem trzy lata; jest to do dziś dnia trzeci pod względem powierzchni meczet na świecie, natomiast największy w Kairze. Wzniesiony został w nie byle jakim miejscu, bo na Wzgórzu Dziękczynnym, gdzie wedle muzułmańskiej tradycji miała zatrzymać się arka Noego. Charakterystyczną jego cechą jest schodkowy minaret. Jak chcą historycy, projektu dokonał sam Ibn Tulun, namiestnik Egiptu, który miał nawijać kawałek pergaminy na palec; zapytany przez jednego z obecnych, co też robi, odparł, że projektuje minaret. Meczet był kilkakrotnie restaurowany, po raz ostatni w 2004 roku. Dzięki swemu surowemu pięknu połączonemu z bogatą ornamentyką, stanowi istną perełkę wśród religijnych obiektów Kairu.

Jedną z piękniejszych  świątyń jest również meczet Muhammada Alego, zwany także Meczetem Alabastrowym, wzniesiony w latach 1824–1848. Został wzniesiony w modnym wówczas w islamskim świecie stylu osmańskim; swą konstrukcją nawiązuje do budowli tureckich. O ile jego fasada sprawia wrażenie jasnej i nieskalanie czystej, wnętrze przedstawia sobą widok zgoła inny. Panuje w nim półmrok rozpraszany zwisającymi z sufitu lampionami, które nie dają jednak zbyt wiele światła. Wystarczy go jednak, aby podziwiać zdobienia na kopułach i filarach. Przepiękny jest też wewnętrzny dziedziniec meczetu, z charakterystyczną fontanną, gdzie ażurowe arkady aż proszą, by się nimi przespacerować albo usiąść w ich cieniu. Meczet znajduje się na terenie kompleksu zwanego Cytadelą Kairską. Jest to istna średniowieczna twierdza, której powstanie przypisuje się Saladynowi. Wzniesiona została w latach 1176–1183 na wzgórzach Mukattam. Twierdza pełniła funkcję obronną miasta, jak również stanowiła siedzibę władców Egiptu aż do 1849 roku. Z Cytadeli rozpościera się zapierający dech widok na miasto, na wznoszące się ku niebu wysmukłe minarety i nowoczesne drapacze chmur. Przy niskim smogu widać doskonale piramidy sprawiające wrażenie bardzo bliskich… a zarazem niezwykle odległych. Wizyta w Cytadeli to niezapomniane przeżycie.

Wizyta w Muzeum Egipskim to punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Kairu (fot. Celio Maielo / Wikimedia Commons)

Nie można zwiedzać Kairu bez wizyty w Muzeum Kairskim. Jest to przysłowiowa wisienka na torcie, miejsce wzbudzające zachwyt i wzruszenie. Obiektu tego reklamować zresztą nie trzeba – to właśnie tam można spojrzeć w oczy Tutanchamonowi i Ramzesowi II. Aż się prosi, by sparafrazować w nim słowa Napoleona: tysiące lat patrzą na nas z tych murów.

Fascynujący jest widok rozświetlonego Kairu z okna samolotu. Lot nad metropolią trwa dobrych kilkanaście minut, a miasto zdaje się nie mieć końca. Opuszczając je, wciąż pamięta się jego niezwykły klimat, którego nie sposób oddać słowami. Trzeba tam pojechać, wciągnąć pełną piersią powietrze przesycone tysiącem zapachów, posłuchać kakofonii dźwięków, tak innych od naszych europejskich, nasycić oczy widokiem luksusu i nędzy, poczuć na języku gorzki smak egipskiej kawy i słodycz zimowych pomarańczy, dotknąć chropowatych fasad kościołów i meczetów, ogarnąć miasto wszystkimi zmysłami. Inaczej nie można go poznać, przesiąknąć nim. Jest zupełnie inne niż wszystkie możliwe europejskie miasta; jednocześnie przytłacza i zachwyca. Na jego ogromnej powierzchni odnaleźć można tysiące wysepek: dzielnic, muzeów, bazarów, a każda z nich stanowi odrębny świat. To tak, jakby Kair składał się z mnóstwa osobnych, wewnętrznych miast. Wszystkie zapadają w pamięć i raz po raz przypominają o sobie, nawołując do ponownej wizyty w ich murach.